Wynajęli robota do pracy na polu. Maszyna sama zasiała i opieliła [VIDEO]
Państwo Zawadowie są laureatami konkursu Wielkopolski Rolnik Roku 2023. - Jesteśmy mile zaskoczeni. Czujemy się wyróżnieni. Cieszymy się, że ktoś docenił naszą pracę - mówi Dorota Zawada. Rolnicy mają 105 ha ziemi (grunty od III do VI klasy bonitacyjnej). - 70% tego areału stanowią zioła i warzywa - głównie lubczyk, pietruszka oraz koperek. Poza nimi uprawiamy zboża, w tym kukurydzę, oraz gorczycę - wymienia Konrad Zawada. W gospodarstwie niedawno pojawił się także por. - Ten rok jest drugim, w którym go uprawiamy i to dość nietypowo, bo z siewu - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Historia gospodarstwa Zawadów jest długa. - Zapoczątkował je mój dziadek, kupując 80 arów. Ziemię przekazał mojemu tacie. Stało się to bodajże w 1981 r. Ojciec zaczynał od uprawy ostropestu plamistego. W 1991 r. tata przejął część gruntów po RSP, w której był prezesem i od tego czasu sukcesywnie gospodarstwo było powiększone - opowiada pan Konrad. - My dostaliśmy od ojca 30 ha - dopowiada farmer. Szanse na zakup kolejnych hektarów, jak na razie, są znikome. - Jeśli chodzi o ziemię, chęci są, ale gruntów nie ma - zaznacza nasz rozmówca.
Robot, który sam sieje i pieli
Zawadowie chętnie korzystają w swoim gospodarstwie z innowacyjnych rozwiązań. W tym roku wzięli na testy autonomicznego robota - FarmDroida, zasilanego energią słoneczną. - Maszyna sama sieje i po przezbrojeniu w urządzenie pielące również pieli uprawy, które wcześniej zasiała. Dzięki niej można wyeliminować do 80% pracy ludzkiej - opowiada Konrad Zawada. Maszyna pracuje z prędkością do 1 km/h przy szerokości roboczej do 3 m. - Pracę nadzorujemy sami. Naszym zadaniem jest przede wszystkim dosypywanie nasion i - ewentualnie - kontrola aparatów wysiewających - tłumaczy rolnik. Serwis 24-godzinny jest zapewniony przez producenta tej maszyny - duńską firmę FarmSystem. - Urządzenie oparte jest na dwóch antenach GPS, sygnale RTK i pracuje z dokładnością poniżej jednego centymetra - wyjaśnia farmer. Do sterowania FarmDroidem służy specjalna aplikacja. - To w niej mamy podgląd na bieżącą sytuację na urządzeniu. Za jej sprawą można zmieniać parametry siewu, wybierać ścieżki, ominięcia ścieżek, generalnie praktycznie mamy w niej właściwie to samo, co na urządzeniu - opisuje pan Konrad. Rolnik zapewnia, że aplikacja jest intuicyjna. - Nie wymaga praktycznie nauki. Wszystko jest oparte na piktogramach, jak w Windowsie - mówi farmer. Ze sterowaniem maszyną nie ma więc problemów. - Urządzenie jest w pełni autonomiczne. Po wyznaczeniu ścieżek na polu samo decyduje, kiedy zawróci, w którym miejscu zawróci, którą ścieżkę wybierze jako następną - opowiada rolnik. Producent warzyw wspomina także o tym, że im większa działka, tym FarmDroidowi pracuje się łatwiej - ma większą wydajność. - Wynika to między innych z tego, że nie ma omijaków w postaci np. studni melioracyjnych - tłumaczy pan Konrad. Największa działka, na jakiej urządzenie pracowało w gospodarstwie Zawadów, to 6 ha, najmniejsza z kolei liczyła - 2,4 ha. Na każdej z nich, zdaniem rolników, maszyna spisywała się dobrze, ale nie bez zarzutów. - Tegoroczna wiosna należała w naszym regionie do mokrych, więc z tego tytułu można powiedzieć, że były pewne problemy - zwraca uwagę farmer. Dodaje jednak: - W takich warunkach, z jakimi mieliśmy do czynienia podczas siewu, na pewno też nie siałoby się innym siewnikiem.
FarmDroidów, jak wynika z rozeznania naszego rozmówcy, jest ok. 400 na świecie. W Polsce aktualnie najczęściej są wykorzystywane do siewu i pielenia buraków cukrowych. Bohaterowie artykułu wspomnianą maszynę “zaangażowali” do siewu warzyw i ziół. Roczny koszt wynajęcia takiego urządzenia to 10 tys. euro. - Planujemy zakup robota, choć, muszę przyznać, że jeszcze jego ceny nie znamy - zaznacza gospodarz. Jego żona z kolei zaznacza: - Myślimy o FarmDroidach właściwie cały czas, ale są to olbrzymie koszty. Mamy nadzieję, że będą odpowiednie programy wsparcia na zakup właśnie takich urządzeń, dzięki którym następuje duża oszczędność nie tylko w przypadku energii, ale środków ochrony również - tłumaczy pani Dorota. - Chcemy się rozwijać, a to wydaje się dobrym kierunkiem - dopowiada.
Urządzenie, jak wyjaśnia pan Konrad, obsługuje ok. 20 ha rocznie. - My natomiast bylibyśmy w stanie osiągnąć 30 ha, ponieważ jedno pielenie nam wystarcza. Pozostaje tylko kwestia siewu - tłumaczy nasz rozmówca. Zaznacza jednocześnie, że w tym roku część warzyw i ziół była zasiana tradycyjnym siewnikiem ogrodniczym.
Inne innowacje w gospodarstwie
Jakie innowacyjne rozwiązania funkcjonują w gospodarstwie? Na to pytanie pani Dorota odpowiada następująco: - Myślę, że produkty, jakie tutaj produkujemy, są bardzo rzadko spotykane, właściwie wcale w naszej okolicy. Robimy bowiem susz: pietruszki, kopru i lubczyka. Rolnicy dbają o to, by każda partia suszu, jaka wyjeżdża z ich gospodarstwa, była dokładnie przebadana laboratoryjnie. - Dzięki temu możemy z całą pewnością powiedzieć, że jest to zdrowy produkt, odpowiedni dla konsumenta - zaznacza rolniczka. Farmerzy, choć ograniczają zabiegi chemiczne do absolutnego minimum, nie myślą jednak o tym, by iść w kierunku rolnictwa ekologicznego. - To chyba trudny temat i myślę, że zostaniemy przy tym, co już potrafimy, co umiemy - zaznacza producentka warzyw i ziół. Przyznaje jednak, że chętnie sięga po płody rolne z własnego gospodarstwa. - Lubimy lubczyk i inne rzeczy u nas wyprodukowane - śmieje się rolniczka. Jej mąż natomiast zaznacza, że lubczyk to zioło wdzięczne w uprawie. - Głównie z tego względu, że należy do roślin wieloletnich. Jest jednak zawodny we wschodach - przede wszystkim z tego względu, że potrzebuje dużo wilgoci na wschody - wspomina pan Konrad. Porusza również tematu kopru. - W jego przypadku też występuje problem ze wschodami. Koper często potrafi po prostu w ciągu dwóch/trzech dni zniknąć z pola. To roślina, która jest wrażliwa na warunki pogodowe i musimy uważać na to, żeby w odpowiednim momencie zadziałać, żeby się nic złego z nim nie wydarzyło - tłumaczy nasz rozmówca.
Odbiorcami suszu są jedne z największych firm z branży spożywczej na świecie. Pan Konrad przyznaje, że problemem w tym zakresie jest duża konkurencja ze strony Chin i Egiptu. - Właśnie tam przede koszty pracy i energii są dużo mniejsze niż w Europie - zwraca uwagę nasz rozmówca. Mimo wszystko produkcja ziół i warzyw nadal się kalkuluje. - Plony są na tyle duże, że pozwala nam to optymistycznie patrzeć w przyszłość i myśleć o kolejnych inwestycjach. Zostają środki na tzw. rozwój - uważa rolniczka. Jej mąż z kolei zwraca uwagę na następującą sprawę: - Żeby uzyskać zadowalające plony warzyw, konieczne jest z nawadnianie. W tej chwili dysponujemy już sześcioma studniami głębinowymi i jesteśmy w stanie pokryć 100% gospodarstwa nawodnieniem - zaznacza producent warzyw. Pani Dorota z kolei kontynuuje wątek rozwoju. - Myślimy o rozbudowie gospodarstwa, potrzeba jest tutaj kilku magazynów. Potrzebujemy też jeszcze kilku maszyn, oprócz FarmDroida, które usprawnią naszą pracę - wspomina nasza rozmówczyni.
Czytaj także: