Ile powinien kosztować kilogram jabłek, by utrzymać się z produkcji?
Polska jest największym producentem jabłek w Unii Europejskiej, a na rynku światowym liczącym się graczem. Dlatego eksport jest nieodzownym elementem działania na rynku owoców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W większości sadów jabłka już zebrane
W ostatnim czasie w mediach społecznościowych opublikowane zostały zdjęcia wiszących jeszcze, niezebranych jabłek w sadach. Sprawdziliśmy zatem, jak co dzieje się na rynku w rejonie grójeckim, gdzie sad jabłkowy prowadzi Marcin Lis. Zarówno na jego plantacjach, jak i tych w najbliższym rejonie, owoce zostały już dawno zebrane. Jednak jeszcze jabłka na drzewach gdzieniegdzie widać.
- Coraz więcej jest gospodarstw, które nie mają następców. Właściciele to już starsze osoby i niekoniecznie mają fizyczne możliwości zbioru owoców, a o pracowników trzeba powalczyć i zabiegać. Nie każdy też inwestował w gospodarstwo, widząc, że nie ma następcy, więc i sad się zestarzał, i gospodarz się zestarzał. I teraz obrazek jest, jaki jest - uważa Marcin Lis, sadownik z grójecczyzny.
Wysokość plonów na plantacjach, gdzie owoce zostały zebrane, zależała m.in. od tego, czy wiosną wystąpiły przymrozki. Marcin Lis ustrzegł się ich, stosując ochronę antyprzymrozkową. Oprócz tego odpowiednie przerzedzenie owoców na wiosnę przyczyniły się do nieoczekiwanych efektów.
- W gospodarstwach, które prężnie działają, zbiory w tym roku, również u nas, bardzo długo trwały, bo aż dwa miesiące. Rzadko się to zdarza. Lokalnie wyniknęło to z wielkości plonu. U nas był on na tyle duży, że trochę się przeliczyłem z jego wielkością, przez co nie zatrudniłem pracowników w odpowiedniej ilości. co bezpośrednio przełożyło się na długość zbioru - wyjaśnia Lis.
Polskie jabłka są cenione jako owoc nie tylko w Europie, ale też na świecie
Polskie jabłka są jednymi z najbardziej cenionych i są powszechnie znane praktycznie na całym świecie, również z uwagi na bogatą ilość odmian, a co za tym idzie walorów smakowych.
- Rynki zagraniczne bardzo chcą kupować od nas jabłka. Te najbliższe, które w zeszłym roku od nas kupowały, czyli Czechy, czy Węgry, nie są w tym sezonie zainteresowane takimi ilościami, ponieważ w tym roku nie mają strat przymrozkowych i mają dużo swoich jabłek, a wiadomo, że jak sady odpoczną, to w kolejnym roku tych owoców będzie zawsze więcej. Natomiast te dalsze rynki typu Indie, Egipt, Bliski Wschód chcą dalej współpracować. Ponadto Turcja w tym roku doświadczyła wiosną bardzo niskich temperatur, więc tam są bardzo wysokie straty i tam brakuje owoców - zauważa sadownik.
Jabłka, to jedne z najchętniej spożywanych owoców również w Polsce. Jak zatem zainteresowanie tym produktem przekłada się na jego ceny?
- Zainteresowanie jest spore, natomiast supermarkety udają, że się nic nie dzieje, że tego popytu nie ma i niszczą, i dołują cenę, jak tylko się da - mówi sadownik. c
Sadownicy, którzy posiadają zaplecze chłodnicze, mają ten komfort, że sami mogą decydować o terminie sprzedaży. Nie każdy na rynku jednak dysponuje odpowiednią infrastrukturą. Obecnie liczą się ci, którzy mogą kalkulować, czy sprzedać towar teraz, czy w kolejnych miesiącach, zwłaszcza że sezon handlowy jest długi i do końca roku cena może się jeszcze atrakcyjnie ukształtować. Trudniej, według Marcina Lisa, jest negocjować warunki cenowe na rynku lokalnym, tym bardziej że w przypadku produkcji jabłek nie stosuje się sprzedaży kontraktacyjnej.
- Na rynku lokalnym musiałoby naprawdę jabłek zabraknąć, żeby ceny mocno wzrosły, a sieci, jak wiadomo, są bardzo nieskore ku temu, żeby je podnosić. Raczej działają w drugą stronę i dołują je na wszelkie możliwe sposoby - wyjaśnia.
Nie tylko markety przyczyniają się do zaniżania cen jabłek
W opinii sadownika nie tylko działania supermarketów przyczyniają się do tego, że ceny jabłek, jakie otrzymują plantatorzy, są na niskim poziomie.
- Łatwe warunki funkcjonowania powodują niskie bariery wejścia na rynek i za produkcje jabłek zabierają się osoby, które nie powinny się podejmować produkcji owców i niszczą rynek. Niszczą cenę. Największą zmorą profesjonalnych sadowników są sadownicy amatorzy, którzy kiedyś mieli ziemię orną, a teraz posadzili sad. Zachęciło ich do tego głównie kilka lat lepszych cen jabłek przemysłowych ponieważ okazało się, że z jednego hektara można uzyskać wyższy zysk produkując jabłka zamiast np. zbóż. Celem takich producentów jest tylko wyprodukowanie owoców, a później: aby tylko sprzedać! Nie mają swoich opakowań, nie mają chłodni, więc wrzucają na rynek ogłoszenia. Przykład z tego sezonu: początkowa cena z którą został otwarty sezon to 3-4 zł za kilogram jabłek dla producenta. W ciągu zaledwie kilku tygodni cena spadła do złotówki. Przez takich właśnie producentów cena została zniszczona. - sądzi Marcin Lis.
Na sadowników czyhało jeszcze inne zagrożenie. Mianowice jedna z większych sieci handlowych chciała wprowadzić system aukcyjny zakupu, co oznacza, że kto da mniej, ten dostarcza. Na szczęście zrezygnowano z tego pomysłu chociaż nie wiadomo czy na zawsze.
- Co ciekawe, cena wyjściowa w tym systemie miała być ustalona przez kupca z tej sieci. Planowano ustalić ją na takim poziomie, że po odjęciu wszystkich kosztów sortowania, logistyki i tak dalej, dla producenta zostałoby około 80 groszy do maksymalnie złotówki za kilogram. To jest po prostu dla mnie osobiście cena nie do zaakceptowania. Przy powierzchni gospodarstwa wynoszącej około 20 ha sadu, minimalna cena, żeby przetrwać rok, musiałoby być na poziomie około 1,50 zł za kilogram. To jest absolutne minimum. Przy tych kosztach inwestycje w gospodarstwo będą skromne. Natomiast, żeby swobodnie w nim działać, to cena musiałaby wynosić 2 zł i więcej- wylicza sadownik.



























