Hodowca Maciej Małecki: Najważniejsze są zdrowie i rozród krów!
Ciągłe powiększanie gospodarstwa
Władysław Małecki zaczął rozbudowywać oborę, która wtedy jeszcze była pod strzechą. Wziął kredyt, powiększył budynek i zmienił dach. Jednocześnie dokupował ziemi. Jak w 1984 roku brał ślub z Aliną, miał już 56 hektarów. W latach 90-tych dokupił 20 hektarów w Podgórzynie. Z kolei jego syn Maciej w 2011 roku kupił dodatkowo 50 hektarów.
Kiedy Polska weszła do Unii, Maciej Małecki wraz z ojcem korzystali z środków unijnych. Dzięki nim została rozbudowana obora, zakupiono nowy ciągnik i agregat uprawowy. Z czasem powstał też magazyn zbożowy i dzięki kredytowi preferencyjnemu zakupiony został kombajn zbożowy. W 2017 roku dzięki dofinansowaniu można było kupić kolejny ciągnik i siewnik.
Czytaj także: Oni osiągają największe wydajności mleczne! [RANKING]
Podział ról na roli
Macieja Małeckiego wspiera rodzina. Przelewami i fakturami zajmuje się mama Alina, a w codziennej pracy pomaga mu żona Sylwia, z którą ma dwie córeczki - czteroletnią Maję i półtoraroczną Hanię. W tej chwili gospodaruje na 150 hektarach własnych gruntów klasy III i IV w gminie Żnin i na 9 hektarach gruntów dzierżawionych.
Uprawia między innymi pszenicę, rzepak, buraki i kukurydzę. Wiele z tych płodów sprzedaje, a część przeznaczana jest na paszę. Nie planuje dokupować więcej ziemi.
- Dzisiejsze ceny są takie, że kupno ziemi jest nieopłacalne. W 2011 roku płaciłem 40.000 zł za hektar i właściwie wszystko, co zarobię na tej ziemi, idzie na spłatę kredytu. To nie ma sensu - mówi rolnik z Januszkowa.
Czytaj także: Tragedia w gospodarstwie. Bydło spłonęło żywcem [ZDJĘCIA]
Maciej Małecki niedawno sprzedał cztery ostatnie byczki. Nie planuje już chować opasów. Uznał, że jest to nieopłacalne, dlatego młode byczki sprzedaje, a swoją oborę zamierza przeznaczyć wyłącznie na odchowanie jałówek i hodowlę krów mlecznych. Pytany o wahającą się cenę mleka zauważa, że mając tak duży areał, ma ten komfort, że może liczyć na zysk nie tylko z krów. Na paszę przeznacza kukurydzę, żyto na kiszonkę i wysłodki burczane. Dokupuje jedynie śrutę rzepakową i pasze wysokobiałkowe. Obecnie zastanawia się nad przejściem na gotową paszę, co być może okaże się droższe niż samodzielne sporządzanie karmy, ale będzie wygodniejsze i mniej pracochłonne.