ASF w sercu polskiego trzodziarstwa
Strefa niebieska i problemy ze sprzedażą świń
Choć spodziewano się, że strefa niebieska zostanie wyznaczona przez Komisję Europejską troszkę później, informacja o tym na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii pojawiła się już w ciągu kilku dni, w piątek 19 czerwca. Nakłada ona szereg obowiązków na hodowców. Jakakolwiek przesyłka świń do innych gospodarstw lub ubojni możliwa jest jedynie w obrębie strefy po otrzymaniu świadectwa lekarza weterynarii.
Poza strefę niebieską trzoda może wyjechać tylko w celu natychmiastowego uboju w specjalnie zatwierdzonej do tego celu rzeźni. Pytanie jednak - do jakiej rzeźni? Bo póki co zakłady raczej niechętnie podchodzą do tematu przerobu towaru ze strefy niebieskiej.
- Z tego, co wiem to w tej chwili z takich obszarów w Wielkopolsce świnie muszą jechać 400 km na wschód. Na zachodzie jest ubojnia w woj. lubuskim, która bije kilkaset sztuk tygodniowo, czyli nie rozwiązuje problemu wcale - stwierdził Stanisław Ciesielski szef leszczyńskiego oddziału Wielkopolskiej Izby Rolniczej, na którego także spadną restrykcje związane z ASF.
Ratunkiem może być rzeźna w Robakowie koło Poznania, która stara się o możliwość uboju ze stref niebieskich. - Na naszym terenie są ubojnie, tylko że żadna z tych ubojni nie jest przystosowana do uboju ze stref niebieskich. Natomiast pytanie czy właściciele tych ubojni będą chcieli wchodzić w ubój z tych stref? Nikt ich nie zmusi do tego, by to robili. A dopuszczalne jest, by zakład terytorialnie znajdował się w strefie niebieskiej, a ubijał świnie spoza niej - dodał Stanisław Ciesielski.
Jacek Gmerek przypomniał, że mięso ze strefy niebieskiej musi zostać poddane wysokiej obróbce termicznej i być sprzedane w kraju. Poważne obostrzenia i dodatkowe koszty, które ciążą na takich rzeźniach, zniechęcają przedsiębiorców.
- Jeśli taki podmiot chce zarobić, to za te świnie musi zapłacić mniej, a poza tym wystawia się na dodatkowe kontrole przez służby państwowe. Trudno jest kogokolwiek zmusić, możemy jedynie namawiać. Nie możemy jako inspekcja zbyt głęboko w to ingerować, bo potem, gdy dojdzie do strat gospodarczych to ktoś może powiedzieć, że my mu kazaliśmy - dodał leszczyński szef PIW Jacek Gmerek.