Jak susza i koronawirus wpływają na rynek ziemniaka?
Co słychać na rynku ziemniaka w dobie koronawirusa i pogłębiającej się suszy? Jakie są prognozy na ten sezon?
Swoimi spostrzeżeniami w tej materii dzieli się z nami Kornel Pabiszczak z Wielkopolskiej Izby Rolniczej. - Na rynku zaczęły pojawiać się młode ziemniaki krajowe. Produkt ten przeznaczany jest na lokalną - krajową - konsumpcję. Kwestia koronawirusa, w jego przypadku, nie ogrywa większego znaczenia. Targowiska znów są czynne i obrót tym towarem odbywa się w miarę swobodnie. Ten stan rzeczy powinien się utrzymać, chyba, że znów, nie daj Boże, sytuacja epidemiologiczna ulegnie pogorszeniu - zaznacza ekspert.
Nasz rozmówca podkreśla, że ziemniaków w sklepach nie brakuje i zabraknąć nie powinno, Przyznaje jednak, że w marcu, gdy rząd zaczął wprowadzać pierwsze obostrzenia w związku z wystąpieniem koronawirusa w Polsce, zainteresowanie ziemniakami wśród konsumentów wzrosło i i w niektórych miejscach pojawiły się nawet chwilowe niedobory tego produktu (cena też wówczas delikatnie podskoczyła). Te jednak szybko, wręcz ekspresowo, uzupełniano. - Rynek, kolokwialnie rzecz ujmując, nie jest pusty. W sieciach handlowych mamy przecież duży asortyment ziemniaków z importu, głównie z Południa Europy, eksport uaktywnił już też Izrael. Konsumenci mają więc w czym wybierać - mówi Kornel Pabiszczak. Zwraca przy tym uwagę na jeszcze jedną bardzo istotną sprawę: - Osobną kwestią jest cena. W sytuacji epidemiologicznej, niestety, zawsze znajdzie się, ktoś, kto chce zrobić interes, i te ceny warzyw nie są niskie. Przyznam szczerze, że nie pamiętam sytuacji, w której ziemniak, określmy go starym, kosztowałby na targowisku o tej porze roku 2,50 zł/kg, a tak właśnie jest teraz. Na tym nie kończy. - Na uwadze trzeba mieć jednak to, że to nie koronawirus wywindował ceny ziemniaków. One są przecież wysokie od dłuższego czasu. Od jesieni ceny ziemniaków w detalu, pomijając masowe oferty marketowe, nie spadły poniżej 1,00-1,50 zł/kg (przynajmniej ja nie spotkałem się z taką sytuacją). Zdaniem specjalisty z WIR-u, wpływ na to miała przede wszystkim susza: - Ziemniak jest jednak rośliną, która ma duże wymagania wodne. Jej braki w ubiegłym sezonie plantatorzy ziemniaków odczuli więc szczególnie. W naturalny sposób spadek plonów próbowali rekompensować sobie ceną. Jest to w warunkach gospodarki rynkowej czymś zupełnie naturalnym.
Co będzie dalej? - Trudno to przewidzieć. (...). Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Polska, niestety, już dawno utraciła miano czołowego producenta w Europie. Tych ziemniaków nie mamy już tak dużo. Nie jest to już nasz sztandarowy produkt eksportowy. W związku z czym, w dobie zamkniętych granic, utrudnionego obrotu między państwami, może nie zabrzmi to najlepiej, ale nie znajdujemy się, mimo wszystko, w złej sytuacji, produkcja ziemniaków bowiem, mówiąc kolokwialnie, się nie kisi, jak to bywa w przypadku pieczarek czy szparagów - zwraca uwagę Kornel Pabiszczak. Z tego też względu, według eksperta WIR-u, rodzimy rynek ziemniaka powinien się obronić. - Sądzę, że będzie to rynek zrównoważony. Podaż będzie na tym samym poziomie, co popyt, o ile - oczywiście - kwestie suszowe się nie pogłębią, bo tu jest jeszcze ciągle tzw. gdybanie. (...). Jeśli pogoda nie zafunduje nam głębokiej suszy, to myślę, że możemy być spokojni o bieżący rok - zaznacza nasz rozmówca.
Kornel Pabiszczak zachęca do kupowania polskich ziemniaków. - Choć ich ceny są i pewnie będą wyższe od tych z importu. Zdecydowana większość naszych ziemniaków to jednak bulwy wysokiej jakości. Ponadto trzeba przecież wspierać rodzimych producentów - podkreśla.
Czy wysoka cena ziemniaków zachęciła rolników do zakładania plantacji? - Taka sytuacja rzeczywiście bywa nęcąca, ale myślę, że jeśli tak się stało, to dotyczyło niewielkiego grona rolników. Idziemy w kierunku produkcji specjalistycznych, odchodzimy od tych tradycyjnych. Produkcja ziemniaka staje się inwestycją długofalową. Ci, którzy wiążą swą przyszłość z ziemniakiem, stawiają przechowalnie, deszczują pola. Tego nie da się zrobić od tak, po prostu, gdy widzimy, że na rynku jest dobrze - zwraca uwagę nasz rozmówca. - To, że system przechowywania ziemniaków zmienił się w ostatnich latach, widać po samych bulwach. Mamy drugą połowę maja, a ziemniaki z zeszłorocznych zbiorów nadal są niezłe. Jeszcze parę lat wstecz, gdy o tym czasie zaopatrywaliśmy się w ziemniaki, trafialiśmy na bulwy z kiełkami, choć wpływ na ten stan rzeczy ma też chemia - środki zapobiegające kiełkowaniu - zaznacza Kornel Pabiszczak. Nasz rozmówca rozwija także wątek nawadniania: - Takie działania w szczególności podejmują ci, którzy prowadzą produkcję warzyw, w tym ziemniaków, zwłaszcza wczesnych. To jest podstawą sukcesu w uprawie. Jest to jednak droga technologia.