Hądzlik: Wznowiliśmy próbne doje na wniosek hodowców
Badania świadczone przez PFHBiPM mają zostać wznowione 6 kwietnia. Będą wykonywane tylko w tych gospodarstwach, w których na usługę zgodzą się właściciele stada.
- Początkowo, w związku z wprowadzeniem stanu zagrożenia epidemiologicznego sami zdecydowaliśmy o wstrzymaniu badań wartości użytkowej stad, ale po telefonach hodowców zdecydowaliśmy się na ich wznowienie - tłumaczy Leszek Hądzlik, prezydent Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
Rezygnacja z dojów kontrolnych dla hodowcy, według Leszka Hądzlika, można skutkować spadkiem jakości mleka. A to z kolei wpłynie na zysk z jego produkcji.
- Wyniki tych badań są potrzebne hodowcy do zarządzania stadem. Dzięki nim doskonale wie, co z daną sztuką się dzieje. Jak ją żywić. Zaniechanie próbnych dojów w dłuższej perspektywie grozi pogorszeniem składu mleka, stanu zdrowia krów, problemami z komórkami somatycznymi czy ketozą - wymienia Leszek Hądzlik.
A, jak dalej tłumaczy, zaniedbania chwilowe doprowadzające do zwiększenia się liczby komórek somatycznych w mleku, mogą spowodować, że hodowca, zgodnie z wyliczeniami mleczarń, będzie otrzymywał niższa kwotę za mleko przez kolejne 3 miesiące, mimo iż później poprawi jego wynik.
- Wiemy, że niektórzy rolnicy nie będą chcieli, abyśmy wykonywali u nich próbne doje - nic na siłę. Są jednak tacy, którzy sami do nas dzwonią i chcą byśmy przyjechali, bo wiedzą, czym może grozić zaniechanie tych czynności - zaznacza Leszek Hądzlik.
Przekonuje, że do usług pracownicy PFHBiPM będą podchodzić z dużą dozą ostrożności, zachowaniem wymaganej odległości oraz stosując środki higieny. Mają być oni wyposażeni w rękawiczki, kombinezony i płyny dezynfekcyjne.
- To jest naprawdę trudny okres. Ale ta sytuacja powoduje, że produkt, który jest wytwarzany, musi być jak najlepszej jakości, żeby potem mógł konkurować - wyjaśnia Leszek Hądzlik.
Czytaj także: Mleczarnia odmawia skupu mleka!
Dotarły do nas sygnały, że nie tylko rolnicy boją się kontaktów z pobierającymi próbne doje, ale i odwrotnie. Czy pracownicy Federacji w przyszłym tygodniu wsiądą do aut i wyjadą do gospodarzy?
- Zdaję sobie sprawę z tego, że zarówno wśród pracowników, jak i hodowców pojawiają się obawy. Każdy z nas się boi. Podobnie jak w innych zakładach ludzie pracują, tak i tutaj zależy też nam na tym, by praca miała swoją ciągłość. Nasi zootechnicy muszą też zrozumieć, że za nic pensji nie będzie. Będzie pewne minimum i możliwość wykorzystania urlopów, ale jeśli ktoś nie będzie w ogóle pracował, to jak sobie to wyobraża? Przecież nikt nie wie, jak długo to wszystko potrwa - zastanawia się Leszek Hądzlik.
I dodaje: Mleko jest codziennie odbierane. To co, miałoby nie być odbierane, bo wybuchła epidemia? Każdy z nas musi przestrzegać najwyższych zasad bezpieczeństwa, utrzymywać odległość, po każdej czynności dezynfekować ręce. Wiem, że te reguły są przestrzegane.