GLW o pomyśle zamknięcia granicy: musimy działać racjonalnie i zgodnie z prawem
Od chwili pojawienia się pierwszej informacji o ognisku pryszczycy w Niemczech, w Polsce zwołano pilnie spotkania, powołano sztaby kryzysowe. Choroba ta jest jednym z głównych tematów poruszanych na spotkaniach z rolnikami. Jak bardzo poważną chorobą jest pryszczyca?
Z wszystkich chorób, o których mówimy, a więc afrykańskim pomorze świń, niebieskim języku, rzekomym pomorze drobiu czy grypie ptaków, pryszczyca jest chyba najgroźniejszą chorobą. Rzeczywiście jest to bardzo poważne zagrożenie. Nawet patrząc na to, co się dzieje w tej chwili w Niemczech. Mieli jedno ognisko w stadzie, które de facto było jakimś hobbystycznie prowadzonym przez osobę, którą trudno nazwać rolnikiem. Te zwierzęta nie wykazywały książkowych objawów. Wybito bawoły, wybito w obszarze kilometra wszystkie świnie, owce, kozy. Znaleziono jedno gospodarstwo kontaktowe 20 km od tego podmiotu i wszystkie kozy wybito.
Na razie jest spokojnie, nic się nie dzieje. Badania są prowadzone wokół ogniska. Nie znaleziono cyrkulacji wirusa. Wprowadzono całkowity zakaz polowań w obszarze 10 km, który utworzono wokół ogniska pryszczycy. Prowadzi się tylko odstrzał dzików związany z ASF-em. I tam bada się ewentualnie występowanie wirusa pryszczycy, ponieważ dziki też są wrażliwe na ten patogen. Na razie nie słychać, żeby coś było więcej, ale i tak już „pół świata” zamknęło Niemcy na eksport właściwie wszystkiego, co produkują zwierzęta przeżuwające czyli mleko i mięso oraz świnie.
Wirus pryszczycy bardzo łatwo się roznosi
Są rejony, gdzie pryszczyca wcześniej występowała?
Mnóstwo jest takich stref poza Unią Europejską. Wirus, który wykryto w Niemczech, to jest wirus, który w do 99,8% wykazuje podobieństwo do tego, który panuje w Turcji, czy Iranie.
Dlaczego jest to najgroźniejsza choroba?
Dlatego że bardzo łatwo się roznosi. Po prostu bardzo łatwo ją przenieść, zarówno z wiatrem na krótkich odległościach wynoszących 2-3 km. I bardzo długo utrzymuje się w środowisku, na kołach, na ubraniach, na narzędziach.
W Polsce pryszczyca występowała kiedykolwiek?
W 1971 roku była u nas po raz ostatni.
Główny lekarz weterynarii: nie możemy wprowadzić embarga
Pojawiają się głosy o to, by wprowadzić zakaz importu zwierząt z Niemiec.
Są takie postulaty i tutaj trzeba za każdym razem patrzeć na to, że nasze postępowanie musi być, po pierwsze bardzo racjonalne, a po drugie - zgodnie z prawem. Wiem, że łatwo się mówi : wprowadźmy embargo. Nie ma granicy między nami a Niemcami. Z punktu widzenia logistycznego musielibyśmy zamknąć granicę, zablokować wszystkie drogi łączące Polskę i Niemcy. Ludziom do pracy byśmy nie pozwolili jeździć po obu stronach granicy, bo drogi wtedy trzeba zablokować. Na każdej z tych dróg mamy postawić 24-godzinne patrole? Pamiętajmy, że to jest cała granica.
Ale druga rzecz jest taka, że przepisy, które obowiązują, są takie, że owszem może minister rolnictwa wprowadzić zakaz, jeżeli w kraju członkowskim Unii Europejskiej wybuchnie jakaś choroba, ale tylko do czasu, kiedy komisja wyda odpowiedni akt prawny nakładający restrykcje w tej sprawie. A w tym przypadku mieliśmy sytuację, w której w piątek po południu dowiedzieliśmy się o pryszczycy. Minęła sobota i niedziela, gdzie zwołaliśmy sztaby kryzysowe. Weterynaria robiła już swoją robotę razem z wojewodami przy granicy. A w poniedziałek już się przyjęto decyzję komisji w tej sprawie. A prawo mówi, że automatycznie musimy wygasić ewentualny zakaz krajowy w momencie, kiedy komisja wyda stosowny akt prawny. I kolejna sprawa, chyba najistotniejsza w tym wszystkim. Nie było przesłanek merytorycznych, dlatego że Brandenburgia sama wprowadziła zakazy przemieszczeń, które obowiązują jeszcze po opublikowaniu przez komisję decyzji.
Mamy pretensje bardzo często do różnych naszych partnerów handlowych, że nie przestrzegają regionalizacji. Pierwsza sytuacja kryzysowa, a my sami mówimy: nie interesuje nas regionalizacja.
Co pan doktor zaleca hodowcom świń, bydła, kóz i owiec?
Są zasady bioasekuracji określone w międzynarodowych standardach. Oczywiście nie da się z obory zrobić szpitala. Jest kilka rzeczy podstawowych, których musimy przestrzegać. Pozyskiwanie wszystkich zwierząt ze znanego źródła, a nie od przygodnych handlarzy, którzy oferują nam zwierzęta. Zależy nam na uświadomieniu hodowców, bo niektórzy jeszcze mogli się nie obudzić, że jest takie zagrożenie i będą chcieli się połasić na tanie krowy czy świnie nie wiadomo skąd. Kolejna sprawa - słoma i siano. Niezwykle istotna rzecz. Przenoszą też bardzo łatwo wirusa. Powinniśmy użytkować siano i słomę z wiadomych źródeł.
"Nie wiemy czy do zakażenia pryszczycą doszło w sposób przypadkowy czy celowy"
O czym jeszcze powinny pamiętać hodowcy?
Nie zapraszać żadnych gości postronnych. Gospodarstwo, gdzie wykryto pryszczycę, było ekologiczne. Tam przychodzili ludzie, zwiedzali, oglądali. Nie wiemy, kto mógł tam być. Powinniśmy unikać takich sytuacji, powinniśmy oddzielić jednak zwierzęta od nieznanych i potencjalnie niebezpiecznych źródeł patogenów. Nie mamy nawet pewności, czy do zakażenia doszło w sposób celowy czy przypadkowy? Skąd w środku kontynentu nagle wirus, który jest charakterystyczny dla Turcji czy Iranu?
Jak duże jest ryzyko, że pryszczyca dotrze do Polski?
Myślę, że powinniśmy spokojnie przyglądać się sytuacji przez najbliższe tygodnie, żeby zobaczyć, czy w Niemczech sytuacja jest stabilna, czy następuje rozwój epidemii. I oczywiście, jeśli chodzi o zakupy zwierząt, to z pełnymi papierami i identyfikacją. Mieliśmy sytuację, już po wykryciu w Polsce choroby niebieskiego języka, gdzie do Wielkopolski przyjechało bydło bez świadectwa zdrowia i rolnik nie chciał się zgodzić nie zabicie bydła, ponieważ tłumaczył, że to są zdrowe zwierzęta. Taką mamy czasem świadomość - niestety.
O bioasekuracji zwykło się mówić w kontekście produkcji trzody chlewnej. Ale teraz wzmożona czujność w tym zakresie dotyczy także innych gatunków zwierząt.
Umówmy się, że nasze prababcie nie wprowadzały gości z zewnątrz do obór czy chlewni, żeby nikt „uroku” na zwierzęta nie rzucił. Nawet w tych zabobonach ludowych coś było, z czegoś to wynikało.
Zmiany klimatu powodują pojawianie się nowych chorób zakaźnych zwierząt w Polsce
Czy była taka sytuacja w przeszłości, by Polska borykała się z tak poważnymi chorobami zakaźnymi w najważniejszych sektorach produkcji zwierzęcej: drobiu, świń i bydła? Choroba niebieskiego języka, ASF, rzekomy pomór drobiu, ptasia grypa. A teraz jeszcze widmo pryszczycy...
Część chorób występuje w związku ze zmianami klimatu. Patogeny, które do tej pory były charakterystyczne wyłącznie dla klimatu ciepłego, śródziemnomorskiego, afrykańskiego czy azjatyckiego przenoszą się na bardziej północne części globu. Świetnym przykładem jest tu wysoce zjadliwa grypa ptaków, która generalnie była chorobą Azji. I to tej południowo-wschodniej. Natomiast w tej chwili mamy sytuację, gdzie wysoce zjadliwa grypa ptaków już endemicznie, czyli stacjonarnie cały rok, występuje w populacji ptaków zarówno w Azji, jak i w Europie, na Bliskim Wschodzie czy też w Ameryce Północnej. Wirus więc już się rozprzestrzenił dość znacznie.