Bezglebowa uprawa w gospodarstwie Chenczke
Właściciele, Anna i Krzysztof, już w latach 90. postawili na innowacje, które zmieniły losy firmy. Obecnie gospodarstwo jest niemal w pełni zautomatyzowane, a stery przejął syn państwa Chenczke, Mariusz. Od lat gospodarstwo współpracuje także z Wielkopolskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego w Poznaniu i należy do Sieci Gospodarstw Demonstracyjnych WODR.
- W 1992 roku gospodarstwo założyli rodzice, Anna i Krzysztof Chenczke. Przez lata sukcesywnie było ono rozbudowywane o nowsze szklarnie. Dzisiaj łączna powierzchnia gospodarstwa wynosi 15 hektarów - mówi Mariusz Chenczke.
Naturalna ochrona
Gdy wchodzi się do szklarni, wzrok przykuwają wysokie zielone pnącza, gęsto rosnące w licznych rzędach. Środkiem jeżdżą wózki bezobsługowe, które przewożą pomidory w skrzynkach.
- W październiku uprawa szklarniowa dobiega końca, mamy 2-3 tygodnie zbiorów, po czym wszystko zostaje wywiezione i przygotowywane na nowy sezon, który zaczynamy w styczniu - wyjaśnia Mariusz Chenczke.
Pomiędzy roślinami można dojrzeć biało-żółte skrzynki, a w nich pomocne owady. - Pomidory w szklarniach są chronione biologicznie i są zapylane przez trzmiele, które są dostarczane w każdym tygodniu produkcyjnym. Następnie zapylają kwiatki i z tego po kilku tygodniach jest owoc, który dalej jest zbierany i trafia do konsumentów.
Biologia ma duży udział przede wszystkim w ochronie roślin. - Nie da się w rok w 100% zastąpić środków chemicznych. W tym gospodarstwie ochrona biologiczna jest wdrażana od około 10 lat. Mowa tu o wabikach na szkodniki, które zmniejszają nasilenie tych szkodników - mówi Mariusz Chenczke.
I dodaje: - Ochroną biologiczną jest również rozwieszenie lepów. Jak ktoś w domu używa lepu na muchy, tak samo i my stosujemy to w szklarni.
Sam proces ochrony biologicznej jest długotrwały, ale bardzo skuteczny.
- Systematyczne wprowadzanie biologii z początkiem produkcji każdego roku prowadzi do tego, że po kilku sezonach jest łatwiej kontrolować uprawę. Nie jest tak, że ochronę biologiczną wprowadzimy dzisiaj i za miesiąc zacznie ona działać. Musi być w szklarni, mieć takie same warunki klimatyczne i tutaj żyć. Taka ochrona daje skuteczność pomiędzy 90% a 100%.
Bezglebowo znaczy bezpieczniej
W szklarni nie widać nawet kawałka ziemi. Pomidory rosną na rynnach uprawowych, a więc nie mają kontaktu z gruntem.
- Jest to uprawa pomidora, która rośnie bezglebowo, czyli na wełnie skalnej przetworzonej w matę. Dzięki tej technologii wszystkie prace odbywają się na wysokości, więc jest to łatwiejsze przy zbiorze dla pracowników - mówi Mariusz Chenczke.
Komfort pracy to jedno, ale ważniejsza jest jakość produktu.
- Taki rodzaj uprawy jest bezpieczny. Roślina nie ma styczności z glebą, w której żyje dużo patogenów i roztoczy - mówi gospodarz.
- Uprawa na wełnie kamiennej daje możliwość uzyskania produktu bardzo zdrowego w porównaniu do podłoży gruntowych, gdzie w gruncie mamy dużo różnych patogenów. Podłoże z wełny kamiennej jest czyste i jałowe - dodaje Stanisław Zabarski, główny doradca Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w powiecie kaliskim.
I dodaje: - Nie powinniśmy absolutnie obawiać się zakupu pomidorów ze szklarni, ponieważ w szklarniach panuje inny mikroklimat, nie ma tej wilgotności. Pomidory są chronione biologicznie i nie wymagają oprysków przeciwko chorobom, dlatego owoce są bardzo zdrowe.
To właśnie pan Stanisław od początku współpracuje z właścicielami i był świadkiem wprowadzanych przez nich innowacji. Obecnie gospodarstwo należy do Sieci Gospodarstw Demonstracyjnych WODR i jest przykładem dla innych.
- Gdy podejmowałem współpracę z rodzicami pana Mariusza, to byliśmy młodymi ludźmi pełnymi energii i zapału, bardzo pracowitymi i otwartymi na nowości. Oni byli jedynymi z pierwszych, którzy na początku lat 90. weszli w przełom technologiczny, czyli przejście z uprawy pomidorów gruntowych, gdzie rolnik w kaloszach stał z wężem i podlewał ziemię, na nowoczesną uprawę na wełnie kamiennej, która wymagała precyzyjnego nawożenia i nawadniania - wspomina Stanisław Zabarski.
Dzięki laserom sortują pomidory
Dzisiaj gospodarstwo jest wyposażone niemal we wszystko, co dostępne na rynku.
- Mamy wózki hydrauliczne do opuszczania i obróbki pomidorów górnych, kolejkę indukcyjną, która działa bez obsługi pracownika i jest sterowana elektronicznie, komputer klimatyczny, gdzie wprowadzamy parametry temperatury, wilgotności i grzania rur dolnych w wegetacji, wentylatory cyrkulacyjne, kurtynę cieniującą i energetyczną, zbiornik buforowy, który służy do zabezpieczania ciepłej wody na wypadek awarii i topnienia śniegu na dachu oraz sortownię - wylicza Mariusz Chenczke.
Technologia ma udział również przy nawożeniu. - Nawożenie uprawy pomidora jest sterowane komputerowo, czyli wprowadzamy parametry do komputera nawozowego i woda oraz nawozy mineralne są dozowane poprzez kroplowniki do maty. Dodatkowo podajemy dwutlenek węgla do roślin, dzięki czemu owoc jest większy i powietrze jest świeższe - opowiada gospodarz.
W pobliżu szklarni znajduje się nowoczesna sortownia. Duża hala wypełniona jest maszynami oraz dziesiątkami palet pomidorów.
- Magazyn jest tu od 10 lat, został utworzony w ramach grupy producentów warzyw. Jest wyposażony w kompletne maszyny do sortowania pomidora, począwszy od automatycznych rozładunków po układarki i bandownice - opisuje Mariusz Chenczke.
Co ciekawe, sortownica rozróżnia nawet kolory pomidorów, dzięki czemu nie trzeba ich ręcznie konfekcjonować.
- Pomidor jest sortowany pod względem koloru, rozmiaru, wagi. Po prześwietleniu pomidora przez laser wiadomo, do którego opakowania ma on trafić. Zbieramy pomidory czerwone, pomarańczowe lub jasnopomarańczowe, te kolory są rozsortowywane. Są też pomidory malinowe, które są układane bezpośrednio we wytłoczkę i etykietowane - mówi Mariusz Chenczke.
Truskawki, czyli marzenie z dzieciństwa
W gospodarstwie państwa Chenczke wiodącą uprawą są pomidory, ale to nie jedyny rodzaj produkcji.
- Truskawki to mój pomysł. Jak przejąłem gospodarstwo, to pierwsze co zrobiłem, to założenie produkcji truskawki. To było moje marzenie z dzieciństwa - mówi Mariusz Chenczke.
I dodaje: - Zacząłem szukać producentów w Holandii, gdzie truskawka jest najbardziej uprawiana. Zacząłem jeździć i podpatrywać, znalazłem firmę doradzającą i tak powstała szklarnia. Ale Holendrzy niechętnie zdradzają tajemnice. Dużo dowiedziałem się też przez Internet, a później pojechałem zobaczyć jak to ma wyglądać.
Choć marzenie zostało zrealizowane, początki okazały się trudne. - Różnica jest taka, że pomidora sadzimy w szklarni w styczniu, a truskawkę w sierpniu. To są zupełnie inne parametry, począwszy od temperatur. Truskawka lubi chłodno, a pomidor ciepło. Przestawienie myślenia z jednej produkcji na drugą nie było łatwe. Zajęło mi dwa lata, żeby zrozumieć uprawę truskawki – opowiada Mariusz Chenczke.
Trudności mimo satysfakcji
Sama produkcja przynosi zysk i daje satysfakcję gospodarzom, natomiast zaczęły pojawiać się nowe przeszkody.
- Jeżeli chodzi o węgiel opałowy, to sytuacja jest krytyczna. Koszt wzrósł praktycznie o 400% do roku poprzedniego - mówi Mariusz Chenczke.
Problem dotyczy głównie ogrzewania, co w przypadku utrzymania szklarni jest ogromnym wyzwaniem.
- Na ogrzanie cyklu produkcyjnego zużywamy ok. 8 tysięcy ton opału. Musimy grzać , kiedy jest śnieg na dachu, żeby go stopić. Musimy grzać gdy jest zimno, żeby rośliny nie zmarzły. Musimy grzać jak jest gorąco, żeby wyrzucić wilgotność powietrza ze szklarni. Cykl grzewczy trwa u nas przez 12 miesięcy. To nie jest tak, że jak jest ciepło, to szklarnie nie są ogrzewane - tłumaczy Mariusz Chenczke.
Niezależnie od trudności, gospodarz nie zamierza się poddawać. - Jestem dumny z tego, że mogłem przejąć gospodarstwo i je prowadzić. Przez sortownię w sezonie przechodzi około 7 tysięcy ton pomidorów. Skala produkcyjna jest optymalnie prowadzona i robimy to jak najlepiej umiemy - kończy Mariusz Chenczke.
ZOBACZ TAKŻE: Przy pomidorach pracownik najbardziej kosztotwórczy
- Tagi: