Polaków nie stać na jajka w cenie 5 zł za sztukę [PODCAST]
- Są tacy, którzy uważają, ze chów klatkowy musi zniknąć. To są przede wszystkim aktywiści organizacji prozwierzęcych. Z drugiej strony są ci, którzy są tradycjonalistami i uważają, ze chów klatkowy jest potrzebny. Natomiast realiści i jak do nich należę, uważają, że chów klatkowy, tak czy inaczej - pozostanie z nami - mówi Mariusz Szymyślik, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Obecnie w Polsce jajka produkowane są w czterech podstawowych systemach: klatkowym, ściółkowym, na wolnym wybiegu i w ekologii. Dominuje chów klatkowy. Stanowi bowiem aż 80% całego wypuszczanego na rynek wolumenu. Wszystko jednak wskazuje, że w ciągu najbliższych lat udział procentowy jaj z systemu produkcji klatkowej będzie się zmniejszał na rzecz alternatywnych (a więc trzech pozostałych). Nie stanie się jednak tak, że taka produkcja całkowicie zostanie zaprzestana.
- Chów klatkowy jest najmniej narażony na czynniki środowiskowe, a z drugiej strony daje pewne bezpieczeństwo, ponieważ charakteryzuje się najwyższą wydajnością. Bezpieczeństwo, mam na myśli sytuacje, które zdarzają się od czasu do czasu po stronie podażowej, czyli inaczej mówiąc - kiedy na rynku jest mniej jaj, niż powinno być. Wtedy ten chów klatkowy ratuje sytuację. Tak jest m.in. teraz kiedy ceny jaj są wysokie. One są wysokie ze względu na różnego rodzaju tendencje inflacyjne, o których wszyscy wiemy z jednej strony. Z drugiej strony ze względu na niechęć producentów do powiększania pogłowia. I w tej chwili, gdyby nie chów klatkowy, gdyby nie ten zasób, który mamy, to pewnie byłoby bardzo źle, jeśli chodzi o ceny jaj w Polsce – zaznacza Mariusz Szymyślik.
Czytaj także: Zarabia na drobiu wolnorosnącym. Jak to robi? [ZDJĘCIA]
Dyrektor KIPDiP wyjaśnia, że grypa ptaków w takich krajach, jak Włochy i Francja powoduje ogromne straty. Te braki na rynku unijnym są zatem zapełniane jajkami z Polski.
- W Polsce produkcja jaj jest bardzo efektywna z ekonomicznego punktu widzenia. I dzięki temu możemy dostarczać sporą ilość jaj na rynki zagraniczne. Ponad 30% jaj eksportujemy. I nie mówię tylko o jajkach w skorupkach, ale i przetwórstwie – tłumaczy Mariusz Szymyślik.
Szef KIPDiP dodaje, że można spodziewać się rozwoju polskiej produkcji jaj w takim kierunku, w jakim podążają inne europejskie państwa.
- Są takie kraje, gdzie produkcja z chowu klatkowego stanowi połowę całego wolumenu, a druga połowa to chów alternatywny. Są kraje, gdzie jest na odwrót niż u nas. W 80% to jest chów alternatywny, 20% to są chowy klatkowe, a są też takie kraje, gdzie prawie cała produkcja to są chowy alternatywne – podaje Mariusz Szymyślik.
Mowa o takich krajach, jak Wielka Brytania, Niemcy, Szwajcaria, Austria.
Pytamy, czy drobiarzom w tych państwach opłaca się produkować jaja w takich systemach?
- To się opłaca, bo konsumentom chcą za to płacić. Gdybyśmy spojrzeli na mapę Europy i świata, próbowali się zastanowić, dlaczego w niektórych krajach dominują systemy alternatywne, w innych klatkowe, to okazałoby się to z tym, że wiąże się to z zamożnością społeczeństwa. W biedniejszych krajach konsumenci chcą kupować jaja jak najtańsze, a więc z chowu klatkowego, natomiast w tych bogatych krajach - niekoniecznie przywiązują wagę do tego, jak dużo wydają na jaja w sklepie – dodaje Mariusz Szymyślik.
Czytaj także: Jak produkować drób, by nie szkodzić środowisku i klimatowi?
- Tagi:
- drób
- chów klatkowy
- jaja