Przybyłowie uprawiają 160 ha i utrzymują 140 krów [VIDEO]
Robot wymaga zmiany myślenia
Walenty i Mikołaj Przybyłowie podkreślają, że decyzja o zainwestowanie w roboty udojowe wiązała się z dużymi nerwami.
- To była trudna, ale z perspektywy czasu uważam, że bardzo dobra decyzja. Twierdzę, że dzięki robotom, dzisiaj krowy są utrzymywane dłużej w stadzie. Jest mniejsze brakowanie - zauważa starszy z hodowców.
- Na hali udojowej krowy były zdecydowanie bardziej nerwowe. Były też większe problemy z nogami i wymionami - dodaje rolnik zaznaczając, że przy robocie, hodowca musi zmienić podejście do pracy. - Trzeba zmienić wręcz styl życia: inaczej pracować, inaczej myśleć... - przyznaje Przybył.
Krowy średnio podchodzą do robotów 2,7 raza na dobę. Rekordzistki w stadzie dają powyżej 60 litrów mleka w ciągu doby, a w laktacji niektóre sztuki przekraczają 15 tys. kg.
- Generalnie na robotach jest takie założenie, żeby krowa przynosiła w jednym udoju 10 litrów mleka. Wtedy wymię się szybciej regeneruje, nie ma na sobie dużego obciążenia
- mówi hodowca na podstawie własnych doświadczeń i informacji pozyskanych od specjalistów. Oprócz robotów udojowych firmy GEA, w oborze Przybyłów bardzo ważny jest system zgarniania obornika.
- Kiedyś robiliśmy to Ursusem C-330. Dzisiaj zgarniacz jedzie automatycznie po ganku gnojowym raz na dwie godziny. Dzięki temu krowy mają czysto, co również wpływa na zdrowotność, a nam odpada codzienna praca - wyjaśnia Walenty Przybył.