Polska żywność do Afryki?
W krajach afrykańskich rośnie popyt na zboża i nabiał, a więc to, co polscy rolnicy i przetwórcy wytwarzają na dużą skalę. Zdaniem specjalistów Polska powinna właśnie szukać rynków zbytu swoich produktów rolno-spożywczych.
Szacuje się, że za piętnaście lat rynek żywności w Afryce urośnie do kwoty biliona dolarów. Byłaby to wartość trzykrotnie wyższa niż obecnie. Według Szczepana Wójcika, prezesa Fundacji Wsparcia Rolnika Polska Ziemia należy poważnie myśleć nad tworzeniem siatki relacji handlowych z partnerami z Afryki. - Wszystkie dane wskazują na to, że rośnie tam popyt na zboża i nabiał. Obie te kategorie produktów jesteśmy w stanie wytwarzać na ogromną skalę i sprzedawać mieszkańcom Afryki. Dotychczas naszym największym kontrahentem po tamtej stronie pozostawała Republika Południowej Afryki (ok. 0,5 mld dolarów rocznie), a kolejne miejsca zajmowały kraje saharyjskie. Najwyższy czas spojrzeć na tzw. Afrykę subsaharyjską i opracować zwartą strategię ekspansji - podkreśla Szczepan Wójcik.
Czytaj także: Afrykanie czekają na polskich fachowców od rolnictwa KILK
Szczepan Wójcik dodaje, że w Europie da się zaobserwować swego rodzaju nasycenie produktami rolno-spożywczymi (i ich dostawcami) i ciężko tu o nowe rynki. Warto się raczej zastanawiać, jak utrzymać to, co już mamy, zwłaszcza w kontekście zalewania Unii przez ukraińskie produkty rolne.
- Odbiorcy po drugiej stronie Atlantyku są dla naszego rolnictwa właściwie nieosiągalni. Cały czas intensyfikowane są działania na rynkach dalekowschodnich. Pamiętajmy jednak, że Chiny to nie wszystko - mówi prezes Fundacji Wsparcia Rolnika Polska Ziemia.
- Afryka to kontynent najzasobniejszy w surowce energetyczne oraz metale i kamienie szlachetne. To kontynent charakteryzujący się największym wskaźnikiem przyrostu naturalnego. To także teren, który razem z Ameryką Łacińską dysponuje ok. 80 proc. światowych rezerw ziemi nadających się pod uprawy. Obok tego wszystkiego występuje tam deficyt zaplecza eksperckiego, jak również podstawowych technik upraw i hodowli- zauważa Szczepan Wójcik.
Czytaj także: Chiński rynek czeka na polskie produkty KLIK
Kto już pojawił się na rynku afrykańskim? Sytuację świetnie wykorzystują „tradycyjni” partnerzy krajów afrykańskich, czyli byłe centra kolonialne. Brytyjczycy, Portugalczycy i Francuzi do dziś potrafią skutecznie promować swoje firmy na czarnym lądzie. - Od jakiegoś czasu do gry weszli również Chińczycy i Hindusi, oferując Afrykanom szeroki wachlarz dóbr i usług (począwszy od najdrobniejszego handlu rodzinnego). Niedługo może zabraknąć miejsca przy stole, na którym serwuje się afrykański tort - komentuje Szczepan Wójcik.
Czy Afrykanie chętnie sięgną po polskie produkty?
- W tym przypadku mamy do czynienia nie z uwielbieniem dla jakiegoś konkretnego kraju-importera, tylko z generalnym postrzeganiem żywności importowanej jako tej „premium” - tłumaczy Wójcik i dodaje, że dla afrykańskiego odbiorcy nie ma (przynajmniej na razie) większego znaczenia, czy kupuje polskie, francuskie czy niemieckie. Ważne, że pochodzi z „zewnątrz” i przez to jest „lepsze”.
Trzeba oczywiście zdawać sobie sprawę, że zawiązanie współpracy handlowej z Afryką wiąże się z pewnym ryzykiem. - Wiemy o wciąż często wystepujących tam (zwłaszcza w Kongo i Nigerii) problemach z nieuczciwymi kontrahentami, korupcją oraz powoływaniem się na wpływ (które notabene nie istnieją). Dlatego też kluczową rolę w docieraniu do potencjalnych odbiorców winny odgrywać nasze placówki dyplomatyczne, których wiedza o realiach poszczególnych krajów Afryki stanowi duży atut - tłumaczy Szczepan Wójcik.