Ziemniak ziemniakowi nierówny
120 odmian ziemniaka jest dostępnych w Polsce. Które z nich najbardziej ci smakują? Nie wiesz? Nie martw się, większość z nas nie ma zielonego pojęcia o różnicach między nimi.
Zdarzyło ci się, że kupiłeś kilogram kartofli w warzywniaku i zrobiłeś z nich pyszne puree. Kolejnym razem to samo danie z identycznymi składnikami nie było jednak tak dobre. Stałeś się kiepskim kucharzem? Niekoniecznie. Winę za to może ponosić odmiana warzywa. Dla większości konsumentów ziemniak to ziemniak. A jednak. Jak przekonuje Krzysztof Korolewicz z firmy Europlant, która zajmuje się produkcją i sprzedażą sadzeniaków, istnieją ogromne różnice, które dotyczą nie tylko wyglądu, ale i smaku czy typu miąższu. - Nie zwracamy uwagi na odmianę i miejsce pochodzenia, dlatego ziemniak staje się anonimowym towarem, o którym kompletnie nic nie możemy powiedzieć - żałuje Korolewicz. Dodaje, że brak odpowiedniego podejścia do tego warzywa przez producentów i handlowców powoduje, iż nie jest odpowiednio doceniane przez konsumentów. - Potencjalny klient kupuje je przypadkowo. Jest to na zasadzie: poszedłem do sklepu i kupiłem ziemniaki. Jeśli mi nie smakowały, obrażam się na wszystkie ziemniaki, bo natrafiłem na odmianę gorszą - wyjaśnia Krzysztof Korolewicz. A przecież istnieje 120 odmian. I tak naprawdę każda z nich ma inne walory smakowe. Tylko że w sklepach nie ma żadnych informacji o odmianie, typie kulinarnym czy miejscu pochodzenia (np. w jakim rejonie Polski został wyprodukowany).
Skąd więc potencjalny klient ma wiedzieć cokolwiek o danym kartoflu? - Właśnie z tą niewiedzą chcemy walczyć. Chodzi mi o świadomą produkcję, konsumpcję i obrót. Jest dużo handlarzy ziemniaka, którzy mają kompletnie gdzieś, jaką odmianę sprzedają. Największą krzywdę ziemniakowi robią producent i handlarz, który, jeśli uda mu się kupić dobry ziemniak, stara się wrzucić go w grupę bezimiennych ziemniaków, żeby łatwiej mu było towar sprzedać. Jeśli dalej ktoś się nie zna, wtedy taki fartuszek temu ziemniakowi doczepi, żeby klient go kupił świadomie bądź nie - stwierdza przedsiębiorca.
Kreować kulturę produkcji i sprzedaży
Na lekceważącym podejściu do towaru cierpi cała branża ziemniaczana. - Znam ludzi w całej Polsce, którzy produkują ziemniaki. Mówią, że jest bardzo słabe zainteresowanie, wszystko jest importowane, również w wielkiej masie. Towar jest ładowany w wielkie paczki i jedzie do marketów. Chodzi o to, by przeciwdziałać takiemu kreowaniu rynku przez samych dużych graczy. Wiem, że oni są zmuszeni kupować duże ilości za granicą. Gdyby w Polsce chcieli kupić 100 ton jednej odmiany, mieliby z tym kłopot. Trzeba jednak kreować pewne trendy, zwyczaje handlowe, kulturę produkcji i sprzedaży - mówi przedstawiciel firmy Europlant. Dodaje, że ziemniak anonimowy i złej jakości jest najtańszy. Będzie wówczas konkurował z ryżem lub makaronem. Przedsiębiorstwo od 15 lat prowadzi kampanię, w której stara się zmienić wizerunek kartofla. - Intensywnie działamy od 7 lat. Mówimy o tym w prasie, telewizji. Korzystamy przy tym z autorytetów kulinarnych: Okrasy czy Makłowicza. Dzieci przychodzą do nas na pole, prowadzimy warsztaty dla naukowców, dziennikarzy, blogerów i kucharzy. Ludzie bardzo pozytywnie reagują. Są zdziwieni, że w Polsce jest aż 120 odmian - opowiada Krzysztof Korolewicz.
Produkt niedrogi i zdrowy
Problem w tym, że jeśli nawet poznamy różne odmiany, nie będziemy wiedzieli, gdzie je kupić. - Istnieje pewien paradoks, bo w Polsce mamy obecnie nadprodukcję ziemniaka na dużą skalę. Ale na tym oceanie bezimiennego ziemniaka nie możemy kupić jednej konkretnej odmiany - stwierdza Korolewicz. Dziwi się, dlaczego do wina czy sera jest doczepiona etykieta, dzięki której klienci wiedzą, skąd i jakiego rodzaju jest towar, a w przypadku ziemniaków tego nie ma? Kupując pomidory, coraz częściej natrafiamy w marketach na różnorodność. Możemy wybrać spośród malinowych, koktajlowych czy śliwkowych. Jeśli chodzi o ziemniaki, brakuje tego. Szkoda, bo to warzywo jest zdrowe i niedrogie. - Jest praktycznie w zasięgu ręki każdego. Nie trzeba być majętnym, by z tego korzystać. Ma wartości odżywcze, jest wybitnie zalecany do żywienia dzieci, ale z naszego polskiego stołu troszkę znika - ubolewa Krzysztof Korolewicz.