Rolnicy poszli do urn. Kto w izbach rolniczych?
Dlaczego w wyborach do izb rolniczych udział bierze tak mało rolników? – Izba jest ospała. Tam jest za mało energii – uważa mieszkaniec Rozdrażewa.
Rolnicy wybrali członków 31 Rad Powiatowych Wielkopolskiej Izby Rolniczej. O 422 mandaty ubiegało się łącznie 523 kandydatów. Przy urnach wyborczych zjawiło zaledwie 4% uprawnionych do głosowania. „Wieści Rolnicze” rozmawiały z kilkoma rolnikami, którzy wyjaśniają, dlaczego było aż tak małe zainteresowanie wyborami. – Izba jest potrzebna, ale z kompetentnymi ludźmi – podkreśla były delegat z gminy Dobrzyca. Uważa również, że organizacja ta powinna mieć większy wpływ na sprawy rolnicze. - Byliśmy tylko siłą doradczą, ale nie mogliśmy podjąć żadnych decyzji. Na Zachodzie samorząd rolniczy ma większe prawa – mówi. Z kolei rolnik z gminy Rozdrażew zarzuca izbie bierność. – Izba jest ospała. Tam jest za mało energii. (…) Jest ona prawie niewidoczna. (…) Izba byłaby potrzebna, gdyby miała większy wpływ. Żeby bardziej bombardowała samorządowców, np. podczas różnych nawałnic – twierdzi. Od razu nawiązuje do ostatniej powodzi, po której rolnicy z gminy Rozdrażew, mimo że ich zasiewy zniszczyły nawalne deszcze, nie dostali odszkodowań. - Wiadomo, że izba nie wymusi cen, ale pewne rzeczy, które można popychać, to żeby popychała – apeluje. Jeszcze bardziej krytyczny w opinii o izbie jest mieszkaniec gminy Gołuchów. - Jest to taki twór, który w Polsce nie ma nic do powiedzenia. (…) Co to daje, że delegaci zajmą się jakimiś problemami, pisma wysyłają, a nie ma rozwiązania? – stwierdza rolnik.
2% podatku rolnego z gminnej kiesy na izby rolnicze
Izby w całym kraju są utrzymywane przez rolników. Gminy każdego roku przekazują na ten cel 2% podatku rolnego. Roczny budżet Wielkopolskiej Izby Rolniczej wynosi 1.750.000 zł. Zdaniem prezesa jego organizacja nie musi się rozliczać z pieniędzy, jakie otrzymuje. – W ramach tego budżetu 6% odprowadzamy na krajową radę izby. Jako jedyna izba - wielkopolska w każdym powiecie mamy biuro i zatrudniamy pracowników w zależności od wielkości powiatu od ½ do 1 etatu – wymienia prezes organizacji Piotr Walkowski. Pieniądze przeznaczane są również na diety dla delegatów oraz wynagrodzenie do prezesa organizacji w wysokości 1.930 zł. – W pierwszym roku nie pobierałem, w II roku otrzymywałem pieniądze przez 9 miesięcy, a przez ostatnie dwa lata nie pobieram wynagrodzenia. (…) Uważam, że trzeba etycznie podchodzić do wielu spraw. Nie można mieć zbyt wielu źródeł dofinansowania i brać dwa razy za to, co się dokonuje – podkreśla prezes i zarazem poseł Walkowski. Delegaci z WIR przez kilak miesięcy nie otrzymywali ani diet, ani zwrotu kosztów dojazdu na posiedzenia. – Spodziewaliśmy się obniżenia dochodu z tytułu podatku, bo cena żyta obniżyła się i delegaci zawiesili sobie taki kaganiec i przez 4 miesiące nie brali diet – wyjaśnia prezes. Podkreśla, że WIR wykonuje również pewne zadania w ramach administracji rządowej czy samorządowej. – Wychodzimy na tym na zero, ale realizujemy zadania izby – uważa. Rolnicy narzekają również na to, że tak naprawdę nie wiedzą, jakie problemy rozwiązuje ich organizacja. Twierdzą, że spotkania z delegatami odbywają się tylko przed wyborami. Piotr Walkowski winą za brak informacji obarcza delegatów, a także przewodniczących rad. Zaraz też dodaje, że izba współpracuje m.in. z Kołami Gospodyń Wiejskich. Organizuje dla nich różne konkursy.
Rolnicy widzą wizby, gdy mają potrzeby
Wielkopolską Izbę Rolniczą broni jej prezes Piotr Walkowski. – Rolnicy nie widzą izby rolniczej, w momencie kiedy nie mają potrzeb – ucina krótko. Nie zgadza się również z tym zarzutem, że opinia izby w ogóle nie jest brana pod uwagę. Zapewnia, że jego pisma są respektowane np. przez Agencję Nieruchomości Rolnych, która zajmuje się m.in. obrotem ziemi należącej do Skarbu Państwa. – Uregulowaliśmy to. Jeśli jest opinia negatywna i jest argumentacja, to ziemia nie jest sprzedawana. (…) Jestem tego pewny, bo każda taka sprawa wywołuje burzę – zapewnia prezes. Podkreśla, że jego organizacja na pewno pomaga właścicielom gospodarstw rolnych. Chodzi tu przede wszystkim o doradztwo prawne. – Problemy z agencją płatniczą, problemy ze służbami weterynaryjnymi. (…) Rolnicy musieli zgłaszać się na policję, że zwierzęta nie mają numerów – opowiada.
Wprowadzam poprawki
Rolnicy na początku kwietnia wybrali swoich delegatów do Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Niektórzy zastanawiali się, dlaczego mogli głosować, skoro już kilka lat temu sprzedali ziemię i nie płacą podatku rolnego. Piotr Walkowski przyznaje, że mogło się tak być, że rolnicy - mimo że sprzedali gospodarstwa - znajdowali się na listach. – Mogło się nawet zdarzyć, że jeden rolnik mógł głosować nawet pięć razy. Tam, gdzie miał nakaz, mógł się znajdować na liście – twierdzi. Podkreśla, że jest to zgodne z prawem. Prezes wyjasnia również, że zgodnie z ustawą to gminy przygotowują listę z nazwiskami tych rolników którzy płacą podatek rolny. - My nie mamy możliwości weryfikacji tego, bo dostajemy je tuż przed wyborami. (…) W jednej gminie wcale nie dostaliśmy list, dlatego podjąłem decyzję, że należy przedkładać nakazy płatnicze – wyjaśnia prezes. WIR gminom za sporządzenie list płaciło 0,17 zł za nazwisko. – Wprowadzam poprawki, bo my jesteśmy organizacją, która nie ma stałej listy z nazwiskami swoich członków. Zaproponowałem, aby gminy każdego roku do końca lutego przekazywały aktualne dane – mówi.
- Tagi:
- izby rolnicze
- rolnicy
- wybory