Kontrowersje wokół importowanego miodu. Polska Izba reaguje
Według danych Polskiej Izby Miodu, zrzeszającej krajowych producentów, Polacy spożywają mniej niż 1 kg miodu na osobę rocznie.
Jak pisaliśmy już wcześniej - to o wiele mniej niż średnia dla krajów Europy Zachodniej, która wynosi 1,7 kg. Dla porównania: Włosi czy Niemcy jedzą około 2 kg rocznie, a Grecy aż 5 kg.
CZYTAJ TAKŻE: Ile miodu spożywa przeciętny Polak?
Według najnowszych szacunków Polskiej Izby Miodu konsumpcja tego produktu w Polsce spadła w sumie - porównując rok 2023 do 2022 - o ok. 20 proc. (8 tys. ton).
Osobną kwestią jest z kolei produkcja - bo jak pokazują dane, polskie możliwości są pod tym względem ograniczone.
- Według danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa ,w 2022 r. ogólne spożycie miodu w Polsce wyniosło 38 tys. ton, natomiast polscy pszczelarze zebrali w sumie 24 tys. ton tego surowca - informują przedstawiciele Polskiej Izby Miodu.
W praktyce oznacza to, że import tego surowca jest niezbędny - by zaspokoić nasze potrzeby.
- Import miodu jest niezbędny dla zaspokojenia krajowego popytu, ponieważ nie ma możliwości zwiększenia produkcji do poziomu, który całkowicie pokryje zapotrzebowanie polskich konsumentów. Już teraz w wielu rejonach kraju obserwujemy „przepszczelenie”, a więc sytuację, gdy liczba pszczół jest zbyt duża jak na dostępną tam powierzchnię upraw niezbędnych do wytwarzania miodu. Zwiększenie liczby pasiek działających w Polsce nie rozwiązuje problemu. Z podobnym wyzwaniem mierzy się zresztą cała Unia Europejska – w wielu krajach UE spożycie miodu na mieszkańca – w tym miodu importowanego - jest zdecydowanie wyższe niż w Polsce, a popyt zdecydowanie przewyższa możliwości produkcyjne lokalnych pszczelarzy, dlatego sprowadzanie surowca i komponowanie mieszanek miodów jest konieczne – komentuje Przemysław Rujna z Polskiej Izby Miodu.
Jak dodają przedstawiciele Izby, właśnie dlatego przetwórcy wykorzystują miód sprowadzany z zagranicy, blendują go z surowcem krajowym, by w ten sposób zaspokoić zapotrzebowanie konsumentów przewyższające możliwości produkcyjne krajowych producentów.
Według szacunków Polskiej Izby Miodu mieszanki stanowią około 70% produktów dostępnych w polskich sklepach, jednak nadal ich istotnym elementem jest miód pochodzący z krajowych pasiek.
Polska Izba Miodu: Miód „techniczny” nie istnieje, a importowany surowiec jest szczegółowo badany
Warto jednak zaznaczyć, że w związku z importem miodu do Polski - pojawiają się liczne kontrowersje. Pojawiają się m.in. stwierdzenia, że importowany miód jest słabej jakości lub że nie spełnia norm na krajowym oraz unijnym rynku.
- W przestrzeni publicznej pojawia się wiele nieprawdziwych stwierdzeń i mitów na temat miodu importowanego z Ukrainy czy innych krajów, który przedstawiany jest jako produkt niskiej jakości czy niespełniający standardów obowiązujących na krajowym i unijnym rynku, i nazywany jest często „miodem technicznym”. Polska Izba Miodu zdecydowanie dementuje te informacje - podawane one są bez przywołania jakichkolwiek danych czy źródeł - zaznaczają w wydanym komunikacie przedstawiciele Polskiej Izby Miodu.
Jak wyliczają PIM, powołując się na dane Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (JIHARS) w ubiegłym roku zakwestionowano jakość jedynie 5 z blisko 1200 partii miodu wprowadzonego na nasz rynek z zagranicy, czyli zaledwie 0,4%.
- Każda partia sprowadzonego miodu, zanim dopuszczona zostanie na krajowy rynek, jest skrupulatnie badana – w różnych i niezależnych aspektach: fizykochemicznie (tu sprawdzane są parametry ujęte w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które określa właściwości, jakie musi posiadać miód pszczeli); na obecność cukrów obcych (tu sprawdza się, czy miód nie został zagęszczony innymi składnikami); na obecność substancji niedozwolonych, takich jak pozostałości antybiotyków, pestycydów i metali ciężkich czy analiza pyłków znajdujących się w miodzie celem określenia jego rodzaju i pochodzenia - informują przedstawiciele Polskiej Izby Miodu.
Jak bada się importowany miód?
Jak dodają, badanie importowanego miodu jest wieloetapowym procesem, a każda partia sprawdzana jest kilkukrotnie.
W pierwszej kolejności badana jest próbka miodu od dostawcy polskiego lub zagranicznego, następnie badany jest gotowy produkt przed jego dostarczeniem do odbiorcy, np. sieci handlowej. W kolejnym etapie niejednokrotnie ten sam produkt sprawdzany jest powtórnie właśnie przez sieć handlową czy producenta żywności, którzy mają swoje własne kryteria jakościowe i metody badawcze. Do tego dochodzą oczywiście obligatoryjna badania prowadzone przez krajową Inspekcję Weterynaryjną oraz wspomnianą wyżej Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (JIHARS).
- Nic takiego jak „miód techniczny” nie istnieje. Importowany miód przechodzi szereg bardzo skomplikowanych badań i nie różni się jakością od miodu produkowanego przez polskie pszczoły - po przejściu wszystkich niezbędnych badań i kontroli jakościowych jest po prostu miodem ,niezależnie od kraju pochodzenia - tłumaczy Przemysław Rujna, Sekretarz Generalny Polskiej Izby Miodu.
W przestrzeni publicznej pojawiła się też informacja, jakoby miód z Chin czy Turcji był przesyłany przez Ukrainę, która miałaby być pośrednikiem w takich transakcjach.
- Apelujemy o niepowielanie tego typu nieprawdziwych informacji.Jest to fizycznie niewykonalne w warunkach wojny tam panującej, taki miód musiałby wjechać na Ukrainę przez Rosję (co jest niemożliwe) lub przez kraj członkowski Unii Europejskiej (Węgry, Rumunia) – co z kolei nie miałoby sensu, bo przechodząc procedurę importową byłby już na terenie Unii - wyjaśnia Przemysław Rujna.
Ceny miodu i dotacje dla polskich pszczelarzy
Niektóre środowiska pszczelarskie często podnoszą kwestię niskiej ceny miodu importowanego.
- Rzeczywiście, miód importowany - np. z Azji - jest tańszy od krajowego, jednak wynika to realiów rynkowych - zupełnie innych kosztów produkcji na tamtejszych rynkach oraz dużej skali zakupów i nie ma nic wspólnego z jego jakością - odpowiadają przedstawiciele Polskiej Izby Miodu.
PIM przypomina ponadto, że pszczelarze co roku mogą się ubiegać o dofinansowanie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w ramach tzw. interwencji pszczelarskich.
- Nabór wniosków prowadzony jest zwykle na przełomie roku, ale w tym roku, jeszcze przez miesiąc - do 14 sierpnia - przypomina PIM.
Przypomnijmy: składać można wnioski o dofinansowanie w dwóch obszarach:
- zwalczanie warrozy produktami leczniczymi - środki mogą być przeznaczone na zakup warrozobójczych produktów leczniczych, nie tylko weterynaryjnych, lecz także tych zawierających substancje czynne dopuszczone do stosowania w gospodarstwach ekologicznych, a zwrotowi podlega do 90 proc. kosztów netto zakupu lekarstw;
- odbudowa i poprawa wartości użytkowej pszczół - środki mogą być przeznaczone na zakup matek pszczelich z linii hodowlanych, odkładów lub pakietów pszczelich z matkami pochodzącymi z linii hodowlanych, a także odkładów lub pakietów pszczelich od producentów, którzy uzyskali rekomendację związków lub zrzeszeń pszczelarzy, refundacji podlega do 70 proc. kosztów netto, a maksymalna kwota dofinansowania to 10 000 zł.
CZYTAJ TAKŻE: Przez anomalia pogodowe w Polsce spadnie znacznie produkcja miodu