Coraz lepsza opłacalność produkcji owiec w Polsce [VIDEO]
Ceny za jagnięcinę wzrosły w ciągu kilku lat o 100 procent! Czy w kierunku hodowli owiec będą spoglądać ci, którzy aktualnie rezygnują z produkcji świń?
Pan Marek Grycz, kierownik fermy owiec w Kociugach, która należy do Zakładu Doświadczalnego w Pawłowicach o tych zwierzętach wie chyba wszystko. Chętnie opowiedział nam o owcach, które ma pod swoją opieką. Zaznajomił nas także z tym, co aktualnie dzieje się w tej branży. A dzieje się dobrze - idą pomyślne czasy dla owczarzy.
Owce w Kociugach – merynos polski w starym typie
Główny temat, jak nas sprowadził do miejscowości Kociugi (powiat leszczyński, woj. wielkopolskie) to bioróżnorodność genetyczna zwierząt. Zakład Doświadczalny Instytutu Zootechniki w Pawłowicach jest idealnym miejscem na tego rodzaju rozmowy. Ściera się tu bowiem nauka z praktyką.
- Zakład Doświadczalny Instytutu Zootechniki w Pawłowicach jest częścią Instytutu Zootechniki w Krakowie. Zadaniem zakładu jest prowadzenie prac badawczych, rozwojowych, wdrożeniowych - tłumaczy dr Marian Kamyczek, dyrektor ZD Pawłowice.
Zakład gospodaruje na areale 1710 ha gruntów ornych i specjalizuje się w produkcji roślinnej oraz zwierzęcej (hodowla bydła, trzody chlewnej oraz owiec).
- Badania, jakie są prowadzone przez Instytut Zootechniki w Krakowie, również prace usługowe na rzecz polskiej hodowli, były i są wykonywane właśnie w Pawłowicach - zaznacza dr Marian Kamyczek.
Jednym z zagadnień, którym zajmuje się ZD w Pawłowicach, to zachowanie bioróżnorodności zarówno w trzodzie chlewnej, jak i owcach. Rasą rodzimą owiec, na której uwagę skupia Zakład, to merynos polski w starym typie.
- W naszym Zakładzie owce pojawiły się w 1967 roku i od tego czasu zaczęliśmy rozmnażać merynosa polskiego. Doszliśmy w szczycie do 2 200 matek, później nastąpił kryzys, jeżeli chodzi o owczarstwo - opowiada Marek Grycz kierownik fermy owiec w Kociugach.
Obecnie na fermie w Kociugach znajduje się 580 matek, wśród których znajdują się owce rasy merynosa polskiego w starym typie, a także rasy romanowskiej.
Owce. Dofinansowanie do hodowli
Merynos polski w starym typie został objęty Programem ochrony zasobów genetycznych w roku 2008. Od tego momentu na określoną liczbę owiec tej rasy w całej Polsce przyznane zostały środki pomocowe. W tej chwili dofinansowanie wynosi ponad 400 zł do matki na rok.
- My mamy w dotacji unijnej 250 matek. Środki te może nie wpływają na zwiększenie wartości dochodu, ale pozwalają na wyżywienie matki z przychówkiem, a ten przychówek jest jakby zyskiem w tej branży owczarskiej - wyjaśnia Marek Grycz.
Pytamy, co stałoby się, gdyby programu wsparcia hodowli ras rodzimych w Polsce nie było? Czy istniałoby zagrożenie, że tych ras, by zabrakło w Polsce?
- Myślę, że byłoby takie zagrożenie. Porównujemy czasy, gdy mieliśmy w Polsce 4,5 miliona owiec, to tak mniej więcej do roku 1989. W latach 90-tych nastąpił drastyczny spadek pogłowia owiec w Polsce. Doszliśmy do ilości 230 tysięcy owiec w Polsce i w 90% można powiedzieć, że były to tylko rasy rodzime, czyli gdybyśmy nie mieli tej dotacji z Unii Europejskiej, sądzę, że te owce mogłyby znaleźć się tylko w ZOO i w agroturystyce - komentuje Marek Grycz.
Bioróżnorodność genetyczna owiec
Marek Grycz dodaje, że w Polsce istnieje kilkanaście ras rodzimych, które nie charakteryzują się produkcyjnością na najwyższym poziomie, dlatego, w przypadku braku opłacalności, rolnicy decydowaliby się na zaprzestanie ich hodowli. Dofinansowanie takich ferm wydaje się więc kluczowe w działaniach związanych z zachowaniem bioróżnorodności genetycznej zwierząt gospodarskich w naszym kraju.
- Głównym celem zachowania bioróżnorodności jest to, żebyśmy mieli te rasy, jako rezerwę genetyczną, byśmy mogli w każdej chwili, tę naszą wieloletnią hodowlę rozmnażać i krzyżować. Można powiedzieć tak, że rasy zachowawcze wymagają dotowania ze względu na niższą produkcyjność. Gdyby tego dotowania, i gdyby tego zajmowania się nimi nie było, po prostu wypadałyby z hodowli. Chodzi o utrwalenie i zachowanie pewnej puli genów, która została wytworzona przez lata i jest pulą genów miejscowych z rasy, która była od wieków na tym terenie - tłumaczy Marek Grycz, kierownik fermy w Kociugach.
Źródło: izoo.kraków.pl
Opłacalność produkcji owiec
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu producenci owiec zarabiali głównie na wełnie.
- Stanowiła ona 50% dochodu. W momencie, gdy wełna straciła na wartości, jest dzisiaj w zasadzie odpadem, to pojawiły się nacisk na produkcję jagniąt rzeźnych. I w zasadzie, im więcej tych jagniąt jest, tym lepsza jest opłacalność. Dlatego producenci owiec zwiększają plenność. Szukają ras, które są plenniejsze. Krzyżowanie z rasami plennymi czy może poszukiwanie ras mięsnych, które mają lepsze przyrosty, opłacalność zwiększają - mówi Marej Grycz.
Ceny za żywiec jagnięcy przez ostatnie 20 lat nie były powalające i nie przekraczały kwoty 7 zł za kilogram. Dlatego wielu rolników zrezygnowało z owiec bądź ograniczało produkcję.
Sytuacja zmieniła się na początku 2021 roku, gdy zaczął obowiązywać Brexit.
- W ostatnich latach troszeczkę się polepszyło, jeżeli chodzi o hodowlę owiec i dochodowość. Ceny jagniąt rzeźnych od 2 lat stabilizują się na takim poziomie, że można powiedzieć, iż gospodarz powinien być już zadowolony. Myślę, że w momencie, gdy nastąpił Brexit, stworzył się nowy rynek dla nas, czyli otworzył się rynek skandynawski i prawdopodobnie to spowodowało, że też te ceny drgnęły w górę – informuje Marek Grycz.
Obecnie średnia cena za jagnięta o wadze 30 – 40 kilogramów w skupie oscyluje w granicach 12,50 - 13 zł za kilogram.