Zrobili nowoczesną oborę w hali łukowej. Sprzedają mleko i ser [VIDEO]
Monika i Piotr Przychodzcy z miejscowości Plebanka na Kujawach gospodarują na 45 ha. W ubiegłym roku zainwestowali w nowoczesną oborę. Zdecydowali się na postawienie dość innowacyjnego obiektu - lekkiej hali łukowej w formie tunelu. Są w niej 44 krowy dojne. Część mleka, która od nich pochodzi, trafia do przydomowej serowarni.
Pani Monika prowadzi gospodarstwie wspólnie z mężem - Piotrem od 2018 r. Przy wypełnianiu codziennych obowiązków pomagają jednak oczywiście także teściowie: Barbara i Marian . Na farmę chętnie zaglądają również dzieci małżeństwa - 5-letni Igor i 9-letnia Nina. - Nasze gospodarstwo nastawione jest typowo na produkcję mleka i hodowlę krów - tłumaczy gospodyni. - W nowej oborze działamy dokładnie od 8 lipca 2021 r. Na tę chwilę mamy w niej 44 sztuki krów dojnych - wspomina nasza rozmówczyni. Średnia dzienna wydajność od krowy wynosi 34-35 l mleka.
- Z racji tego, że zainwestowaliśmy w oborę i jest u nas nowoczesny system doju, parametry mleka znacznie wzrosły, aczkolwiek nadal nie są na tak zadowalającym poziomie, żeby nie skłaniało nas to do dalszych prac - podkreśla pani Monika.
Wspomina także o tym, że na ten moment większość mleka sprzedawana jest do mleczarni. - Tylko część trafia do mojej serowarni. To, co potrzebuję do produkcji moich serów, stanowi niewielki procent. Mam jednak nadzieję, że się to zmieni - moja produkcja będzie rosła - zaznacza.
Gospodarstwo Przychodzkich liczy 45 ha. - Przede wszystkim uprawiamy kukurydzę i pszenicę. W zeszłym roku zrezygnowaliśmy z buraków cukrowych na rzecz trawy, lucerny i użytków zielonych - wymienia nasza rozmówczyni. W związku z tym krowy żywione są paszami pochodzącymi z gospodarstwa. - Karmimy je głównie sianokiszonką, kiszonką z kukurydzy. Inne pasze i dodatki mineralne są natomiast kupowane - mówi pani Monika.
Nowoczesna obora w hali łukowej
O tym, czy stawiać halę namiotową i zrobić w niej oborę małżeństwo dyskutowało bardzo długo.
- To jest wynik kilku, jak nie więcej, rozmów z naszymi przyjaciółmi. Myśleliśmy przy tym, jak ciąć koszty i zoptymalizować sytuację finansową. Właśnie wówczas jeden z naszych przyjaciół zasugerował nam, że ciekawym i dużo tańszym rozwiązaniem (niż stawianie tradycyjnej obory - przyp.red.) byłoby inwestycja w halę o konstrukcji łukowej - opowiada gospodyni.
W związku z tym małżeństwo odwiedziło kilka gospodarstw, w których funkcjonowały podobne obiekty. - Nigdzie jednak (w żadnym z gospodarstw, do których udało się dotrzeć Przychodzkim - przyp.red.) hala nie była przeznaczona na miejsca dojne, tylko służyła jako magazyny paszowe albo jałowniki - wspomina nasza rozmówczyni. Mimo to małżeństwo zdecydowało się na postawienie hali. Nie żałuje tej inwestycji. - Krowy mają tutaj dużą przestrzeń. Jest bardzo wysoka kubatura gospodarstwa - obora ma aż 11 metrów wysokości, więc krowom jest tutaj dobrze - przynajmniej tak mi się wydaje - śmieje się pani Monika i dodaje: - Jest przecież wentylacja, jest przewiew, jest też nasłonecznienie, a więc wszystko to, co jest konieczne do produkcji wysokiej jakości mleka. Poprzednia obora Przychodzkich - znacznie odbiegała standardami od obecnej. - Była przede wszystkim niska, było w niej ciemno - mieliśmy małe okna. I to wszystko skłoniło nas do tego, żeby, co tu dużo mówi, postawić innowacyjnym - w moim odczuciu - budynek - podkreśla gospodyni.
Pani Monika mówi też o sprawach finansowych związanych z postawianiem hali - obory. - Złożyliśmy wniosek na "modernizację". Teraz czekamy na jego pozytywne rozpatrzenie. Kosz tej hali, łącznie z wyposażeniem, to ok. 1.800.000 zł - przy tym sama konstrukcja to wydatek rzędu 600.000-700.000 zł, resztę tej puli pochłonęło wyposażenie - wyjaśnia nasza rozmówczyni. Na tym nie kończy. - W naszej oborze mamy zautomatyzowany system doju. Doi u nas jeden robot firmy Lely i jesteśmy z tego systemu bardzo zadowoleni - podkreśla pani Monika. Małżeństwo zainwestowano również w robot do sprzątania nieczystości. - On także spełnia swoje zadanie bardzo dobrze - uważa rolniczka. Wspomina przy tym o kolejnych inwestycjach: - Żeby je przeprowadzić, musimy - oczywiście - patrzeć na to, co przyniesie rynek - to, jaka będzie sytuacja na świecie, ale rzecz, którą powinniśmy zrobić w pierwszej kolejności, to podjazdy. Wszystko po to, żeby łatwiej się pracowało i żeby była zachowana higiena, utrzymany porządek.
Pani Monika nie narzeka na cenę mleka. - Aktualna sytuacja na rynku mleka jest dobra. Sytuację finansową psują ceny kosztów do produkcji… Jesteśmy teraz na etapie zmieniania mleczarni, która oferuje nam po prostu lepszą cenę. Mam nadzieję, że współpraca, którą teraz nawiązujemy, będzie owocna - mówi gospodyni.
Serowarnia
W serowarni rządzi pani Monika. To jej królestwo. - Przygoda z serowarstwem zaczęła się jednak nie ode mnie i zupełnie przypadkowo. Mój mąż przez zupełny przypadek pojechał na szkolenie serowarskie wraz ze znajomymi. Ja wtedy zostałam w domu z córką, a z synem byłam w ciąży. Z tego szkolenia Piotr przywiózł dla mnie zestaw serowarski, o którym przypomniał sobie po... miesiącu i zażyczył sera - wspomina gospodyni. Pani Monika przewertowała więc odpowiednie strony w internecie o robieniu przetworów z mleka. - I tak tuż przed Bożym Narodzeniem w 2017 r. udało mi się zrobić pierwszy ser. Zasmakował. Pocztą pantoflową rozniosło się to, co robię. I tak piąty rok się już to kręci - śmieje się nasza rozmówczyni. Od połowy marca tego roku pani Monika działa w nowej serowarni. - Została ona oddana do użytku równy tydzień temu. Jeszcze jest tu wszystko świeżutkie - mówi gospodyni. Serowarnia składa się z: pomieszczenia produkcyjnego, z pomieszczenia do dojrzewania serów i przyzagrodowego sklepiku. - Wyposażona jest w przede wszystkim w kocioł serowarski o pojemności 200 l. Dodatkowo jest też duży stół ze stali kwasoodpornej, gdzie te sery są właśnie produkowane. Nie brakuje też regału do ociekania serów - wymienia nasza rozmówczyni. Pani Monika produkuje przede wszystkim sery podpuszczkowe. - Są to sery naturalne lub smakowe. Oferuję kilka smaków np. ser z czosnkiem niedźwiedzim, kozieradką lub paprykowy. Robię też sery twarogowe (na nie jest największe zapotrzebowanie - przyp.red.) - takie z zsiadłego, ogrzewanego mleka oraz sery wędzone, które cieszą się coraz większym powodzeniem - wylicza rolniczka. W serowarni pani Moniki powstają również: jogurty naturalne i masło. - W niedalekiej przyszłości z kolei chciałabym robić przetwory mleczne bez laktozy. Marzy mi się też produkcja serów długo dojrzewających, zwłaszcza kilkumiesięczne goudy, które będą cieszyć podniebienia naszych lokalnych seromaniaków - mówi z uśmiechem na ustach rolniczka.
Gospodyni prowadzi sprzedaż swoich produktów w ramach rolniczego handlu detalicznego. - Sprzedaż odbywa się, jak już wcześniej wspominałam, tu - w moim sklepiku przyzagrodowym, a także na targowiskach, jarmarkach i wysyłkowo. RHD - tak w ogóle - to bardzo fajny sposób na dystrybucję moich produktów. Nie jest to specjalnie skomplikowane. Muszę tylko pamiętać o prowadzeniu codziennej ewidencji sprzedaży. Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Radziejowie jest bardzo przyjazny i przychylnie nastawiony do takich inicjatyw - opowiada rolniczka.
Czytaj także: