Redukcja produkcji mleka nie wpłynie na cenę
Z PRZEMYSŁAWEM TOMCZAKIEM- kierownikiem Biura Powiatowego Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Turku rozmawia Elżbieta Rzepczyk.
Czy mechanizm redukcji dostaw mleka zaproponowany przez Unię Europejską jest tym, którego oczekiwali rolnicy?
Nie do końca. Kwotowanie mleka ograniczało tych, którzy chcieli się rozwijać. Ponadto odbywał się handel kwotami mlecznymi i co niektórzy rolnicy zarobili na tym sporo pieniędzy. Wiedzieli, w którym monecie zwiększyć produkcję, aby otrzymać dodatkową kwotę, a później ją sprzedać.
W obecnej chwili próbuje się wprowadzić regulacje, które mają na celu nakłonić rolników i podmioty skupujące do jakieś kontraktacji, ale tak naprawdę nie wiemy do czego doprowadzą. Powoli zaczyna rosnąć cena mleka. Jak długo? Trudno powiedzieć. Teraz jest dołek mleka, mleko na wolnym rynku jest drogie, podobnie jak masło i śmietana. A z mlekiem to nie jak z kurkiem, który można odkręcić i zwiększyć produkcję. Na to składa się cały etap hodowlany. A na takich wahnięciach znów ktoś mocno zarobi, a słabszy rolnik dobry okres będzie miał w plecy, bo nie odnowi produkcji.
Czyli to rozwiązane nie wpłynie na poprawę sytuacji na rynku mleka, czego oczekiwali hodowcy bydła mlecznego
Sama regulacja w Europie nie będzie miała dużego znaczenia na cenę mleka. Na cenę mleka mają wpływ Nowa Zelandia, Kanada, Stany Zjednoczone, oraz Chiny, które oprócz tego, że coraz więcej produkują to swoje zakupy robią wtedy kiedy mleko na rynku jest tanie. Gdyby cały świat wprowadził jakąś regulację, to może doszłoby do normalności.
Trudno znaleźć złoty środek. Jest grupa rolników, którzy nie chcą żadnej regulacji, bo chcą produkować dużo. Wczoraj byłem u rolnika, który ma 150 krów, ale docelowo chce mieć 500, a 10 lat temu miał 30. Kiedy się zatrzyma? To już jest taki wyścig szczurów i to dla rynku nie jest dobre. Jakaś ta regulacja powinna być. Jaka? Przykładowo, jeżeli rolnik podpisze kontrakt z mleczarnią, przy dostawie mleka ponad ilość określoną w umowie otrzymywałby cenę wolnorynkową. Może być wyższa lub niższa, którą płaci mleczarnia. Jeżeli mleczarnia kupuje na wolnym rynku mleko i nie ma tego mleka, czyli jest drogie, to i tak musi kupić na wolnym rynku. Jeżeli jest go za dużo to mleczarnia musi sprzedać tą nadwyżkę i to po cenie dużo niższej. Są mleczarnie, które kupują wszystko. Przerabiają na proszek magazynują i czekają na lepszy okres.
Czytaj także: Limity na redukcję mleka wyczerpane KLIK
Jest pan członkiem Zrzeszenia Dostawców i Producentów Mleka do Mleczarni Turek, o ile w zrzeszeniu została ograniczona ilość mleka?
Nie chciałbym o tym mówić, bo to są takie dane wrażliwe pomiędzy nami a mleczarnią.
Główny Urząd Statystyczny podaje, że cena mleka w październiku wzrosła o 7 procent. W pana ocenie cena mleka nadal będzie rosła?
Myślę, że cena jeszcze wzrośnie. Po pierwsze jest zima, a po drugie pomimo dobrych zbiorów kukurydzy jest mało pasz z trawy. Poza tym utrzymująca się ponad rok zła koniunktura sprawiła, że średni producenci mają małe zaplecze jałówek, ponieważ uważali, że przy tej cenie mleka nie warto się rozwijać. Tak naprawdę to nie wiem, czy jakiś analityk rynku jest w stanie przewidzieć, jaka będzie cena mleka za miesiąc czy dwa. Nie wiadomo, dlaczego jest duża rozbieżność pomiędzy ceną śmietany czyli tłuszczu a ceną proszku. Jest duże zapotrzebowanie na śmietanę i masło. Dlaczego? Nikt tego nie potrafi wytłumaczyć.
Czy w zrzeszeniu spadła ilość hodowców bydła mlecznego?
Tak. W ciągu ostatniego roku z produkcji mleka rezygnuje przeciętnie czterech, pięciu rolników w miesiącu. To jest dość sporo. A obecnie mleczarnia chciałaby kupować więcej mleka. Od trzech miesięcy jest znaczny spadek produkcji mleka.
Ile powinna wynieść cena mleka, aby produkcja była opłacalna?
To wszystko zależy od wielkości gospodarstwa. Każde jest inne, jeżeli chodzi ekonomikę. Myślę, że przy cenie 1,50 zł można już trochę zainwestować.