Produkcja kurczaka przypomina ruletkę [WYWIAD]
POLSKA - NAJWIĘKSZYM PRODUCENTEM I EKSPORTEREM DROBIU W UE
Jakie z tego płyną wnioski i jakie są prognozy na 2021 rok?
My, jako polscy producenci drobiu, mamy specyficzną sytuację - inną niż producenci wieprzowiny czy mleka. To wynika z tego, że jesteśmy największym producentem i eksporterem drobiu w Unii Europejskiej. Większość programów pomocowych Unia przygotowuje i wdraża dla tych gałęzi produkcji rolnej, które są - nazwijmy je tak - wielonarodowe. W wieprzowinie jest wiele krajów, które mają dużą produkcję (Niemcy, Hiszpania itd.) i jest tam „naturalna” skłonność do szykowania programów wsparcia, programów dopłat, programów magazynowania itd. W drobiu sytuacja jest zupełnie inna - to my jesteśmy największym producentem, to my wysyłamy w dużym stopniu towar do naszych sąsiadów. Nie ma „naturalnej” skłonności do tego, żeby - jeśli w polskim czy nawet europejskim drobiarstwie jest duży kryzys - szykować programy wspierające tę branże. Efekt jest taki, że - pomimo iż 2020 był dramatycznym rokiem dla polskiego drobiarstwa - nie mogliśmy się doprosić ani w polskim ministerstwie, ani w Unii Europejskiej żadnych programów wsparcia. Mimo że jako Krajowa Rada Drobiarstwa zaproponowaliśmy projekt dopłat do magazynowania towaru, co przełożyłoby się na większą stabilność finansową rzeźni, ale też większą skłonność do zwiększenia ubojów tego żywca, który był na fermach. Wtedy wiedzielibyśmy, że moglibyśmy się ubiegać przynajmniej o zwrot części strat, które mamy i które związane są z magazynowaniem.
ZOBACZ TEŻ - PODSZYWAJĄ SIĘ POD PRACOWNIKÓW KRUS-u I OSZUKUJĄ ROLNIKÓW
Polska jest największym producentem drobiu - wychodzi na to, że to nasze szczęście, ale i nieszczęście...
Przekleństwo... Ma pani rację.
WSPARCIE DLA HODOWCÓW DROBIU
Czego więc brakuje - wsparcia ze strony europosłów, lobbowania w waszej sprawie, by wasz głos został na forum unijnym usłyszany?
Ja jestem wielkim fanem Unii Europejskiej. Uważam, że rozwój, który w Polsce nastąpił, byłby niemożliwy, gdybyśmy nie byli w Unii Europejskiej. To, że mamy rynki zbytu, że drobiarstwo w Polsce się tak bardzo rozwinęło. Ja pracuję w „Indykpolu” 25 lat - początkowo odpowiadałem za handel. Pamiętam czasy przed wejściem Polski do Unii - „Indykpol” wyeksportował 400 - 500 ton fileta indyczego do Niemiec. Jak przyszły z ministerstwa miesięczne wydruki, okazało się, że „Indykpol” jest odpowiedzialny za połowę eksportu całego drobiu z Polski. Dzisiaj pojedyncze firmy wysyłają tyle dziennie. Będąc poza Unią, musielibyśmy walczyć o limity eksportowe, byłyby cła itd. Jak ktoś mówi, że Polsce Unia nie jest potrzebna, odbieram to w kategoriach zaślepienia. Jak ktoś myśli irracjonalnie, to jest to temat dla psychiatrów, nie dla ekonomistów.
Z jednej strony Unia walczy o to, żeby między krajami był consensus, ale tam się też ścierają różne interesy. Nie chcę powiedzieć, że europosłowie w ogóle nie troszczą się o to, jaki jest stan rzeczy, natomiast brakuje mi czegoś innego. Unia Europejska to jest taka machina. To jest trochę jak walec drogowy. Walec nie lubi skręcać. My nie mamy strategii, podnosimy nasze problemy chaotycznie, ciągle coś zmieniamy, nie potrafimy Unii przekonać do tego, na czym nam zależy. W momencie kiedy my siebie samych zaskakujemy, trudno oczekiwać, że europoseł nie będzie się bał kompromitacji - bo raz będzie walczył o to, a następnym razem „ciągnął” w zupełnie inną stronę.
Co - wobec braku jakichkolwiek programów wsparcia drobiarstwa - zamierzają zrobić hodowcy? Jak sobie poradzą? - czyt. na str. 3