Gospodarują na 300 ha. Mają 12 ciągników. Ogórki zbierają samolotami [VIDEO]
Ciągniki wyposażone są w nawigację. Ogórniki nawadnia system kropelkowy. Te warzywa zbierają natomiast samoloty. Na dachach budynków gospodarskich fotowoltaika.
Idą z duchem czasu. Korzystają z nowych technologii. Mowa o rodzinie Pytalrz z miejscowości Złotniki Wielkie w powiecie kaliskim - laureatach konkursu Wielkopolski Rolnik Roku 2023. - To wyróżnienie na pewno bardzo nas ucieszyło i trochę zaskoczyło, bo nie sądziliśmy, że odbierzemy statuetkę Siewcy. Do tego konkursu zgłosił nas Urząd Gminy Żelazków, za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Taka nagroda to miłe wyróżnienie, które motywuje do dalszej pracy - komentuje Stanisław Pytlarz. Wyjaśnia jednocześnie, że gospodarstwo prowadzi wspólnie z rodzicami: Danutą i Markiem. - Na stałe zatrudniamy kilka osób. Mamy także pracowników sezonowych, przede wszystkim do zbiorów ogórka gruntowego - wspomina nasz rozmówca.
300 ha. Na nich głównie warzywa
Farmerzy uprawiają ok. 300 ha. Tyle ziemi nabyli w 1993 r. - Kiedyś była tu Stacja Hodowli Roślin. Rodzice wykupili to gospodarstwo - opowiada młody rolnik. Szansy na zakup nowych gruntów są małe, wręcz znikome. - W tej chwili ceny ziemi u nas w okolicy są bardzo wysokie, dlatego dalsze zakupy na tę chwilę myślę, że nie będą rozważane. Poza tym my nigdy nie prowadziliśmy jakiejś agresywnej polityki w tej kwestii. Raczej skupiamy się na tym, żeby w 100% wycisnąć z gleby to, co można. Takie działania przynoszą efekty - podkreśla gospodarz. Rolnicy na uwadze w tej materii mają względy prośrodowiskowe, co zresztą zostało docenione podczas konkursu Wielkopolski Rolnik Roku. - Możemy się pochwalić bardzo dużym pasem zadrzewień śródpolnych, które na tę chwilę wynoszą ok. 6 km długości, co stanowi około 7-10 tys. drzew i krzewów - wspomina nasz rozmówca. Rodzina Pytlarz postawiła też na odnawialne źródła energii. - Możemy u siebie wyróżnić panele fotowoltaiczne o mocy 50 kW. Planujemy też rozbudowę instalacji do dalszych 150 kW - zaznacza farmer.
Rolnicy specjalizują się w uprawie warzyw. W tym sezonie struktura zasiewów przedstawia się następująco: 10 ha ogórka gruntowego, 8 ha cebuli, 20 ha marchwi oraz 45 ha ziemniaków. Na polach państwa Pytlarz rosną też zboża: ok. 80 ha pszenicy i ok. 110 ha kukurydzy. W zeszłym roku, naznaczonym suszą, z poszczególnych upraw gospodarze osiągnęli następujące plony z hektara: ogórek gruntowy - 100 t; marchew - 100 t; cebula - 40 t; ziemniaki - gleby lekkie, piaszczyste: 45 t, gleby ciężkie: 60-65 t; pszenica 8-9 t oraz kukurydza: gleby lekkie, piaszczyste: 4-5 t, gleby ciężkie - 12,5 - 13 t.
Ogórek najbardziej opłacalny. Zainwestowali w jego produkcję
Pan Stanisław przyznaje, że najwięcej uwagi poświęca uprawie ogórka gruntowego. Z tej rośliny są bowiem w ostatnich latach najwyższe dochody. Właśnie dlatego rodzina zainwestowała w kropelkowy system nawadniania. Gospodarstwo oczywiście jest także wyposażone w deszczownie szpulowe - 5 sztuk. Wykorzystuje je jednak do podlewania pozostałych warzyw. - Bez nawadniania - tak w ogóle - produkcja warzyw mija się z celem - uważa farmer. Tłumaczy jednocześnie, jak odbywa się nawadnianie kropelkowe ogórków. - Polega ono na tym, że wzdłuż roślin rozciągane są cienkie wężyki, rozłożone pod folią. Głównie jest to stosowane po to, żeby ograniczyć parowanie wody - to kwestia oszczędności energii i pieniędzy - wyjaśnia rolnik. Zaznacza, że gdyby ogórki były podlewanie deszczownią szpulową, wówczas rolnicy musieliby zużyć dużo więcej wody, żeby uzyskać taki sam efekt w postaci plonu w porównaniu z tym nawadnianiem standardowym. - Należy przy tym również zwrócić uwagę na to, że liście ogórka są dość wrażliwe na strumień wody, jaki leje się z deszczowni szpulowych. Takie działanie, na co też trzeba być wyczulonym, mogłby nadszarpnąć kondycję roślin - podkreśla nasz rozmówca. Mówi także o wydatkach związanych z nawadnianiem kropelkowym. - Kosztuje to kilka tysięcy złotych rocznie. Niemniej jednak w przypadku ogórka gruntowego, no to jest absolutna konieczność do tego, żeby jakiekolwiek plony mieć. Ogórki uwielbiają ciepło i uwielbiają wodę. Dzięki temu możemy uzyskiwać najlepsze plony. Rekordowy plon ogórka mieliśmy w roku totalnie upalnym, było to ponad 160 t/ha - opowiada pan Stanisław.
Zbiór ogórków odbywa się tzw. samolotami. W gospodarstwie są dwie takie maszyny. - One naprawdę usprawniły nam pracę - podkreśla producent warzyw. - Pierwszą kupiliśmy 12-13 lat temu, drugą dwa lata później - wspomina rolnik. Na takim urządzenie może pracować maksymalnie 20 osób - po 10 na każdym skrzydle. - Jeśli chodzi o prędkością, z jaką pracują samoloty, to mogę powiedzieć, że jest ona usypiającą, choć oczywiście wszystko zależy od tego, ile tego ogórka mamy na polu, ale jest to przeważnie 80 m na godzinę - tłumaczy nasz rozmówca. Co z innymi maszynami do zbioru warzyw? - Posiadamy łącznie trzy kombajny do warzyw. Do zbioru marchwi jest to kombajn marki Simon. Jeśli chodzi o zbiór cebuli i ziemniaka, są to natomiast maszyny marki Grimme - wspomina pan Stanisław.
Dwie przechowanie do warzyw
W gospodarstwie są dwie przechowalnie. - Głównie trzymamy tutaj ziemniaki i cebulę. Znajdują się w nich też maszyny do sortowania, linia do mycia i przerabiania marchwi, waga paczkująca, itp. - wyjaśnia farmer. Porusza przy tym także wątek dot. systemu wentylacyjnego w magazynach. - Polega on na schładzaniu warzyw powietrzem z zewnątrz. Jest to system dużo tańszy niż np. agregaty chłodnicze. Niemniej jednak w jego przypadku jesteśmy uzależnieni od warunków na zewnątrz - głównie od temperatury. Jeśli temperatura na zewnątrz jest niższa od temperatury w pryzmie ziemniaków, wtedy możliwe jest chłodzenie materiału. Jeśli warunki nie są natomiast dogodne - tak, jak na przykład teraz, gdy mamy kilkanaście stopni na zewnątrz, a w pryzmie już ok. 5 stopni C, to wówczas niestety chłodzenie nie jest możliwe - wyjaśnia producent warzyw. - Mimo wszystko jednak preferujemy taki system wentylacyjny ze względu na niższe koszty prądu - dodaje.
Ze zbytem towaru problemu nie ma
Prawie wszystko, co jest w magazynach, każdego sezonu udaje się zbyć. - Nigdy nie mieliśmy problemu ze sprzedażą swoich warzyw. Ok. 95% naszego towaru właściwie sprzedajemy do jednej przetwórni, z którą współpracujemy już około 30 lat. Bardzo sobie ten kontakt cenimy - zaznacza gospodarz.
12 ciągników, kilka z nawigacją
W skład parku maszynowego rodziny Pytlarz wchodzi aż 12 ciągników w przedziale od 80 do 360 KM. Kilka z nich wyposażone jest w nawigację. - Żałujemy, że za późno się wzięliśmy za to udogodnienie. Niemniej jednak bardzo nam to usprawniło pracę w gospodarstwie - podkreśla nasz rozmówca. Pierwszy GPS, który zakupiono 4 lata temu, kosztował ok. 25 tys. zł. - Czy inwestycje w nawigację się już zwróciły? Na pewno komfort naszej pracy się zwiększył. Jeśli chodzi o paliwo - koszty energii, to ciężko na razie powiedzieć, ale myślę że na przestrzeni 10 lat, może kilkunastu, będzie można stwierdzić, że to przedsięwzięcie się kalkuluje - uważa pan Stanisław. Zwraca przy tym uwagę na następującą sprawę: - W przypadku pracy z nawigacją ważny jest aspekt wizualny, zwłaszcza jeśli chodzi o siew. To widzimy szczególnie, kiedy formujemy kopce pod marchew - tu precyzja jest szczególnie ważna - tłumaczy farmer.
Najnowszym zakupem rolników, jeśli chodzi o ciągniki, jest Fendt 936. W gospodarstwie pojawił się 2 lata temu. - W tej chwili można powiedzieć że już docieramy do 1000 motogodzin - wspomina farmer. Traktor ten pracuje przede wszystkim z maszynami uprawowymi.
FILM Z GOSPODARSTWA RODZINY PYTLARZ:
Zobacz także: