Co zrobić, aby podnieść opłacalność chowu tuczników?

Według najnowszych obliczeń analityków z Wielkopolskiej Izby Rolniczej, sytuacja w hodowli świń w ciągu ostatniego miesiąca nieznacznie się poprawiła. Mimo to jednak strata na każdym wyprodukowanym tuczniku jest ogromna. Hodowca świń podpowiada, co należy zrobić, aby opłacało się produkować trzodę chlewną.
Blisko 300 zł straty na tuczniku
Obecnie, przy obowiązujących cenach, strata na tuczniku w cyklu otwartym, przy zakupie zbóż wynosi 251,77 zł, a 288,87 zł przy wykorzystaniu własnych zbóż. W porównaniu z poprzednim miesiącem, spadek strat jest minimalny. Wtedy straty wynosiły około 302 zł/szt. przy wykorzystaniu własnych zbóż i 263 zł/szt. z uwzględnieniem zakupu ziarna. Analiza kosztów i zysków pokazuje, że hodowcy mogą liczyć na niewielki spadek kosztów paszy. Jednak ten pozytywny aspekt jest niwelowany przez wyższe ceny warchlaków. Cena żywca, uwzględniona w kalkulacji, wzrosła tylko symbolicznie w porównaniu z lutową analizą. Dlatego zmiany w opłacalności są praktycznie niezauważalne.
Powyższe kalkulacje dotyczą produkcji 400 sztuk i są one szacunkowe. Należy uwzględnić, że opłacalność będzie różna w zależności od wielkości gospodarstwa.
Większy popyt na polskie, dobre mięso podniesie ceny
Waldemar Wiatrak to rolnik, producent trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Od kilku lat skupia się przede wszystkim na hodowli rasy zachowawczej. Pan Waldemar podczas rozmowy o opłacalności chowu podkreśla, że wychodzi na tzw. zero. Ma jednak kilka pomysłów na to, co zrobić, aby produkcja bardziej się opłaciła.
- Jednym z ważnych czynników, który mimo wszystko wpływa na opłacalność chowu tuczu są konsumenci. Powinno się zwracać większą uwagę no to, aby jednak kupować mięso polskiego pochodzenia - zachęca rolnik.
Rolnik zwraca się również do innych producentów trzody chlewnej. Zachęca do promocji polskiego mięsa oraz współpracy z krajowymi firmami.
- Z Danii sprowadzamy ponad 7 milionów warchlaka. Czyli to też destabilizuje nasz rynek. I tutaj my, jako rolnicy powinniśmy sobie zrobić rachunek sumienia. Powinniśmy zmienić podejście i promować przede wszystkim nas i nasz polski produkt, bo to jest dobrej jakości mięso. Ja współpracuję z firmą paszową, która jest typowo polską firmą. Hoduję swojego prosiaka. Jeden rolnik zerwał ze mną współpracę, bo wolał kupić duńskiego. My rolnicy powinniśmy się zacząć szanować. Powinniśmy próbować wypromować naszego polskiego tucznika, żeby zachęcić konsumentów. Jak będą wiedzieli, że to jest „nasz”, to popyt będzie większy. A jak będzie większy popyt, to cena wzrośnie - mówi pan Waldemar.