Uprawia 120 ha i dywersyfikuje dochody [VIDEO]
- Najbardziej chodzi nam o to, aby zachować stabilność finansową. Żeby nie było sytuacji w której truskawka „nie wyda” i później będziemy się głowić, jak przeżyć ten rok. Większe zróżnicowanie produkcji daje nam lepsze możliwości na inwestycje i rozwijanie gospodarstwa - mówi Tomasz Szulc. Rolnik gospodaruje na areale 120 ha. Przeważają na nim zboża, które wysiewane są na areale około 100 ha. Pozostałe pola zajmują truskawki i pomidory. - Mamy zróźnicowane klasy bonitacyjne ziem - od III do VI. Jeśli chodzi o truskawki i pomidory wybieramy te lepsze kawałki. Zwracamy także uwagę na to, żeby były pożone w miarę blisko gospodarstwa, bo w przypadku truskawek, w sezonie, na pole trzeba przyjeżdżać codziennie. Unikamy dzięki temu problemów logistycznych - tłumaczy Szulc.
Truskawki z pola od Szulca
Pod taką nazwą znane są w okolicy owoce sprzedawane z plantacji Tomasza Szulca. Truskawki zaczęły być produkowane w jego gospodarstwie 10 lat temu. - Później mieliśmy dwa lata przerwy i od 2016 roku działamy już na okrągło - tłumaczy rolnik, podkreślając, że wyprodukowanie dobrej jakości owoców wiąże się z dużą ilością pracy, trwającej przez praktycznie cały rok. - To nie jest tak, że mamy tylko zbiór i kasujemy pieniądze. Najpierw musimy zapracować na to, żeby ten zbiór był, i żeby był odpowiedniej jakości - zaznacza Szulc. - Zbiór jest tylko wisienką na torcie. Najcięższa praca zaczyna się paradoksalnie tuż po nim. Kosimy wtedy masę liściową i wygrabioamy słomę, którą plantacja była wyścielona, aby owoce były czyste - dodaje. Do walki z chwastami Tomasz Szulc wykorzystuje chwastownik, eliminując chwasty mechanicznie. - Nie stosujemy żadnych herbicydów. Wszystkie chwasty, które wypijają wodę i pobierają truskawkom składniki pokarmowe są eliminowane mechanicznie, albo ręcznie - tłumaczy, podkreślając dbałość o jak najwyższą jakość ostatecznego produktu. - Uprawa musi być dopieszczona. Herbicydami się tego nie zrobi. Zawsze są po nich jakieś pozostałości. Obecnie truskawki zajmują u nas areał 9 ha. Wolimy mieć mniej, ale zrobić to porządnie. Mamy już swoją markę, którą wypracowaliśmy przez ostatnie lata - zaznacza rolnik. „Truskawki z pola od Szulca” można kupić w większych okolicznych miastach, do których owoce są przewożone kilkoma busami. Rolnik daje także klientom możliwość „samorwania”. - Zainteresowani przyjeżdżają na pole i sami zrywają sobie truskawki. Nie muszą tego robić we wskazanym przez nas miejscu i zrywać wszystkiego, co jest w danym miejscu. Mają dowolność, mogą zbierać tylko te owoce, które chcą - podkreśla Szulc. W tym roku „samorwanie” odbyło się na jego polu już po raz czwarty. - Z roku na rok, cieszy się to coraz większym powodzeniem. Staramy się dzięki takiej akcji dotrzeć do klienta indywidualnego. Zależy nam na tym, żeby żeby działać bez pośredników. Nasze truskawki są sprzedawane tylko przez naszych pracowników. Co ważne, odbywa się to na takiej zasadzie, że owoce, które zrywamy tego samego dnia trafiają do klienta. Nie ma takich sytuacji, że sprzedajemy truskawki trzy dni po rwaniu, a jeżeli już dochodzi do opóźnień, to informujemy o tym odbiorców, żeby byli tego świadomi i odpowiednio obniżamy cenę - wyjaśnia Tomasz Szulc.
Pomidory pod przemysł i usługi
Oprócz truskawek, dużą wagę Tomasz Szulc przywiązuje do plantacji pomidorów, która zajmuje areał nieco ponad 10 ha. W tym przypadku jest to jednak produkcja nastawiona nieco bardziej pod przemysł. - Czwarty rok mamy pomidory. Produkujemy je pod przemysł. Mamy podpisane umowy. Większość idzie do Pudliszek - mówi Szulc, podkreślając jednak, że w pomidorach chwasty również zwalczane są głównie mechanicznie. - W pomidorach spróbowaliśmy tego dopiero w ostatnim czasie, ale efekty są również zadowalające - zaznacza rolnik. Z chwastownikiem o szerokości 3 m współpracuje Zetor 7340. Ciągnik bez problemu daje sobie radę z urządzeniem. Oprócz tego, w parku maszyn dominują kolory: zielony i żółty. - Kiedyś mieliśmy tylko Zetory, obecnie stawiamy na markę John Deere. Mamy m.in. dwa modele 6155M oraz 6120M. Nie jest jednak tak, że nastawiamy się wyłącznie na jednego producenta. Wybieramy takie maszyny, które są nam potrzebne i będą ekonomicznie wykorzystane. Ważna jest oczywiście również cena - zaznacza Szulc, podkreślając, że 99% prac wykonywanych jest w gospodarstwie we własnym zakresie. Ponadto rolnik świadczy także usługi rolnicze. Zajmuje się także robotami ziemnymi. - Mamy różne źródła dochodu, dostosowujemy się do sytuacji na rynku - podkreśla, zaznaczając, że w planach jeśli chodzi o gospodarstwo jest wejście w uprawę buraka cukrowego. - Chcemy mieć lepsze zmianowanie. Wcześniej mieliśmy rzepak, ale zrezygnowaliśmy z niego ze względu na to, że nakładały się zabiegi z pomidorami i truskawkami. To utrudniało nam odpowiednie dopilnowanie tych trzech roślin - tłumaczy Szulc, podkreślając, że gdyby była możliwość powiększenia areału gospodarstwa, pewnie by się na to zdecydował, ale w okolicy panuje duży głód ziemi. - Jest to coraz większy problem. Powiększają go też powstające farmy fotowoltaiczne, przez co ziemi uprawnej jeszcze ubywa - zauważa. - Życie pokaże w jakim kierunku pójdziemy. Śledzimy na bieżąco sytuację i będziemy starali się nad nią nadążyć - podsumowuje.