Misiak: Wyniki rejestracji ciągników nie są do końca rzetelne
Mateusz Misiak - autor kanału Matheo780 na YouTubie i grupy Mechanizatorzy Matheo780 na Facebooku podsumowuje ubiegłoroczne wyniki rejestracji nowych ciągników rolniczych. Misiak wyróżnia rezultaty osiągnięte przez marki Arbos i Lovol. Negatywnie zaskoczyła go ilość rejestracji marki Fendt. Jakich wyników spodziewa się w tym roku?
- Wyniki rejestracji nie są do końca rzetelne i wcale nie mam na myśli tylko Arbosa, bo to pierwsze co przychodzi do głowy. Chodzi mi bardziej o to, że na taki wynik wpłynęły dwa inne czynniki - mówi Mateusz Misiak.
- Po pierwsze zmieniała się norma emisji spalin, przez co sporo firm rejestrowało ciągniki na siebie. Druga sprawa to bonusy dla dealerów. Oni muszą jakąś ilość ciągników sprzedać, dlatego dużo firm rejestrowało traktory na siebie, żeby po prostu nie wyrzucono ich z sieci lub zyskać jakieś bonusy sprzedażowe od importera - tłumaczy.
Największe zaskoczenie
- To co rzuca mi się najbardziej w oczy patrząc na ubiegłoroczne wyniki, to znakomite wyniki Arbosa i Lovola. Te dwie marki jeszcze niedawno w zasadzie nie istniały w wynikach rejestracji - zaznacza Misiak. Według niego, główną przyczyną takich wyników jest popularyzacja programu pomocowego - Restrukturyzacja małych gospodarstw i bardzo agresywna akcja marketingowo-propagandowa firm, które te maszyny dystrybuują.
- Duża grupa małych rolników - tzw. 5-hektarowców, którzy zawsze myśleli, że nie stać ich na nowy traktor, pozyskując dofinansowanie na restrukturyzację w kwocie 60 tys. zł mogła sobie pozwolić na Arbosa lub Lovola. Tym samym nowy, chiński traktor o mocy 35 lub 55 KM zastąpił w wielu przypadkach poczciwe Władimirce, ciapki i sześćdziesiątki. Moje wątpliwości budzi jedynie jakość tych maszyn, natomiast czas szybko to zweryfikuje. Prywatnie raczej bym się nie odważył - wyjaśnia Mateusz Misiak.
Największe rozczarowanie
- Dla mnie niesatysfakcjonujący jest wynik Fendt'a. W Niemczech jest to marka, która wspólnie z John Deerem przewodzi na rynku, a u nas ta najdroższa marka klasy premium jest wybierana w zdecydowanej mniejszości. Niestety to pokazuje, że nadal opłacalność rolnictwa na zachodzie i w Polsce mocno od siebie odbiegają - zauważa Misiak podsumowując wynik bawarskiej marki, która nie znalazła się nawet w TOP 10 najczęściej wybieranych w 2021 roku.
Prym na rynku już od lat wiedzie New Holland. Ubiegły rok był bardzo dobry dla tej marki. Zdecydowanie liderowała ona na rynku - jako jedyna przekroczyła wynik 2 tys. rejestracji notując wynik 2.511 zarejestrowanych traktorów.
- Popularność New Hollanda, który jest numerem 1 już chyba od 12 lat jest moim zdaniem spowodowana przede wszystkim dobrym stosunkiem ceny do jakości. Wbrew temu, co mówią niektórzy, New Holland to naprawdę dobry ciągnik i sam rozważyłbym tą markę, gdybym kupował traktor na swoje gospodarstwo - przyznaje Mateusz Misiak.
- Wyróżnić trzeba także duże pokrycie serwisowe na terenie całej Polski. Dealerów New Hollanda jest naprawdę dużo i nie trzeba martwić się o to, że nie będzie komu serwisować ciągnika, czy że nie kupimy do niego części, bo autoryzowanych punktów jest naprawdę sporo - dodaje.
Z potencjałem na więcej
Będąc przy grupie CNH - Mateusz Misiak zwraca uwagę na dużą poprawę sprzedaży marki Steyr. Zanotowała ona wynik lepszy np. od wspomnianego wyżej Fendt'a.
- Widać, że restrukturyzacja sieci dealerskiej przynosi w wypadku marki Steyr dobre rezultaty. Pojawili się dealerzy sprzedający tylko i wyłącznie te ciągniki. Wcześniej było tak, że Steyr i Case były sprzedawane razem, więc firmom dilerskim łatwiej było sprzedawać bardziej rozpoznawalną markę Case. Teraz jak Steyr jest oddzielony, to ma szansę zaistnieć na rynku - podkreśla Mateusz Misiak, zaznaczając, że marka rodem z Austrii zyskuje dużą popularność zwłaszcza w niektórych rejonach Polski - np. na Lubelszczyźnie.
Znany pod pseudonimem Matheo780 Misiak zwraca uwagę również na owoce restrukturyzacji sieci sprzedaży marki Argo Tractors sprzedającej ciągniki Mc Cormick i Landini.
- Powoli pojawiają się te ciągniki, choć w dalszym ciągu są to raczej śladowe ilości, ale trzymam za nich kciuki. Według mnie, podobnie jak w przypadku New Hollanda, są to dość interesujące i warte rozważenia ciągniki - twierdzi Mateusz Misiak. Jak zaznacza, na tą chwilę nie kupiłby jednak traktora z tej grupy. - W dalszym ciągu brakuje zaplecza serwisowego, dealerzy są niedoświadczeni. Ciężko jest znaleźć części. Musi się to zmienić, aby więcej polskich rolników zaufało wizji Argo - tłumaczy.
ZOBACZ TAKŻE: Dużo nowości od Landini na 2022 rok [ZDJĘCIA]
Polscy rolnicy kochają, świat nie rozumie?
Wyjątkową marką na naszym rynku według Mateusza Misiaka jest Zetor.
- Zetor jakiś czas temu, o ile się nie mylę, produkował rocznie około 2 tys. traktorów z czego około tysiąc jest sprzedawanych w Polsce. Wynika z tego, że niemal połowa sprzedaży globalnej tej marki, to Polska. Są od nas uzależnieni. Jest to dla mnie szokujące i pokazuje siłę sentymentu polskich farmerów do marki Zetor - mówi Matheo780.
Wielki nieobecny
Wielkim nieobecnym w rankingu rejestracji ciągników rolniczych jest marka MTZ Belarus. Ze względu na specyfikę sieci dealerskiej traktory te nie są notowane jako nowe. Ciągniki Belarus, jako że rejestrowane są po raz pierwszy za granicą, traktowane są jako używane, choć w wynikach ciągników używanych również się nie pojawiają, bo tam z kolei mamy do czynienia z założeniem, że ciągnik używany to ten, w wieku powyżej 3 lat.
- Szacuję, że Belarus sprzedał około tysiąca ciągników. Myślę, że gdyby go uwzględnić, MTZ znalazłby się w pierwszej piątce rankingu. W tym przypadku działa zasada CCC - cena czyni cuda i dużo rolników jest w stanie wybaczyć Belarusowi brak udogodnień czy toporność w zamian za bardzo atrakcyjną jak na nowy ciągnik cenę - zaznacza Mateusz Misiak.
Co przyniesie 2022 rok?
- Ciężko jest przewidywać, bo jest mnóstwo różnych czynników, natomiast moim zdaniem, na logikę, rynek ciągników nie powinien się rozwijać tak jak w ubiegłym roku - mówi Mateusz Misiak. - Wystarczy popatrzeć np. na ceny nawozów, są kosmiczne. Teraz pytanie: czy rolnicy na jesień dostaną za swoje płody rolne jakieś normalne pieniądze? - dodaje.
- Za coś trzeba te traktory kupować, one muszą na siebie zarabiać, więc w momencie, kiedy opłacalność jest na tak niskim poziomie, nie spodziewam się jakichś wysokich wyników rejestracji. Pytanie jeszcze jak pójdą programy agencyjne - mówi Misiak. - Ale z drugiej strony... nic mnie już nie zdziwi - kończy.