Wojciech Piotrowski postawił oborę za 7 milionów. Hoduje 170 krów [VIDEO]
- Gospodarujemy na gruntach o dużej rozbieżności: od II do VI klasy bonitacyjnej. Uprawiamy 180 ha z czego 80 ha należy do nas, a 100 dzierżawimy
- mówi rolnik zaznaczając, że głównymi uprawami są te rośliny, które później przeznaczone są na paszę dla bydła, czyli kukurydza i trawy.
- Jeśli zostaje nam jeszcze pól to siejemy pszenżyto i pszenicę. Staramy się też od jakiegoś czasu, ze względu na suszę, wprowadzać uprawę bezorkową. Myślę, że w tym roku, 80% zasiewów będzie właśnie w takim systemie
- przyznaje Wojciech Piotrowski zaznaczając, że w parku maszyn jego gospodarstwa, dominują ciągniki marki Fendt.
- Według mnie są one najlepsze na rynku. Bardzo przyjemnie pracuje się nimi w polu. Jest to ważne zwłaszcza wtedy, kiedy ta praca trwa kilkanaście godzin - tłumaczy rolnik posiadający obecnie pięć ciągników tej marki.
- To one w 90% obsługują gospodarstwo. Poza nimi są jeszcze trzy inne traktory: Ursus C-330, Zetor 5211 oraz kilkudziesięcioletni Massey Ferguson, który szczerze mówiąc zbudował to gospodarstwo. Ale te ciągniki są używane dużo rzadziej, do lekkich prac. Ursus jest w moim wieku
- mówi z uśmiechem rolnik, który jednak zaznacza, że mocno doświadczonych już traktorów nie ma zamiaru się pozbywać. Na sprzedaż wystawiony zostanie za to kombajn zbożowy Bizon.
- To kombajn, którym pracował zawsze tata, ale ze względu na wiek i wypadek jaki miał w ostatnim czasie, to w poprzednim sezonie już nie kosił. Teraz postawimy na usługi, bo siejąc 40 ha zbóż obsługa kombajnu jest nierzadko droższa niż wynajęcie zewnętrznej firmy, która przyjedzie, wymłóci i odjeżdża, a ja nie muszę się niczym przejmować - tłumaczy hodowca.
Poza koszeniem zbóż, Wojciech Piotrowski z usług korzysta jeszcze przy koszeniu kukurydzy.
- Trawy zbieramy przyczepami w pryzmy, poza kilkoma łąkami położonymi nad rzeką, gdzie przyczepy ze względu na swoje gabaryty się nie sprawdzają. Robimy tam więc bele, ale są to liczby w granicach 200 sztuk rocznie
- tłumaczy hodowca, który nie planuje na razie nowych nabytków do parku maszyn. Przede wszystkim skupia się na doinwestowaniu obory.
- To jest nasz główny dochód. Cały budynek został wybudowany za kredyt, musimy po tym trochę "ochłonąć"
- zaznacza Piotrowski, podkreślając na koniec, jak duże zmiany w prowadzeniu gospodarstwa zaszły w ciągu jego życia.
- Jak przypomnę sobie jak wyglądała praca, jakie były maszyny, jakie problemy, kiedy byłem w wieku mojego syna, to potrafi się zakręcić łezka w oku. "Trochę" się zmieniło. Trzeba iść z duchem czasu i ciągle się rozwijać - kończy Wojciech Piotrowski.