Ta rolniczka sprzedaje warzywa w ramach Rolniczego Handlu Detalicznego [VIDEO]

Gdy wjeżdżamy na podwórze, wychodzi nam naprzeciw Katarzyna Oczkowska. Wkrótce poznajemy nie tylko ją, ale i jej mamę Annę oraz najmłodszą latorośl - Patryka. Mąż Daniel jest na polu. Jeszcze moment, a dołączą do nas córki: Natalia i Ola, więc na pole z warzywami wybierzemy się sporą gromadką. Jest gwarno. Dziewczynki prześcigają się, aby pokazać, co potrafią, na czym się już znają, a ich brat Patryk nie chce odstawać – jak nie umiejętnościami rolniczymi, to chociaż wokalnymi.
ZOBACZ WIDEO:
Katarzyna Oczkowska. Rolniczka i matka
Jak to jest dla pani Katarzyny na co dzień z pogodzeniem roli matki i rolniczki?
- Właśnie zajmując się warzywami, mogę pogodzić jedno z drugim lepiej, niż np. chodząc do pracy. Zajmując się warzywami mam również kontakt z dziećmi, bo są obok mnie, bawią się lub mi pomagają, czyli są na wyciągnięcie reki. Tak nie byłoby, gdybym chodziła do pracy na etat – wyjaśnia nasza gospodyni.
Katarzyna Oczkowska gospodaruje razem z mężem na zaledwie 6 hektarach, które znajdują się bezpośrednio przy domu. Jej uprawa warzyw zaczęła się od przydomowego ogródka będącego źródłem zdrowego odżywiania trójki dzieci: Natalii (8), Oli (6 i Patryka (4).
Co jest dobre dla dzieci, nie może być szkodliwe dla dorosłych, tyle że potrzebna jest uprawa na większa skalę. Tym to sposobem 60 arów pola przeznaczone zostało pod warzywa. Za płotem słychać gdakanie kur. To nioski i brojlery – wszystkiego po 60 sztuk.
Co było powodem zostania rolniczką? - Oprócz tego, że wyszłam za mąż za rolnika, to chyba od zawsze miałam zamiłowanie do roślin. Lubię obserwować, jak coś rośnie, jak jest tego coraz więcej, coraz bardziej dorodne.
Co sieje rolniczka na swoim polu?
Wychodzimy na pole, a przed nami prężą się równe rzędy marchewki, pietruszki, koperku, fasoli żółtej, zielonej i fioletowej, ogórków, papryki, pomidorów, cebuli, buraczków, cukinii, dyni, kapusty, selera i pora. Największą cześć pola zajmują kwitnące właśnie ziemniaki, a na drugim jego końcu wyrastają ku górze ozdobne słoneczniki. To od nich wszystko się zaczęło.
- To taki zestaw startowy. Potrzebujesz czegoś – idziesz na nasze pole i znajdujesz wszystko, co jest zdrowe i wypielęgnowane – wyjaśnia Katarzyna Oczkowska i dodaje: - A poza tym jest to opłacalne. Oczywiście muszę pojechać z warzywami do Bystrzycy na targ, ale lubię te wyjazdy, bo tam są fantastyczni ludzie.
Oprócz tego, że warzywa dowożone są na targ, to można również przyjechać po nie do Żelazna na pole. Krąg ludzi, którzy upodobało sobie tę formę zaopatrzenia jest duży, no i trudno się dziwić. Oprócz targu i sprzedaży z pola w tym roku ma dojść możliwość zamawiania warzyw przez internet. Wszystkie sprzedaże odbywają się w ramach Rolniczego Handlu Detalicznego, czyli tzw. RHD.
Poszczególne warzywa uprawiane są w różnych ilościach i odmianach.
– Wiem, na co jest popyt i co mi najlepiej zejdzie np. pomidor jantar – bezpestkowy i słodki czy burak opolski o cylindrycznym kształcie, bo nie przerasta i jest wyjątkowo soczysty. Do wszystkich tych wniosków doszłam sama, bo sprzedaję wyłącznie to, co sama wypróbowałam i co samej mi smakuje.
Rolnictwo ekologiczne
W rolnictwie ekologicznym rezygnuje się z pojęcia „chwast”. Jego określenie zajmuje „zioło”. Jak go zwał, tak go zwał ale fakt pozostaje faktem, że zarówno chwast, jak i zioło są w uprawie warzyw niepożądane. Jak radzi sobie pani Katarzyna z plewieniem?
- Mam pomoc w tacie i w mężu, którzy co jakiś czas przejadą pielnikiem między rzędami. Jeśli jednak chodzi o pielenie, to największą pomocą jest mi mama. To robimy we dwie – wyjaśnia Katarzyna Oczkowska i dodaje, że nawet, jeśli jest to żmudna praca, to można się przy niej opalić a jeżeli od czasu do czasu popada deszcz, to chwasty nie stawiają zbytniego oporu i łatwiej jest je usunąć.
Jak rolniczka radzi sobie np. z mszycami?
A jak radzi sobie np. z mszycami? Czyżby sięgała w tej kwestii po sprzymierzeńca zwanym chemicznym opryskiem?
- Mszyce są. Nieraz jest ich mniej, nieraz więcej, ale w tym roku jeszcze ich nie ma. Są warzywne sąsiedztwa, które pomagają sobie nawzajem np. por i koper, czy posianie obok papryki aksamitki, która swoim intensywnym żółtym kolorem wabi wszystkie owady - opowiada.
Ku mojemu zdziwieniu Pani Katarzyna nawadnia tylko pomidory i paprykę. A reszta warzyw? Reszta rodzi sobie sama. Może to za sprawą jesiennego nawożenia kurzym obornikiem i wiosennych opadów deszczu? A może dzięki silnym sadzonkom, które nasza rolniczka ma w własnej rozsady?
- Tak może być. Już od początku lutego przygotowuję rozsadę wszystkich potrzebnych warzyw. Najpierw na parapetach całego domu, a potem przesadzam i przenoszę pod folię - mówi.
Na koniec przechodzimy do pomidorów, które znajdują się przed folią. To tutaj Natalia i Ola pokazują nam, że znają się na sztuce obrywania tzw. „wilków”, czyli zbędnych pędów. Zdecydowanie i sprawnie redukują odnogi gęstych krzaków, aż po chwili spod ich małych pracowitych palców ukazują się naszym oczom zgrabne jak z żurnala krzaki pomidorów. W całej tej codzienności z trójką dzieci i rzędami warzyw najtrudniejszym jest?
- Ogarnięcie tego wszystkiego naraz. Przygotować warzywa na targ, a dzieciaci do szkoły – wylicza pani Katarzyna po chwili zastanowienia.
A co jest dla niej najprzyjemniejsze? Odpowiedź pada natychmiast i to z nutą rozmarzenia: - Słońce, wiatr i to, że można być niezależnym. Można robić coś na powietrzu, pozbierać swoje myśli i posłuchać ptaków. Pani Katarzyna wie, co mówi, gdyż pracowała kiedyś w fabryce bez słońca, wiatru i śpiewu ptaków.