Była trzoda chlewna, teraz tylko produkcja roślinna
O dziejach tego rodzinnego gospodarstwa długo, bardzo ciekawie lubi opowiadać i wspominać seniorka - Joanna Stafiej – Mojego ojca dziadek - Franciszek przed wojną miał duże, 40-morgowe gospodarstwo, ale miał pięcioro dzieci, podzielił gospodarstwo równo, więc powierzchnia jego się zmniejszyła. Ja przez całe życie pracowałam na gospodarstwie. Ale to była inna wieś niż obecnie, w każdym gospodarstwie były krowy, świnie, kury, kaczki. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku wspólnie z mężem mieliśmy przeciętnie, co roku 4 krowy dojne, 3 sztuki młodzieży, kilkanaście świń i konia. Od 1970 roku konia zastąpił już ciągnik, lecz nie nowy, ale używany kupiony z SKR-u na tzw. grupę użytkowników. W kolejnych latach kupiliśmy pługi ciągnikowe, kultywator, przyczepę, snopowiązałkę i rozrzutnik do obornika, wszystko to nie było nowe, niektóre kupowane na zachodzie Polski z PGR. Przydział na nowy sprzęt z urzędu gminy w tamtych czasach uzyskać było bardzo trudno, chociaż, już wtedy, według prowadzonych książeczek, ewidencji sprzedaży produktów rolnych, było to gospodarstwo wysokotowarowe. Jego powierzchnia - 8 ha, jak na lubelskie warunki, gdzie była przewaga gospodarstw drobnych, to było dużo.
Z przydziału gminnego w tamtych czasach została zakupiona tylko kopaczka elewatorowa do ziemniaków oraz przetrząsacz do siana gwiazdowy. W 1986 roku w gospodarstwie pojawił się kombajn zbożowy Bizon, też używany, dopiero w 2012 rok pan Jarosław zakupił nowy kombajn New Holland. Obecnie gospodarstwo jest wyposażone w trzy ciągniki: Zetor i New Holland, są cztery przyczepy, agregaty uprawowe, najnowocześniejszy opryskiwacz, jest też używany kombajn do zbioru buraków Ropa. Jak widać, gospodarstwo jest w pełni zmechanizowane.
O inwestycjach w gospodasrtwie na str. 3