Małgorzata Matecka - premia 60 tys. zł na produkcję truskawek [ZDJĘCIA]
W tej chwili pan Jarosław prowadzi działalność gospodarczą i zajmuje się pozyskiwaniem drewna z lasu. Pani Małgorzata postawiła natomiast na truskawki.
- Zaczęłam w 2000 roku od małego kawałka - 15 arów i dosadzałam raz więcej, a raz mniej sadzonek - tłumaczy Małgorzata Matecka. W 2017 roku plony zbierała z areału 1,10 ha. Był czas, gdy truskawki odstawiała do firmy skupującej owoce na przerób. Jednak zrezygnowała z tego całkowicie na rzecz sprzedaży bezpośredniej. I tak, już od kilkunastu lat w sezonie można panią Małgorzatę zobaczyć na targowiskach w Choczu czy pobliskim Jarocinie. Rolniczka przyznaje, że dzięki temu można więcej zarobić, a na liczbę klientów nie narzeka.
- Ludzie przekonali się do moich truskawek. Często są to ci sami klienci. Jadę z 300 kg i zdarza się, że po dwóch godzinach stania na targu, towaru już nie ma. Ustawiają się kolejki - mówi Małgorzata Matecka. Jej córka Paulina dodaje, że klienci bardzo dobrze kojarzą panią Małgorzatę. - Kiedyś ją zastępowałam, a klienci pytali się: „gdzie jest ta pani z kitką?”. Nie wierzyli, że sprzedaję truskawki z tego samego pola. Nie chcieli kupować. Śmiałam się, że musiałabym sobie sprawić bluzkę ze zdjęciem mamy - żartuje Paulina Matecka. Nic dziwnego, że owoce z Nowej Kaźmierki cieszą się takim zainteresowaniem. Pani Małgorzata stara się, by ich produkcja była jak najbardziej zbliżona do ekologicznej.
- Jedyne, co robię, to nawożenie. Potem stosuję jeden oprysk na chwasty po zbiorach. Kiedyś rozmawiałam z innym producentem truskawek i nie mógł mi uwierzyć, że nie stosowałam żadnego środka na pleśń. Gdy przyszły deszcze, trzeba było te chore odrzucić i tyle. Wolę truskawki zachować w tej formie najbardziej naturalnej, niż dodawać niepotrzebnie tyle chemii, a klienci to doceniają - tłumaczy pani Małgorzata.