Ma masę roboty w 8 tunelach z warzywami, a marzy o kolejnych [VIDEO]
Aby poznać Annę Wojszczyk ustawiam się w kolejce. Jest czwartkowe przedpołudnie, a w centrum Raciborowic panuje ruch. Ludzie przyzwyczaili się, że w czwartek, piątek i sobotę można tutaj kupić dorodne i świeże warzywa z pola pani Ani. Za przyzwoleniem raciborowickiego wójta postawiony został stragan z zadaszeniem. Zdobią go kwiaty i zioła, a na tablicy widnieje kontakt do rolniczki.
- Sprzedajemy prosto z pola. W mediach społecznościowych informuję na bieżąco, co jest wykopywane i zapraszam do zakupów na straganie tutaj w Raciborowicach i w Bolesławcu, bo tam sprzedaje mój mąż oraz w Cieplicach, gdzie jesteśmy często razem z mężem w niedzielę – mówi wyraźnie zadowolona rolniczka a zarazem sprzedawczyni i dodaje: - Ludzie przyjeżdżają również do nas na gospodarstwo.
Przede mną stoi mężczyzna, który co tydzień gotuje niedzielny rosół według receptury swojej żony, a obok mnie kobieta, która wie, czego chce – dzisiaj chce przede wszystkim marchewki w dużej ilości.
- Zatrzymują się też TIR-y i autobusy, bo jest gdzie stanąć, a poza tym ja tutaj jestem już piąty rok – mówi między jednym a drugim klientem Anna Wojszczyk.
Interes się kręci, rozmowy toczą, a kolejki nie ubywa. Wszystko, co urośnie i częściowo zostanie przetworzone, sprzedawane jest w ramach RHD (Rolniczego Handlu Detalicznego). W południe pani Ania zamyka budkę i jedziemy do położonego niedaleko gospodarstwa.
Szeroki asortyment w cenie
Uprawa warzyw wpisuje się w tradycję rodzinną, którą na małą skalę rozpoczęli rodzice naszej bohaterki. Aktualnie razem z mężem Bogusławem i synem Wiktorem uprawiają 4 hektary, z czego połowa jest przeznaczona pod warzywa.
Uprawa odbywa się zarówno na polu, jak i w tunelach. Tych drugich jest łącznie 8, dwa najnowsze są szczególnej konstrukcji.
- To są tunele cieplejsze niż w zwykłe, standardowe, ponieważ już w styczniu zaczynamy robić rozsady. Boki tych tuneli są dopompowywane co 5 minut powietrzem a ich dachy są podwójne, czyli też cieplejsze. Ich zaletą jest też to, że są stabilne i odporne na wichury – wyjaśnia pani Anna.
Lista warzyw w asortymencie uprawowym jest długa. Nie dość, że jest ich wiele gatunków, to jeszcze w niektórych przypadkach uprawianych jest wiele odmian. Takim przykładem jest pomidor, którego różnorodność dotyczy wielkości, kształtu, koloru, smaku oraz zapachu. Anna Wojszczyk wymienia przykłady: - bawole serca, paprykowe, różne odmiany malinowych, śliwkowe, żółte, pomarańczowe. Tylko zwykłego czerwonego nie uprawiamy, bo się słabo sprzedaje. Ceny są stałe i, jak mówi pani Anna, satysfakcjonują zarówno sprzedających, jak i klientów. Kilogram papryki kosztuje 7 zł, pomidory - 10 zł, ziemniaki w 8 odmianach: werbena, natalia, denary, michalina, ignacy, bohun, vineta, bollerosa 2 zł, seler - sztuka 4 zł a por - 3,50 zł.
Obowiązków jest wiele i praktycznie przez cały rok. Większość z nich realizowana jest przez całą trójkę razem, ale prace polowe wykonywane sprzętem należą do męża Bogusława. Sezon zaczyna się w styczniu przygotowywaniem rozsady, w marcu nadchodzi czas rozsady i pierwszych wysiewów np. rzodkiewki, pietruszki, szczypiorku.
Na początku kwietnia zaczynają się pierwsze sprzedaże rzodkiewki, sałaty, w maju - wczesne ziemniaki, a potem jest już wysyp wszystkich warzyw i trwa aż do późnej jesieni. Po zbiorach pola są najpierw talerzowane razem z resztkami warzyw, a potem zaorywane.

Czas na fryzjera
Oprócz tego, że Anna Wojszczyk jest rolniczką, to jest jeszcze żoną, matką, córką, synową, babcią, siostrą, a przede wszystkim kobietą. Czy wśród tych wszystkich zadań i ról ma jeszcze czas dla siebie? - Chłopaki są wyrozumiali. Nieraz mówię, że jadę do fryzjera, bo muszę i... jadę po prostu. Staram się zawsze tę chwilę dla siebie znaleźć. Nie akceptowali tego od początku, ale wychowałam ich skutecznie (śmiech) – mówi nasza rolniczka i dodaje, że na przyjaciółki czasu już jej nie wystarcza.
- Chyba, że przyjdą na stragan coś kupić, to wtedy możemy porozmawiać – przyznaje zapracowana kobieta.
Mąż Bogusław mówi o swojej żonie pół żartem – pół serio: - Lepiej nie można było trafić. Jak w totolotku! Tylko ciągnikami nie jeździ. A tak na poważnie – uparta jest i bardzo pracowita. Gdy my już odpoczywamy, ona jeszcze dalej krząta się w kuchni. Więcej robi niż my. Naprawdę.
Syn Wiktor ma 22 lata. - Ja kojarzę rodziców od zawsze z pracą. Od dzieciństwa widzę ich zapracowanych i taki ich obraz mi towarzyszy. Na początku byłem antyfanem pracy na roli. Po maturze poszedłem na studia, ale zrezygnowałem z nich na rzecz rolnictwa. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek alternatywy do tego, co teraz tutaj robię – mówi Wiktor Wojszczyk.
A na święta kapusta
W ciągu roku czasu na spotkania nie ma, ale gdy nadejdą święta wszystko się zmienia. - Spotykamy się u nas rodzinnie na wigilię. Przyjeżdża moja córka, zięć, wnuczka, siostra, syn z dziewczyną, ojciec, a do jeszcze niedawna również mama. Jeszcze nie było wigilii, abyśmy nie byli razem. To jest taka nasza tradycja – wspomina pani Anna.
A jak mowa o świętach, to i o kapuście trzeba porozmawiać. Czy mają jej dużo na polu? - Na tym polu zaflancowaliśmy jej 7,5 tysiąca sztuk, ale w tym roku ok. 40% zniszczyły nam najpierw dzikie gołębie, a później sarny – wyjaśnia nasza gospodyni. Szatkowana kapusta z marchwią ma wielu swoich zwolenników i jest chętnie kupowana. Jednym z większych odbiorców od wielu lat jest restauracja w Karpaczu.
Na święta pani Anna przygotowuje jarski bigos. Jest on wyjątkowy, bo i kapusta jest wyjątkowa: - Ta kapusta ma swój niepowtarzalny smak. Jest słodka, soczysta i o miękkich liściach. Jarski bigos przygotowuję wyłącznie z kiszonej kapusty. Najpierw podsmażam cebulkę i grzybami, a potem dodaję kapustę. Ta kapusta bardzo dobrze nadaje się też do świątecznych pierogów. Ale my jemy kapustę nie tylko na święta. Jemy ją pod wieloma postaciami, jako łazanki, surówki, gołąbki. Jako rodzina jesteśmy mistrzami w jedzeniu kapusty – przyznaje rolniczka.
A na koniec 3 zdania
Na koniec spotkania siadamy przed stodołą. To dobry czas, aby poprosić panią Annę o uzupełnienie 3 zdań, które czytam wszystkim naszym rolniczkom z cyklu „Zawód? Rolniczka!:
1. Gdybym jeszcze raz miała wybór to… pozostałabym przy tej decyzji, którą podjęliśmy z mężem i dalej prowadzilibyśmy to wszystko, te nasze warzywa, te nasze tunele... Bardzo to lubię. To jest takie moje życie.
2. Moim największym marzeniem jest… abyśmy byli wszyscy zdrowi, ale marzy mi się jeszcze jeden taki kompleks tuneli. To jest moje najskrytsze marzenie.
3. Jeśli ktoś mówi mi, że jestem dzielną kobietą, to… myślę, że ma rację. Nie będę taka skromna, bo wydaje mi się, że cały czas prę do przodu (…) i jestem silną kobietą.
Pytam czego życzy nam wszystkim na święta, a ona odpowiada: - Zdrowych, pogodnych, szczęśliwych świąt, aby spełniły się nam marzenia. Wszystkiego dobrego i abyśmy wszyscy byli dzielni. (śmiech)
- Tagi:
- tunele foliowe
- owoce
- warzywa




























