Jurkowski. Wciąż poszukuje nowych rozwiązań
Grzegorz Jurkowski ze wsi Ugory (gm. Józefów nad Wisłą, pow. opolsko-lubelski) w 2018 roku został najlepszym rolnikiem Lubelszczyzny w kategorii produkcja ogrodnicza. Po ukończeniu technikum rolniczego w 1987 roku próbował wielu zajęć z zakresu rolnictwa: uprawiał maliny, hodował gęsi, specjalizował się w uprawie porzeczki czarnej, założył pieczarkarnię, prowadził chów trzody chlewnej, teraz pasjonuje się uprawą leszczyn. Poszukuje coraz to nowszych rozwiązań, które umożliwiają uzyskiwanie jeszcze lepszych efektów ekonomicznych.
Zamiłowanie do rolnictwa i prac polowych miał od dziecka. Stąd też po ukończeniu szkoły podstawowej łatwo podjął decyzję o dalszym etapie edukacji. Wybrał Państwowe Technikum Rolnicze w Wólce Gościeradowskiej. Ta nowatorska placówka, założona w 1971 roku, przyciągała wielu chłopców i wiele dziewcząt z całego woj. lubelskiego. Z pobliskich miejscowości młodzież do szkoły dojeżdżała autobusami PKS, a dla uczniów z odległych terenów był internat. On mieszkał w internacie. Jako uczeń starał się zdobywać wiedzę nie tylko z podręczników szkolnych, ale patrzył znacznie szerzej, śledził literaturę rolniczą, podpatrywał innych rolników podczas odbywanych praktyk szkolnych, mając na uwadze zastosowanie tej wiedzy w gospodarstwie, które wtedy prowadzili jego rodzice Janina i Stanisław Jurkowscy. W tamtych czasach było to gospodarstwo wielokierunkowe o powierzchni 8,5 ha. Do prac polowych służył zakupiony w 1979 roku używany ciągnik Ursus C-330. Gdy pan Grzegorz ukończył technikum rolnicze i miał już bogaty zasób wiedzy teoretycznej i praktycznej z zakresu rolnictwa, przejął od rodziców to gospodarstwo.
Zaczęło się od malin
W tych okolicach rozpowszechniana była wtedy uprawa malin. Okoliczne wioski stawały się ich zagłębiem. Plantacja - o powierzchni ponad 1 ha - była także w gospodarstwie pana Grzegorza. Malina to uprawa pracochłonna, ale za to dawała niezłe zyski. Wkrótce w gospodarstwie młodego rolnika pojawił się nowy kierunek gospodarowania, który miał także przynosić duże korzyści. Był to tucz gęsi. Stado liczyło jednorazowo do 600 sztuk. Ale ta produkcja nie trwała długo, bo tylko dwa lata. Potem pan Grzegorz nie siedział jednak z założonymi rękami, rozmyślając, co dalej robić w gospodarstwie. Miał już koncepcję, by zająć się nasadzeniami porzeczki czarnej. Plantacja porzeczek obejmowała obszar od 4,5 do 5 ha. Został zakupiony kombajn do zbioru owoców. Ten kierunek gospodarowania utrzymał się dłuższy czas, dopiero dwa lata temu plantacja została zlikwidowana, a kombajn sprzedany. Przez ostatnie lata był regres w opłacalności porzeczki czarnej. Cena oscylowała na poziomie 30- 40 groszy za kilogram, były też problemy ze zbytem owoców. W 1989 roku w gospodarstwie zaczęła się uprawa pieczarek, trwało to przez 8 lat.
Wspólnie z żoną Bożeną
Od 1990 roku pan Grzegorz gospodarstwo prowadzi już z żoną Bożeną (pochodzącą ze wsi położonej niedaleko jego miejsca zamieszkania), która ukończyła Akademię Rolniczą w Lublinie. Przez ten czas gospodarstwo systematycznie powiększało swój obszar, obecnie jego powierzchnia wynosi 187 ha, w tym 60 ha to grunty własne, reszta jest dzierżawiona. Jeszcze w 2014 roku było to około 100 ha. Tej jesieni na obszarze 80 ha został zasiany rzepak ozimy, a na 71 ha - pszenica. W gospodarstwie są gleby bardzo różnorodne, przeważnie klasy IV i V. Stąd też plony są zróżnicowane, szczególnie, gdy trafi się suchy rok, jak obecnie.
- W tym roku zebraliśmy około 3 ton rzepaku z ha, ale na glebach lepszych udało się zebrać nawet 4,5 tony. Pszenica ozima plonowała na poziomie 6 ton z ha. Przed kilku laty padł rekord. Pszenica jara odmiany Tybalt, uprawiana po rzepaku dała plon 9,2 ton z ha - mówi z zadowoleniem pan Grzegorz.
Oprócz zbóż i rzepaku uprawia on w swoim gospodarstwie także soję. W tym roku było to 20 ha, w latach poprzednich nawet 25 ha. Na przyszły rok rolnik planuje zasiać tylko 3 ha soi, a na pozostałym areale jęczmień jary. Soja plonuje na poziomie 2,7 do 3 ton z ha. - Ten rok był najgorszy, bo masa ziaren zaschła ze względu na dokuczliwą suszę - dodaje pan Grzegorz. Do 2012 roku w gospodarstwie był chów trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Rocznie było utrzymywanych 12 do 15 loch, a prosięta od nich odchowywane na tuczniki.
Uprawa leszczyny
Nową specjalnością w gospodarstwie jest uprawa leszczyny. Pierwsze nasadzenia były w 2002 roku, na początek na obszarze 3,60 ha. Systematycznie nasadzeń przybywało i obecnie plantacja zajmuje obszar około 25 ha.
- Leszczyna w pełnię owocowania wchodzi w okresie 5 lat po posadzeniu, czasami trzeba czekać dłużej nawet do 10 lat. Na początku średni plon z ha kształtuje się na poziomie 2 ton orzechów. W kolejnych latach leszczyna ma w plonowaniu tendencję wzrostową i można uzyskać plon ponad 3 tony z ha. Do niedawna większość plantacji leszczyn w Polsce była prowadzona w formie krzewu. Jednak znacznie lepsze efekty przynosi prowadzenie plantacji w formie niskopiennych drzewek, ułatwia to zbiór mechaniczny orzechów - wyjaśnia Grzegorz Jurkowski.
Na plantacji leszczyny, gdy zbiera się ją mechanicznie bardzo ważne jest odpowiednie wyrównanie podłoża, celem ułatwienia zbioru owoców. Zbiór orzechów laskowych w gospodarstwie państwa Jurkowskich jest przeprowadzany od końca sierpnia do połowy października, nieraz owoce były zbierane także na początku listopada. Zbiory przeprowadza się dwu albo trzykrotnie, owoce same spadają. Do zbioru orzechów z ziemi służy maszyna doczepiona do ciągnika. Pan Grzegorz ma pomysły racjonalizatorskie i wiele maszyn ulepsza samodzielnie. W 2017 roku został nagrodzony za modyfikację ciągnika sadowniczego oraz za zamontowanie pistoletu do przedmuchu powietrza na ciągniku.
W gospodarstwie ciągle modernizowany jest park maszynowy. Dwa razy zakupiono ciągniki i maszyn z programu Modernizacja gospodarstw rolnych. Były to dwa ciągniki New Holland o mocy 85 i 95 KM oraz sprzęt do uprawy leszczyny: opryskiwacz, kosiarka bijakowa i maszyny do zbioru orzechów. Zakupiono też ciągnik Ferguson o mocy 130 KM. W 2016 roku park maszynowy powiększył się m.in. o siewnik do siewu pasowego, a w roku następnym - o kombajn do zbioru zbóż New Holland. Kombajn i ciągniki pracują z nawigacją, co pozwala precyzyjnie wykonać wszystkie zadania w polu.
Następca po Uniwersytecie Przyrodniczym i AGH
Pan Grzegorz nie musi w przyszłości martwić się o następcę. Już dziś w gospodarstwie pracuje syn Kamil, który ukończył w 2015 roku Uniwersytet Przyrodniczy w Krakowie, a w 2016 roku zrobił magistra na AGH w specjalności geodezja. Twierdzi, że rozmiłowany w rolnictwie jest od dziecka. W roku ubiegłym skorzystał z programu Młodego rolnik. Jego żona Sylwia będzie studiować prawo bezpieczeństwa wewnętrznego na UMCS w Lublinie, bo do tej pory zajmowała i zajmuje się dziećmi - 3,5 letnią Łucją oraz 15-miesięcznym Wojtkiem, który już z dziadkiem chętnie chodzi oglądać traktory. Córka Pana Grzegorza- Aneta w 2018 roku ukończyła studia magisterskie na Uniwersytecie Rzeszowskim - Wydział Ekonomiczny, pracuje w firmie drogowej PBI, w roku przyszłym zamierza wyjść za mąż za pilota.
- Rolnictwo, ogólnie mówiąc, to nie tylko rodzinne tradycje, ale przede wszystkim pasja - dodaje młody rolnik Kamil. Dla ojca i syna nowinki technologiczne nie stanowią problemu, ciągle je wdrażają we własnym gospodarstwie. Postęp w rolnictwie, na wsi, w obecnych czasach jest bardzo szybki i trzeba się śpieszyć, by za nim nadążyć. Ale, jak widać, rodzina państwa Jurkowskich doskonale sobie z tym radzi. Trzeba dodać, że pan Grzegorz przez dwie poprzednie kadencje był sołtysem swojej wsi Ugory. Uważa on, że jest to prężna miejscowość. Jest tu około 30 gospodarstw, a ludzie stąd masowo nie emigrują, jak to się zdarza powszechnie na wioskach wschodniej Polski.
Czytaj także: