Odnaleźli się w produkcji trzody chlewnej
Małżonkowie prowadzą uprawy rolne na zaledwie 20 hektarach, w części dzierżawionych. Gleby tu raczej słabe, więc głównie sieją żyto. Na potrzeby paszowe uprawiają też kukurydzę. Myślą o szerszej uprawie owsa. - Te 20 hektarów póki co wystarcza, bo w ramach kontraktu na prowadzenie hodowli w cyklu otwartym jesteśmy zabezpieczani w pasze - wyjaśniają. - Ze względu na klasę gruntów odczuliśmy jednak skutki suszy w poprzednich latach, ponieważ wzrosły koszty pasz które musieliśmy wykorzystać do hodowli, a nasze własne plony się obniżyły.
Powiększenie areału gospodarstwa nie jest prostą sprawą, ponieważ w okolicy nie ma wolnych gruntów, a jeśli już jakieś są, to cena za hektar jest wysoka, zresztą jak w całej Wielkopolsce. Syn
Filip, który zamierza być rolnikiem, byłby zainteresowany – podobnie jak i rodzice – powiększeniem gospodarstwa np. do 40-50 hektarów.
- Nie marzy się nam więcej, bo model hodowli byłby zabezpieczony własnymi zapasami paszowymi - mówi Krzysztof. - Nie sztuka mieć kolejne hektary. Trzeba je racjonalnie wykorzystać, a to wiąże się także z inwestycjami w maszyny i urządzenia - dopowiada.
Co w planach? Patrz na str. 4 ===>