Rolnicze doradztwo publiczne kosztuje 165 milionów zł rocznie
Zenon Powojski: W Polsce dominuje doradztwo publiczne. Mamy 16 ośrodków doradztwa rolniczego i 4.500 ludzi zatrudnionych, to kosztuje 165 milionów zł rocznie. To jest doradztwo tradycyjne, które funkcjonuje od wielu lat.
Dr Zenon Pokojski, wiceprezes zarządu Grupy „Azoty”, Zakładów Azotowych „PUŁAWY” stawia konkretne pytania: - Co z rolnictwem precyzyjnym? Co z tymi najlepszymi zdobyczami nauki i techniki dla rolnictwa? Co z umiejętnością zarządzania na przykład ryzykiem czy zmianą. Kto tę wiedzę ma dać rolnikom? Jak nawozić optymalnie, a nie sypać ile się da? Jak wygląda korzystanie z narzędzi IT przez pracowników, skoro rolnicy z tego korzysta. Czy ośrodki doradztwa rolniczego są przygotowane na internetowe komunikowanie się z rolnikami? Co jest słabością doradztwa publicznego? Mówi się, że to jest doradztwo papierowe, bo tylko wypełnia wnioski unijne. Im bardziej będzie skomplikowana wspólna polityka rolna, tym większego znaczenia nabierze to doradztwo.
Trzeba wziąć pod uwagę, że pomiędzy 16 ośrodkami, które istnieją w naszym kraju, nie ma wzajemnej rywalizacji, bo nikt nie będzie walczył z ośrodkiem mazowieckim czy wielkopolskim. Powojski uważa, że jest to pewien problem, bo nie ma w doradztwie publicznym presji efektywności, skuteczności i ukierunkowania na rezultat działania oraz brania odpowiedzialności za swoje opiniodawstwo. A także umiejętności korzystania z nowych narzędzi komunikacji.
Istnieje luka, którą mogłoby wypełnić doradztwo prywatne, ale należałoby ustanowić jednakowe zasady działania dla wszystkich. Kolejne pytanie - czy polski rolnik jest w stanie to finansować? - W wielu miejscach już tak się dzieje. Duże gospodarstwa rolne mają swoich agrotechników - tłumaczy specjalista
Według ostatnich badań profesora Adama Kowalskiego, okazuje się, że coraz więcej usług doradczych świadczą dystrybutorzy i producenci środków do produkcji rolnej. Zatrudniają specjalistów, którzy mają bardzo dobre relacje na rynku - biegają do gospodarzy i z nimi rozmawiają. A także ciągle poprawiają jakość swoich usług doradczych.
- Może warto zainwestować w system doradztwa prywatno-publicznego - zastanawia się wiceprezes grupy „Azoty”.