Najlepsi rolnicy pochodzą z Wielkopolski! Hodują krowy mleczne pod Koninem
Gospodarstwo z bydłem mlecznym prowadzą od ponad 25 lat, a kilka tygodni temu wygrali jeden z najważniejszych konkursów rolniczych w Polsce, czyli AgroLigę 2021. Mariusz i Teresa Smolarkowie to rolnicy spod Konina, którzy od lat współpracują z Wielkopolskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego w Poznaniu. To właśnie WODR zgłosił ich do konkursu, w którym okazali się najlepsi i odebrali główną nagrodę z rąk pary prezydenckiej. Jaka była ich droga do sukcesu?
- Nie odbieramy tego tak, że faktycznie jesteśmy najlepsi w całej Polsce. Tak naprawdę tylko w naszej wsi jest 5-6 bardzo dobrych rolników, którzy zasługują na takie wyróżnienie, jak my. Jednak bardzo cieszymy się z tej nagrody, bo to efekt naszych wieloletnich prac i wysiłku - opowiada Mariusz Smolarek, który razem z żoną Teresą oraz dziećmi prowadzi rodzinne gospodarstwo we wsi Izabelin, pod Koninem, ukierunkowane na bydło mleczne.
Gospodarstwo na skraju likwidacji przez… meszki
Historia gospodarstwa państwa Smolarków sięga połowy lat 90. ubiegłego stulecia. - Przejąłem gospodarstwo po rodzicach, z pięcioma krowami. To była bardzo mała gospodarka, tylko na własne potrzeby. Mój tata pracował w hucie aluminium, a mama była gospodynią domową - wspomina Mariusz Smolarek.
I dodaje: - Te pięć krów to była żadna przyszłość, więc zastanawialiśmy się, co zrobić. Najpierw myśleliśmy o świniach, ale to nam nie wychodziło. Pojawił się pomysł, żeby jednak postawić na krowy.
Wczesną wiosną 1997 roku Mariusz Smolarek wbijał łopatę pod fundamenty obory uwięziowej na 42 sztuki bydła. - Do tych początkowych pięciu krów dokupowaliśmy kolejne. Pamiętam, że one były wtedy bardzo drogie. Rozwijaliśmy się, aż przyszedł 1999 rok i nieszczęsne meszki… - mówi Mariusz Smolarek.
Rok 1999 to data, którą państwo Smolarkowie pamiętają bardzo dobrze. To właśnie wtedy znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji w historii ich gospodarstwa. A wszystko z powodu meszek, przez które padła część stada.
- To było straszne. Widziałam, że coś jest nie tak. Widziałam, jak jedna z krów już leżała. Ostatecznie padło nam wszystkie 6 krów, które wzięliśmy na kredyt. Byliśmy załamani. Raty kredytu były do spłaty, a produkcja mleka się załamała. Mieliśmy po 400 litrów mleka dziennie i nagle zeszło do 150… - wspomina Teresa Smolarek.
I dodaje: - Te meszki wchodziły przez nozdrza, gryzły krowy i przez to one się dusiły, jak miały opuchliznę. A owady lgnęły do ciepła i wilgoci. U nas padło najwięcej sztuk bydła w okolicy. Wtedy mąż przyszedł i stwierdził, że to likwidujemy, będzie spokój, a on znajdzie pracę.
Sukces możliwy dzięki pomocy dzieci
Ostatecznie państwo Smolarkowie nie zrezygnowali z gospodarstwa, w czym dużą rolę odegrali także ich sąsiedzi. - To oni nam powiedzieli, że krowy jeszcze nas wyprowadzą na prostą i żebyśmy się ich trzymali. Wiele osób dookoła nam pomogło. Potem dokupiliśmy krowy i powoli już wszystko dobrze się rozwijało - mówi Teresa Smolarek.
Ważnym momentem, który umożliwił dalszy rozwój gospodarstwa, było przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. - Dzięki temu skorzystaliśmy z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich i w 2006 roku przebudowaliśmy oborę i halę udojową. Stale dokupowaliśmy także krowy - wspomina Mariusz Smolarek.
Dzisiaj w gospodarstwie państwa Smolarków jest ponad 420 sztuk bydła, w tym ponad 210 sztuk bydła dojnego. Jak mówią gospodarze, wydajność jednej krowy to nawet 12.700 litrów rocznie. Natomiast roczna sprzedaż mleka wynosi ponad 2 miliony litrów.
Państwo Smolarkowie prowadzą swoje gospodarstwo razem z dwoma synami. Oprócz tego mają jednego pracownika oraz mogą liczyć na pomoc córki, kiedy ta przyjeżdża w odwiedziny do domu. - Nie osiągnęlibyśmy sukcesu bez pomocy naszych dwóch synów i córki - opowiada Teresa Smolarek.
Praca z bydłem mlecznym wymaga wiele czasu oraz poświęceń. - Chyba nie ma w rolnictwie cięższej branży niż krowy mleczne w rodzinnym gospodarstwie. Jeśli coś wyskoczy, to nawet o godzinie 1 w nocy trzeba działać. Ale staramy się pracować od godziny 5 do 19-20 tak, by był też w ciągu dnia jakiś czas na przerwę - mówi Mariusz Smolarek.
- Krowy to praca rano, wieczór, dni robocze i weekendy. Jednak dzięki temu, że synowie chcieli nam pomagać od dziecka, to dawaliśmy sobie radę - opowiada z kolei pani Teresa.
Jak wspomina, jej dzieci nie trzeba było prosić o pomoc przy gospodarstwie, bo same chętnie się angażowały, odkąd były małe. - Uwielbiały to. Chłopaki nawet robili między sobą „zawody”, czyja krowa da więcej mleka - wspomina ze śmiechem Teresa Smolarek.
I dodaje: - Następców na pewno mamy i bardzo się cieszymy. Nasi synowie tego chcą, pracują z przyjemnością i pasją.
- Gospodarstwo, które ma przyszłość, to gospodarstwo, które ma następców - nie ma wątpliwości Józef Gęziak, z Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, który z gospodarstwem państwa Smolarków współpracuje już od wielu lat.
Osiągnięcie sukcesu byłoby niemożliwe, gdyby państwo Smolarkowie nie chcieli stale rozwijać swojego gospodarstwa i nie byli otwarci na różnorodne nowinki technologiczne. Jedną z nich jest system „CowManager”, który dostarcza niezbędnych informacji o każdej krowie z osobna i optymalnie wspiera decyzje podejmowane przez rolnika w gospodarstwie.
- To właśnie synowie chcieli wykorzystać ten system i to oni teraz w dużej mierze odpowiadają za gospodarstwo oraz wdrażają innowacje. To synowie proponują różne nowe technologie, pobudzają nas. Mówią nam, że trzeba iść zawsze do przodu, bo jak zostanie się w miejscu, to zostanie się wyprzedzonym - opowiada Teresa Smolarek. W planach gospodarstwa jest między innymi zakup robotów udojowych.
Najlepsi w całej Polsce
Zwycięstwa w konkursie AgroLiga 2021 nie byłoby, gdyby nie Elżbieta Dryjańska oraz Józef Gęziak, doradcy powiatowi z Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Poznaniu. To właśnie oni zgłosili gospodarstwo państwa Smolarków do konkursu.
- Gospodarstwo państwa Smolarków prezentuje bardzo wysoki poziom i jest otwarte na współpracę. Opisaliśmy to gospodarstwo i zgłosiliśmy do konkursu. Najpierw przeszło etap wojewódzki, a następnie na etapie ogólnokrajowym zostało pozytywnie ocenione przez komisję składającą się z laureatów poprzednich edycji AgroLigi - opowiada Józef Gęziak, doradca powiatowy z okręgu konińskiego.
- Miałam takie myśli, że gdzie my pasujemy do tego konkursu, przecież są większe gospodarstwa. Rozmawiałam z panem Józefem, żebyśmy spróbowali za rok, ale pan Józef mówił, żeby nie rezygnować. Teraz możemy za to podziękować - wspomina Teresa Smolarek.
To właśnie ona odebrała telefon z informacją o zwycięstwie w konkursie. - Ktoś zadzwonił na telefon domowy i powiedział „Witam przyszłą mistrzynię”. Na początku myślałam, że to żart. Teraz każdego będziemy namawiali, by się nie obawiali i brali udział w konkursie - śmieje się gospodyni.
Natomiast Mariusz Smolarek dodaje: - Było niedowierzanie, z uroczystości w pałacu niewiele pamiętam, takie były emocje. To była przygoda życia, zupełnie niespodziewana. Ta cała oprawa, możliwość poznania pary prezydenckiej, coś niezwykłego.
AgroLiga 2021 nie jest jedynym konkursem, w którym triumfowało gospodarstwo Państwa Smolarków. Wcześniej okazało się najlepsze między innymi w konkursach na Powiatowego Rolnika Roku czy Wielkopolskiego Rolnika Roku. Jaki jest klucz do sukcesu?
- Pracowitość, systematyczność, wiedza, odporność, stabilizacja oraz wizja, jak to wszystko ma wyglądać. Poza tym ważne, że jest dla kogo pracować, bo przyszłość gospodarstwa jest zapewniona - nie ma wątpliwości Mariusz Smolarek.
ZOBACZ TAKŻE: Prowadzi ostatnie gospodarstwo we wsi i pracuje jako listonosz
- Tagi:
- sylwetka
- bydło mleczne