Koła gospodyń wiejskich - nawet 5 tys. zł dotacji
- Ustawa daje nam wiele nowych możliwości - zauważa Marzena Kubin z KGW Tenczynianki w gminie Krzeszowice. - Dalsze działanie w oparciu jedynie o domowy budżet nie pozwala na rozwój. Tymczasem my naszą pracą wspieramy działalność wsi, edukujemy w przedszkolach i szkołach, pielęgnujemy wartości patriotyczne, tradycję, obrzędy i kuchnię regionalną.
Dodaje: Staramy się łączyć przy tym stare z nowym, bo trzeba iść do przodu, by przyciągnąć młodzież. Pieniądze z budżetu się przydadzą, bo same musimy opłacać przejazdy na imprezy i uroczystości, kupować stroje i materiały, a przecież większość z gospodyń to emerytki. Mamy też oczywiście obawy.
Czytaj także: Gdzie trafia najwięcej kasy w ramach płatności bezpośrednich w UE?
Czego boją się KGW po wprowadzeniu ustawy?
- Członkinie koła boją się głównie spraw urzędowych związanych z księgowością i właściwym rozliczaniem środków. Czasem panie nie mają o tym żadnego pojęcia. Trzeba będzie się tej ewidencji przychodów i kosztów nauczyć, na szczęście to bardzo uproszczona wersja księgowości. Liczymy na szkolenia, na pomoc ARiMR i samorządów. W zamian będziemy mogły pozyskiwać środki zewnętrzne w różnych konkursach, a to pozwoli na lepszy i szybszy rozwój koła. Jasna i konkretna dyskusja jest potrzebna, ale koła powinny, kultywując tradycje, iść z duchem czasu. Stanie w miejscu i ciągłe narzekanie do niczego nie prowadzi - przekonuje Marzena Kubin.
Prace nad ustawą bardzo ożywiły temat KGW, pokazały, że jest duża potrzeba dyskusji na temat roli kół w środowisku wiejskim.
Przez lata jej nie prowadzono, a dotychczasowe uregulowania prawne nie przystają już do obecnej sytuacji społecznej na wsi.
- Zanim się zarejestrujemy, prosimy o zorganizowanie forum z udziałem przedstawicieli KGW, władz samorządowych, kółek rolniczych i ARiMR, na różnych szczeblach. Pojawiają się różne głosy, które nie wróżą nic dobrego. Do tej pory jakoś tak bokiem wielu rządzących obchodziło problemy KGW. Po 1989 r. wieś bardzo się zmieniła, kółka rolnicze poupadały, jak jesienne liście, a koła gospodyń i ich filie przetrwały. I mimo paradoksalnie trudnego dla nas czasu, wypracowały jeszcze coś na kształt Dobrej Marki. Tam, gdzie są koła, jest smacznie, kolorowo i zazwyczaj ciekawie. W wielu miejscowościach to KGW są motorem napędowym imprez dla mieszkańców. Jesteśmy strażniczkami tradycji i kultury ludowej - otwarcie mówi o nadziejach i obawach kół Mieczysława Kozak.
Czytaj także: Ardanowski: Polskie rolnictwo musi być innowacyjne
Według niej, dobrze, że problem KGW po tylu latach wyciągnięto na światło dzienne i aż nie do wiary, że tak wysoko, bo od razu do sejmu. Szkoda tylko, że tyle niecodziennych okoliczności jest związanych z ustawą. Musimy zrobić wszystko, by nie doszło do rozłamu wśród KGW. Najstarsza organizacja kobieca w Europie powinna być traktowana przez wszystkich rządzących z należytym szacunkiem i w żadnym wypadku nie być kartą w gierkach polityków. Ci, co przespali swój czas i nie widzieli naszych problemów, niech nas nie pouczają i nie straszą, a ci, którzy nam chcą pomóc, niech będą wobec nas uczciwi. Nawet św. Mikołaj nie daje nic za darmo.