Polscy drobiarze biją rekordy
Jak wyglądała sytuacja na rynku drobiu w Polsce w 2023 roku? Jakie są prognozy na rok 2024?
Rok 2023 był dla drobiarstwa rokiem przejściowym. Branża próbowała odzyskać równowagę po kilku burzliwych latach z grypą ptaków, po rozchwianiu rynków spożywczych wywołanych COVID-19, po niekontrolowanej inflacji spowodowanej bardzo łatwym pieniądzem dostarczanym gospodarce zarówno przez władze fiskalne, jak i monetarne. W kontekście wymienionych wydarzeń trudno się dziwić, że drobiarstwo w zeszłym roku przyjęło postawę wyczekiwania i ostrożności.
Krótkoterminowo próbowano ograniczać ryzyka, a w długim terminie realizować strategię, która w Polsce sprawdza się od ponad 20 lat czyli szukać szans na zwiększenie produkcji. W efekcie nasz kraj umacniał swoją pozycję największego producenta drobiu rzeźnego w Europie oraz jednego z kluczowych producentów jaj.
Bieżący rok będzie rokiem „procesów dostosowawczych”. Przez to określenie rozumiemy poszukiwania nowych punktów równowagi w środowisku, które wyniosło nominalne ceny drobiu i jaj na poziomy nigdy niewidziane. Niestety, razem z cenami produktów drobiarskich w górę poszły także największe pozycje kosztowe dla branży czyli ceny żywienia drobiu. Rok 2024 z tendencjami dezinflacyjnymi spowoduje pewne korekty cen. Kluczowym zadaniem dla drobiarstwa będą zatem starania o utrzymanie marżowości na akceptowalnym poziomie.
Na jakim poziomie była rentowność poszczególnych gałęzi produkcji w 2023 roku?
Rentowność produkcji w drobiarstwie jest trudna do określenia. Wpływ na to mają tak czynniki przychodowe, jak i kosztowe. Nie wchodząc w szczegóły można powiedzieć, że dzieje się tak między innymi dlatego, że w skupie surowców drobiarskich w Polsce mamy wciąż spore różnice regionalne. Z drugiej strony wielkość poszczególnych podmiotów ma znaczenie w negocjowaniu cen zakupów pasz czy surowców paszowych oraz w zdobywaniu kontraktów eksportowych. Wszystko to razem powoduje, że w czasach o bardzo szczególnych warunkach rynkowych mamy do czynienia ze skrajnie różnymi rentownościami, od bardzo wysokich, ponadprzeciętnych zysków, do nawet strat. Pomijając te zastrzeżenia można jednak powiedzieć, że zeszły rok był dla drobiarstwa bardzo dobry. Korzystaliśmy z tego, że marże liczone od wyższych cen przekładają się na wyższe zyski. Nie było też żadnych sytuacji z nadmiarem podaży. Były za to sytuacje, gdzie „ratowaliśmy” zmagające się z problemami rynki zagraniczne. Pewnym cieniem na te dobre nastroje położył się import z Ukrainy. Wydaje się jednak, że wpływ tego przywozu na sytuację w Polsce i Europie jest przesadzony.
Według danych przedstawianych na stronie KIPDiP, liczba kurcząt utrzymywanych przez producentów drobiu przekroczyła w 2023 roku półtora miliarda sztuk. Skąd tak dynamiczny wzrost w ostatnich latach? Jak to się przekłada na opłacalność produkcji?
Nie są jeszcze znane ostateczne dane o wielkości wylęgów piskląt kurzych brojler za cały rok 2023, jednak ostatnie dane za październik, w którym to miesiącu ustanowiono rekord wszech czasów, karzą się spodziewać, że w całym 2023 roku liczba utrzymywanych przez producentów drobiu kurcząt rzeźnych przekroczy półtora miliarda sztuk! Nowy, historyczny miesięczny rekord w wylęgach piskląt brojlerów kurzych w październiku 2023 roku wyniósł 136 milionów sztuk. To o niemal 10 milionów więcej niż rok wcześniej oraz o prawie 9 milionów więcej niż we wrześniu 2023 roku.
Po raz pierwszy, w ciągu roku, miliard piskląt brojlerów kurzych pojawiło się w Polsce w 2015 roku. Branża potrzebowała zatem jedynie ośmiu lat, aby zwiększyć produkcję aż o połowę i dojść do poziomu półtora miliarda sztuk. Tak szybki rozwój jest typowo polską specyfiką. Nikt w Europie nie może z nami konkurować - tak w wartościach bezwzględnych, jak i w dynamice przyrostu.
Motorem sukcesu polskiego drobiarstwa jest eksport. Dynamicznie postępujący proces ekspansji krajowych firm na rynki zagraniczne stał się atrakcyjną strategią rozwoju dla polskich biznesów.
Doszliśmy do momentu, w którym Polska jest największym w Europie oraz siódmym na świecie producentem mięsa kurcząt rzeźnych. Nasz kraj jest także jednym z największych światowych eksporterów. Tak duży wywóz zagraniczny jest, z jednej strony, powodem do dumy, ale z drugiej strony imperatywem dla producentów mięsa, ponieważ produkujemy około dwukrotnie więcej mięsa drobiowego niż wynoszą krajowe potrzeby. W kontekście naszych osiągnięć eksportowych dynamicznie rosnąca produkcja cieszy, ponieważ na wzroście eksportu skorzysta nie tylko drobiarstwo, ale cała gospodarka naszego kraju. Niestety, ten kij ma dwa końce. Można się bowiem obawiać, że rosnąca w siłę wartość złotówki w stosunku do walut obcych może drobiarskiemu eksportowi w sposób wyraźny zaszkodzić. Inny, ważny czynnik mogący osłabić sprzedaż eksportową polskiego drobiu to rosnąca w siłę konkurencja z państw trzecich uprzywilejowana niższymi kosztami produkcji. Ewentualne niekorzystne zachwiania w polskim eksporcie mogą nie pozostać obojętne dla cen skupu żywca drobiowego na krajowym rynku. Wtedy może się okazać, że gwałtownie rosnąca produkcja piskląt, żywca oraz mięsa drobiowego, zamiast powodu do radości, będzie powodem do zmartwień. Na szczęście taką sytuację drobiarscy analitycy prognozują od lat i jak dotąd mylą się sromotnie. Oby mylili się dalej!
Czy na rentowność produkcji drobiu duży wpływ ma grypa ptaków?
Grypa ptaków od kilku lat niepokoi światowe drobiarstwo. Producenci na wielu kontynentach ponoszą ogromne straty produkcyjne. Zjawisko to jest nieodłącznym elementem w funkcjonowaniu drobiarstwa w skali globalnej i nieprzewidywalnym czynnikiem ryzyka. Wirus stanowi nie tylko problem lokalny, ale istotnie wpływa na relacje podażowo-popytowe w handlu międzynarodwym i przyczynia się do powstawania barier handlowych. Warto zaznaczyć, że grypa ptaków nie omija nawet dużych i najbardziej profesjonalnych ferm drobiu. Mimo najwyższej staranności wirus potrafi pojawić się w najlepiej zabezpieczonych obszarach. W ostatnich kilku latach kłopotów z HPAI doświadczają najwięksi producenci w Europie, w Ameryce Północnej, w Azji i nie tylko. Należy odnotować, że kolejny już raz trudną sytuację z rozprzestrzenianiem wirusa mają Stany Zjednoczone. Amerykanie w walce z HPAI utylizują „milionowe” stada drobiu w regionach o najwyższej produkcji. Co ciekawe, problemów u komercyjnego drobiu, mimo licznych przypadków u dzikich i przydomowych ptaków, nie zgłasza największy na świecie eksporter mięsa drobiowego, czyli Brazylia. Jest to niezwykle interesujący wątek dla obserwatorów światowego drobiarstwa!
Analizując liczbę ognisk HPAI w skali roku warto pamiętać, że największe nasilenie zakażeń zazwyczaj występuje w okresie jesienno- zimowym, z osłabieniem rozprzestrzeniania w okresie wiosennym. Przy czym doświadczenia z ostatnich kilku lat na całym świecie pokazują, że grypa ptaków staje się endemiczna.
Ile przypadków grypy ptaków wykryto w 2023 roku w naszym kraju? Jak to wyglądało w innych europejskich krajach?
W całym 2023 roku w Polsce stwierdzono 68 ognisk wysoce zjadliwej grypy ptaków. Łącznie utrzymywane było w nich ponad 1,03 mln sztuk drobiu. W ogniskach w 2023 roku stwierdzono podtyp wirusa grypy ptaków H5N1. Dla porównania, w 2022 roku w Polsce stwierdzono łącznie 68 ognisk wysoce zjadliwej grypy ptaków. Łącznie utrzymywane było w nich ponad 2,07 mln sztuk drobiu. W ogniskach w 2022 roku stwierdzono podtyp wirusa grypy ptaków H5N1 oraz w jednym przypadku stwierdzano podtyp wirusa H5N2.
Końcówka 2023 roku ponownie zaniepokoiła polską branżę drobiarską w związku z HPAI. W Polsce, po zakończeniu epizoocji w sezonie jesienno-zimowym 2022/2023 i niewielkiej liczbie przypadków HPAI w kolejnych miesiącach roku 2023, wirus znów z większą częstotliwością pojawił się w naszym kraju. W grudniu 2023 roku potwierdzono łącznie 6 ognisk w czterech województwach: zachodniopomorskim, mazowieckim, kujawsko-pomorskim, dolnośląskim. Na dzień 10 stycznia 2024 roku wykryto 3 ogniska HPAI. Od początku grudnia 2023 roku (gdy wirus ponownie - po przerwie - pojawił się w Polsce) do dnia 9 stycznia bieżącego roku potwierdzono dziewięć ognisk. W analizowanym okresie zdecydowanie największe straty w pogłowiu dotyczyły indyków.
W państwach unijnych w całym 2023 roku zgłoszono 487 ognisk grypy ptaków u drobiu oraz 3113 ognisk u ptaków dzikich. Najwięcej przypadków zanotowały kraje: Francja (153), Węgry (135), Polska (68), Niemcy (38). Dla porównania, w całym 2022 roku w UE wykryto 2270 ognisk u drobiu. Największe problemy zgłaszały państwa: Francja (1589), Węgry (280), Niemcy (93), Holandia (79), Polska (68), Włochy (49), Hiszpania (37).
Od listopada 2023 roku, wraz z rozpoczęciem wrażliwego sezonu jesienno-zimowego, narasta liczba ognisk HPAI potwierdzanych na fermach komercyjnych w wielu krajach europejskich: Węgry, Francja, Niemcy, Holandia, Belgia, Bułgaria, Włochy, Dania, Chorwacja.
A jak sytuacja wygląda w przypadku produkcji jaj? Dużo mówiło się w ostatnich latach o zakazie chowu klatkowego. Jaka jest jego przyszłość?
Z końcem trzeciego kwartału 2023 roku świat obiegła informacja o zadeklarowaniu przez przewodniczącą Komisji Europejskiej, że nie będzie dążyła do zmian prawa wprowadzających przymus likwidacji klatkowego chowu kur na terenie Unii Europejskiej. Wieści z Brukseli przyjęte zostały jako bardzo pozytywne sygnały dla europejskiej branży drobiarskiej, w szczególności przez producentów z państw członkowskich, których rynki nadal charakteryzują się wysokim popytem na jaja klatkowe. Przewodnicząca Komisji Europejskiej - Ursula von der Leyen - podczas orędzia o stanie Unii 2023 ogłosiła, że zamiast wprowadzenia zakazu chowu klatkowego, powinien być prowadzony dalszy dialog na ten temat. Należy przypomnieć, że w czerwcu 2021 roku Komisja Europejska zobowiązała się do stopniowego wycofywania klatek z hodowli zwierząt w całej UE w odpowiedzi na petycję zatytułowaną „Zakończ erę klatek”, podpisaną przez 1,4 mln osób, powstałą w wyniku działań prowadzonych przez organizacje pozarządowe. Plan zakładał przedstawienie do końca 2023 roku propozycji nowego prawa. Izba przewidywała, że etap formalnych konsultacji społecznych oraz ocena możliwych skutków wprowadzenia takiego prawa, w obawie o inflację cen żywności, na długo zatrzyma albo nawet uniemożliwi jakiekolwiek działania w tym obszarze.
Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, kluczowym czynnikiem, który spowodował „nową” narrację polityków unijnych, jest pogarszający się klimat gospodarczy na świecie. Stopniowe wycofywanie się z wcześniej złożonych deklaracji pod wpływem silnej presji organizacji pozarządowych poświadcza, że rządy europejskich państw obawiają się konsekwencji dla konsumentów i gospodarek ich krajów, jakie ich decyzje w zakresie dobrostanu czy innych bloków Zielonego Ładu mogą wywołać. Dziennikarze Financial Times dotarli do części raportu KE - projektu oceny wpływu Komisji dotyczącego propozycji w zakresie dobrostanu zwierząt - z którego jasno wynika, że strona kosztowa, obawy o wzrost cen żywności oraz ryzyko zwiększenia importu karzą wstrzymać się lub mocno ograniczyć dotychczasowe pomysły legislacyjne. Nie bez znaczenia dla sprawy pozostają również nastroje polityczne w związku z zaplanowanymi na rok 2024 wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Analizy wpływu modyfikacji stanowiska unijnych władz autorstwa analityków Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz sugerują, że stanowisko Komisji Europejskiej doprowadzi do znaczącego spowolnienia przyrostu instalacji alternatywnych, jednak proces ten nie zostanie całkowicie zatrzymany. Decyzja Komisji Europejskiej o zaprzestaniu wywierania na producentów jaj presji na całkowite odejście od chowu klatkowego była dla nas oczywista. Nie zastanawialiśmy się „czy”, ale „kiedy” ona zapadnie. Pomysł całkowitego odejścia od klatkowego chowu kur dla specjalistów z branży od początku był utopijny. Likwidacja chowu klatkowego doprowadziłaby do wzrostu inflacji, do naruszenia bezpieczeństwa żywnościowego wielu krajów oraz do zmniejszenia dostępności białka na świecie. Pogorszeniu uległyby także wskaźniki korzystania drobiarstwa ze środowiska, co przyczyniłoby się do wzrostu śladu węglowego generowanego przez branżę. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz sądzi, że po decyzji Komisji Europejskiej transformacja w kierunku chowów alternatywnych w Polsce istotnie zwolni. Analitycy KIPDiP uważają także, że pandemia COVID-19, okres zwiększonej presji inflacyjnej oraz wyniki sprzedaży jaj (które dowodzą, że przymusowej zmiany struktury chowu nie akceptują także konsumenci) skłonią sieci handlowe do zrewidowania stanowisk w podobny sposób jak uczyniła to Komisja Europejska. Decyzje urzędników w Brukseli miały uwarunkowania polityczne, tymczasem decyzje sieci handlowych były pochopne i emocjonalne. Dla europejskich konsumentów cena jest nadal istotnym czynnikiem wyboru przy zakupie jaj konsumpcyjnych. Kryzys inflacyjny w Europie spowodował, że nawet konsumenci w krajach do tej pory silnie lobbujących za wycofaniem jaj klatkowych, zaczęli podejmować decyzje zakupowe odmienne od wcześniej deklarowanych. Ważne jest, aby dbając o idee wyznawane przez grupę obywateli UE nie narzucać ich sposobu myślenia pozostałej części społeczeństw krajów składających się na Wspólnotę. Istotne wydaje się zatem, aby w dłuższej perspektywie o losie inicjatyw dobrostanowych zdecydowała nie Komisja Europejska lub inne instytucje unijne pod naciskiem organizacji pozarządowych, ale zdecydowali sami obywatele UE swoimi decyzjami w sklepach.
Polskie środowisko drobiarskie domaga się od przedstawicieli Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi zajęcia jasnego i zdecydowanego stanowiska uwzględniającego słuszne interesy polskiej branży drobiarskiej. Naszym zdaniem polskie stanowisko w procesie przeglądu unijnych aktów prawnych, w kwestii dobrostanu zwierząt w branży drobiarskiej, powinno przede wszystkim w sposób nie budzący wątpliwości przesądzać o utrzymaniu cech wolnego rynku w odniesieniu do globalnych trendów dobrostanowych, pozostawiając konsumentom prawo wyboru co do przyszłych zmian. Jednocześnie polskie władze powinny zagwarantować wprowadzenie zachęt finansowych dla dobrowolnych inwestycji dobrostanowych w produkcji drobiarskiej, które będą wiązały się z dodatkowymi kosztami dla producentów (lub warunkowaniu zgody na wprowadzenie tych zmian finansowaniem środkami publicznymi będącymi w dyspozycji Komisji Europejskiej). Z szacunków dokonanych przez Krajową Izbę Producentów Drobiu i Pasz jeszcze w 2018 roku wynika, że całkowite ualternatywnianie polskiego rynku jaj (co w praktyce oznacza rezygnację z jaj klatkowych) kosztowałoby 1 miliard 200 milionów dolarów. W Polsce w systemie klatkowym utrzymywane jest obecnie 72 procent ogółu pogłowia kur.