Rolnik: W rolnictwie są obecnie ciężkie czasy...
Przemysław Zajda do niedawna uprawiał i pomidory, i ogórki. Zrezygnował jednak z pomidorów ze względu na duże koszty produkcji tego warzywa. – Za dużo pieniędzy pochłonęłyby opał i energia – wylicza Przemysław. Na tę decyzję dodatkowo wpłynęły drogie opakowania pomidorów.
Przemysław Zajda z Błaszek (powiat sieradzki, województwo łódzkie) jest trzecim pokoleniem, które związało się z produkcją roślin szklarniowych.
– W latach 70-ych pierwszą szklarnię postawił mój dziadek. Uprawiał róże, a później pomidory – opowiada pan Przemysław.
Wtedy jego rodzina była w grupie nielicznych, którzy rozpoczęli przygodę ze szklarnią.
– Dziadkowie zawsze lubili szklarniowe rośliny i pewnie dlatego zdecydowali się na taki rodzaj działalności rolniczej – mówi ogrodnik.
Pan Przemysław zaznacza, że mimo iż z rolnictwem był zżyty od dziecka, nie wiązał swojego życia ze wsią.
– Dopiero, jak skończyłem liceum, to się „obudziłem” i stwierdziłem, że chcę kontynuować pracę rodziców – wspomina.
Dlatego rozpoczął naukę na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Studiował oczywiście ogrodnictwo. Podkreśla, że zdobyta wiedza i doświadczenie bardzo mu pomagają w pracy.
Czytaj także: Tanieją młode krajowe warzywa na giełdach
Dlaczego wybrał ogórki?
W ubiegłym roku pan Przemysław uprawiał i ogórki, i pomidory. Zrezygnował z produkcji tych ostatnich ze względu na duże koszty.
– Za dużo pieniędzy pochłonęłyby opał i energia – wylicza ogrodnik z Błaszek.
Zastanawia się również nad założeniem paneli fotowoltaicznych, które z pewnością zmniejszyłyby koszty energii. Dodaje, że na tę inwestycję będzie chciał pozyskać dofinansowanie. Na rezygnację z pomidorów dodatkowo wpłynęły koszty ich opakowania, które są bardzo wysokie. Dlatego postawił tylko na ogórki.
– Są ciężkie czasy w rolnictwie. Dodatkowo, ze względu na coraz wyższe ceny opału, opóźniłem produkcję – wyjaśnia pan Przemysław.
Na początku planował sadzenie rozsad ogórka już w styczniu.
– Jednak w pierwszym obiekcie sadzenie zacząłem pod koniec lutego, a w drugim prace będą jeszcze później, żeby było cieplej na zewnątrz i żeby rośliny czerpały energię słoneczną. Bo tam system grzewczy mam taki, że, chcąc ogrzać szklarnię półhektarową, ponoszę te same koszty, co teraz ogrzewam jeden hektar. Tamta szklarnia jest mniej nowoczesna, są duże rury i duża kubatura – tłumaczy rolnik.
Zbiór ogórków już pod 3 tygodniach
Pierwsze sadzonki w szklarni znalazły się 14 lutego.
– W chwili obecnej nie produkuję sadzonek, kupuję, bo brakowało mi rąk do pracy i dodatkowo są to duże koszty. Po podliczeniu, uznałem, że lepiej kupić, a sadzonki kupiłem od sprawdzonego producenta – wyjaśnia ogrodnik.
Praca przy samym sadzeniu jest częściowo zmechanizowana. Wózkami holenderskimi sadzonki są przywożone do szklarni i wykładane na maty uprawne. Do doniczek z roślinami podłączony jest system nawadniający z pożywką.
– Wiem, czego dokładnie brakuje roślinie i to uzupełniam. Odbiorcy wiedzą, że mam dobrego ogórka – mówi.
Pierwsze zbiory ogórków rozpoczęły się 8 marca. Zebrano wtedy 700 kilogramów. Ogórki pana Przemysława przeznaczane są głównie do kiszenia oraz na przetwory.. - Są rwane, kiedy osiągają długość od 11,5 cm do 12 cm. Wtedy ten ogórek jest idealny – uważa rolnik. Na zbiór warzyw wpływ – mimo że ogórki są w szklarniach – ma pogoda.
– Potrzebna jest energia słoneczna do przeprowadzenia procesu fotosyntezy. Słońca sami nie wyprodukujemy - mówi Przemysław Zajda.
W szklarni nie może być za gorąco
Przy produkcji ogórków, roślinom nie podaje środków chemicznych.
– Stosuję ochronę biologiczną, wszystko jest rozważnie pielęgnowane, nie mam problemów ze szkodnikiem. Uważam, że pielęgnacja rośliny zależy w dużym stopniu od wiedzy i świadomości producenta – zaznacza Przemysław Zajda.
Dodaje, że kiedy roślinom podaje się środki chemiczne, to wówczas są osłabione. Zaburza się cały proces rozwoju. – To jest tak, jak człowiek bierze antybiotyki, im więcej bierze, tym organizm jest słabszy – mówi. Zaznacza, że ważne są optymalne warunki dla wzrostu i rozwoju.
Właściciele szklarni wszystko to, co dzieje się w obiekcie, obserwują w swoich telefonach komórkowych. Na bieżąco sprawdzają temperaturę oraz wilgotność. Pan Przemysław również wspomaga się komputerem klimatycznym. – Jest to bardzo pomocne – uważa.
Czytaj także: Czytaj także: Uprawiają 500 ha. Zbierają konopie na materiał budowlany
Rolnik spodziewa się wysokich plonów
Pan Przemysław uprawia ogórki karpenokarpiczne, czyli takie, które nie wymagają zapylania. Rolnik nie musi kupować trzmieli. Ogórki, które zostały wsadzone w lutym, będą plonowały aż do końca lipca. Wtedy stare rośliny będą usunięte i wsadzi się nowe. Te pan Przemysław zamierza zbierać do końca listopada.
– Zobaczymy, jak pokaże ekonomia – mówi ogrodnik.
Niestety, nie potrafi wskazać, jakie plony osiągnie.
Rolnik nie narzeka na odbiorców. – Dodatkowo sam handluję na giełdach. Zrezygnowałem z pośredników, bo po prostu się nie opłacało. Na giełdach czekają stali odbiorcy – podkreśla. Pan Przemysław zadowolony jest z aktualnej ceny, jaką otrzymuje za ogórki.
– Cena to też jest pojęcie ogólnikowe. Ważna jest wydajność z plantacji. Jeśli wydajność jest duża i cena dobra, to nam daje ogólny dochód, z którego możemy pokrywać ponoszone nakłady i jeszcze coś zostaje na życie, to wtedy produkcja ogórka jest opłacalne – wyjaśnia Przemysław Zajda.
Przyjął uciekające kobiety z dziećmi z Mariupola
Przemysław Zajda nie byłby w stanie sam prowadzić produkcji ogórków na tym areale. Obecnie zatrudnia 9 osób. Kiedy jest szczyt sezonu, to przy zbiorze pracuje 12 ludzi. Są to głównie mieszkańcy okolicznych wsi.
Dodatkowo u rolnika są trzy Ukrainki, które swój kraj opuściły w wyniku wojny. Pochodzą z Mariupola. Mieszkają u pana Przemysława z dziećmi. Kiedy kobiety pracują, ich pociechy są w szkole.
Czytaj także: Koszty produkcji warzyw w górę! Czy będzie przewidziane wsparcie?