Ma świnie i 50 ha. Grzeje pompą ciepła i produkuje prąd [VIDEO]
- Zaczęło się od pompy ciepła. Nowo powstały dom był od samego początku przygotowywany do tego rodzaju zasilania. Odpowiednia instalacja podłogowa z dużą powierzchnią oddawania ciepła sprawia, że temperatura, jaką produkuje pompa, może być poniżej 30 stopni i to wystarcza, aby zapewnić budynkowi temperaturę w granicach 24-25 stopni - mówi Sławomir Bułaś, rolnik z woj. kujawsko-pomorskiego. Po czterech latach pracy urządzenia, 45-latek jest bardzo zadowolony. - Patrząc na koszty, to są one, delikatnie mówiąc, wspaniałe. Pompa ciepła "zjada" rocznie około 4,4 tys. kilowatogodzin, ogrzewając dom o powierzchni 270 metrów kwadratowych. Zakładając nawet, że kilowatogodzina kosztuje złotówkę, to mamy ogrzewanie roczne w granicach 4,5 tys. zł - podkreśla Bułaś, zaznaczając że przez 4 lata pracy urządzenie pracuje praktycznie bezawaryjnie. - Pompa ma gwarancję na 5 lat, ale jak twierdzą instalatorzy, może pracować nawet 20 lat, tak samo jak inne urządzenia chłodzące, bo jest to po prostu kompresor, którY w razie awarii można wymienić - podkreśla rolnik, który na zainstalowaniu pompy ciepła w domu nie poprzestał i zmotywowany wzrostem cen energii elektrycznej, postanowił zainwestować w kolejne urządzenie do pozyskiwania energii odnawialnej - fotowoltaikę.
Zwrot fotowoltaiki - mniej niż 4 lata
Instalacja została posadowiona na dachu budynku magazynowego. - Myśleliśmy o tym, żeby posadowić instalację na ziemi. Chcieliśmy ją wykorzystać częściowo jako zadaszenie pod maszyny rolnicze i nawozy, ale był problem z firmą, która wykonałaby taką konstrukcję, a jako że zależało nam na tym, żeby rozliczenie było jeszcze na starych warunkach, a nieuchronnie nadchodziła zmiana przepisów, zdecydowaliśmy się na zamontowanie fotowoltaiki na dachu - tułmaczy Bułaś, zwracając uwagę na to, że dach nie był pierwszym wyborem ze względu na niekorzystne położenie względem słońca. - Wszystkie dachy mamy spadem na wschód i zachód, to jest najmniej efektywne względem pozyskiwania energii słonecznej, dlatego też trzeba było zamontować więcej paneli, przez co wzrósł koszt całej instalacji - tłumaczy Bułaś. Ostatecznie rolnik zainwestował nieco ponad 140 tys. zł w instalację o mocy 36 kWp. - 15 tys. udało się odzyskać w ramach dotacji z Agro Energii - programu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, 70 tys. zapłaciliśmy od razu, a resztę spłacamy w ratach, które są mniej więcej wysokości naszych wcześniejszych rachunków za prąd - wyjaśnia 45-latek. Instalacja została uruchomiona pod koniec marca ubiegłego roku. Od tego czasu bezproblemowo produkuje energię, pokrywając w pełni zapotrzebowanie całego gospodarstwa, na które składa się przede wszystkim dom i budynek inwentarski, w którym w cyklu zamkniętym produkowane jest około 700 tuczników rocznie. - Wcześniej rachunki kształtowały się na poziomie 2.800 - 3.000 zł. Teraz płacę tylko stałą opłatę przesyłową - jest to kilkadziesiąt złotych - mówi rolnik, podkreślając, że według początkowych wyliczeń inwestycja miała się zwrócić w ciągu czterech lat. Podwyżki cen energii mogą jednak tylko skrócić czas zwrotu. - W momencie uruchamiania fotowoltaiki za jedną kW płaciliśmy 64 gr, a teraz wiadomo, że słyszy się o dużych podwyżkach cen prądu - podkreśla rolnik.
Pojawiło się więcej instalacji, pojawiły się problemy?
- W ostatnim czasie w okolicy pojawiło się kilka nowych instalacji i w momenctach dużego nasłonecznienia instalacja chwilowo się wyłącza, bo napięcie w sieci jest zbyt duże i nie może ona odebrać więcej energii - mówi rolnik, podkreślając, że nie może jednak na tę chwilę ocenić, czy przełoży się to negatywnie na koszty ponoszone za zużycie energii w gospodarstwie. - Na razie przez półtora roku, instalacja wyprodukowała łącznie prawie 60 tys. kW. Zakładając cenę 1 kW w granicach złotówki, mamy tu wartość około 60 tys. zł - wylicza Bułaś, zadowolony z tego, że produkcja energii przez fotowoltaikę nie wymaga z jego strony żadnego działania. - Na początku z ciekawości obserwowaliśmy, ile energii produkuje instalacja w ciągu dnia. Teraz już nikt na to nie patrzy. Firma, z którą podpisaliśmy umowę ma w razie potrzeby wykonać konieczne przeglądy, bądź naprawy, a cała instalacja ma 8-letnią gwarancję, ale żywotność przewidziana jest na co najmniej 20 lat - tłumaczy Bułaś, bardzo zadowolony z inwestycji. Rolnik patrzy jednak w przyszłość ostrożnie. - Słyszałem już, że pojawił się temat wprowadzenia podatku od instalacji fotowoltaicznej, WIĘC zobaczymy, czy ten okres zwrotu będzie rzeczywiście tak krótki, ale na razie jest bardzo pozytywnie - podkreśla, zaznaczając że w przyszłości nie wyklucza dalszych inwestycji w nowe urządzenia do pozyskiwania energii odnawialnej. - Zobaczymy, co będzie, może kiedyś zdecydujemy się na wiatrak - podsumowuje informacje przekazywane na temat OZE Bułaś.
50 ha nad Wisłą i trzoda chlewna
Gospodarstwo Sławomira Bułasia w linii prostej oddalone jest o zaledwie 3 km od Wisły. W takim otoczeniu rolnik uprawia 50 ha, na których wysiewa buraki cukrowe, rzepak oraz zboża. - Są to klasy bonitacyjne od III do V, a nawet VI. Wydajności jakie udaje nam się uzyskiwać, są mocno uzależnione od warunków atmosferycznych. W tym roku było np. odwrotnie niż zazwyczaj - na polach torfowych uzyskaliśmy dużo lepsze wyniki, niż na lepszych glebach - wspomina rolnik. Cały areał uprawiany jest w tradycyjny sposób - z użyciem pługa. Jest to spowodowane przede wszystkim dużą ilością obornika i gnojówki, które są efektem produkcji trzody chlewnej. - Produkujemy około 700 tuczników rocznie. Nie zamierzamy rezygnować z hodowli. W ubiegłym roku zredukowaliśmy nieco pogłowie ze względu na wysokie ceny zboża, teraz staramy się to odbudować. Nadal, niestety, zmagamy się z dużymi skokami cen - zaznacza rolnik.