Od zera do 400-hektarowego gospodarstwa. Historia braci z Podlasia [WIDEO]
ZOBACZ WIDEO:
Rutka to urokliwa miejscowość położona na pięknym, malowniczym Podlasiu.
Do gospodarstwa, które prowadzą tu wspólnie bracia Mateusz i Marcin Nowiccy, trafiamy w sam środek żniw – kombajn pracuje przy zbiorach rzepaku, na polach rozpoczęto już także koszenie pszenicy. Chwilę po naszym przyjeździe rozpoczyna się jednak wielka burza. Nie brakuje piorunów, w miejscowości są awarie prądu.
– W nocy spadło ok. 30 litrów. Jeśli zawsze przywozicie ze sobą taki deszcz, to przyjeżdżajcie częściej – zażartuje następnego poranka Marcin Nowicki.
Bo, jak się okazuje, susza, to w ich regionie spory problem.
– Przez cały maj nie było u nas żadnych opadów. Także – jakby co - zapraszamy już teraz w maju przyszłego roku – dodaje z uśmiechem Mateusz Nowicki.
Rolnicy z Podlasia wynajęli ciągnik na gąsienicach
Wspomniane nocne opady spowodowały bardzo trudne warunki do uprawy pożniwnej, jednak, jak opowiada nam na miejscu Mateusz, „wolnego” tego dnia z pewnością nie będzie.
– Dzięki tym gąsienicom, wyjedziemy w pole – mówi nam, pokazując przy tym na ciągnik Axion 960 Terra Trac marki CLAAS.
– Jest u nas od jakiegoś czasu na „gościnnych występach”, ale sprawuje się znakomicie – dodaje rolnik.
Wspomniane gościnne występy to krótkoterminowy wynajem w ramach First Claas Rental.
– Zdecydowałem się na wynajem, ponieważ w okresie żniw, ale też podczas przygotowania pod siew czy w uprawach – mamy dużą kumulację prac w krótkim czasie. Dzięki wynajmowi nie musimy ciągnika kupować, ale wziąć go na krótki okres intensywnej pracy – właśnie wtedy, gdy traktora nam brakuje – opowiada Mateusz.
Wsiadamy więc wspólnie do ciągnika, gdzie rozmawiamy z rolnikami o gospodarstwie.
Historia gospodarstwa braci na Podlasiu. Zaczynali od zera
A historia jest o tyle ciekawa, że gospodarstwo powstawało praktycznie… od zera. Zaczęło się bowiem od marzenia Mateusza.
- W 2008 roku, po maturze, na wakacjach pracowałem u kolegi, który miał gospodarstwo. I tak sobie jeździłem ciągnikiem… I mi się to spodobało na tyle, że postanowiłem, że sam takim rolnikiem zostanę – wspomina z uśmiechem rolnik.
Nie miał jednak wtedy jeszcze ani hektara ziemi, a jego rodzice nie zajmowali się gospodarstwem.
- Mama i tata pracują na poczcie. Powbijałem ostatecznie na słupach czy tablicach ogłoszeń kartki - że przyjmę ziemię w dzierżawę – opowiada.
Gdy już zdecydował się na bycie rolnikiem - pomogła także rodzina. Dzięki wujkowi w pierwszym roku udało się nazbierać siedem hektarów, w drugim dzierżawił już 17 a w trzecim 70 ha.
Dziś jest ich 400, większość właśnie w dzierżawie, które uprawia wspólnie z bratem.
– Zaczynaliśmy w roku 2008. Wcześniej pomagaliśmy jeszcze wujkowi i babci. Zaczynaliśmy od ok. 10 hektarów, starej „sześćdziesiątki” i T-25A – ciągnika, który jeszcze jest do dzisiaj – wspomina także Marcin Nowicki.
Jak dodają bracia, z czasem – dzięki ciężkiej pracy, odrobiny szczęścia i pomocy rodziców – rozwinęli gospodarstwo. - Dzisiaj mamy trzy ciągniki, no i ten – czwarty z CLAAS, który jest u nas na gościnnych występach – dodaje rolnik.
Gospodarstwo na Podlasiu. Skupiają się na produkcji roślinnej
Obecnie w 100 proc. bracia Nowiccy skupiają się na produkcji roślinnej. Jak opowiada nam Marcin – hodowli zwierząt nawet nie rozważali. – Hodujemy jednego psa – to nam wystarczy – żartuje.
Jak dodaje jednak po chwili poważniej – zwierzęta wiążą się po prostu z dużymi zobowiązaniami.
– To bardzo ciężka praca, sporo osób nie docenia tego, jak hodowcy ciężko pracują – tam nie ma „imprez”, przyjęć itd., ponieważ trzeba rano i wieczorem pamiętać o obrządku. Dlatego nawet się nad tym nie zastanawialiśmy – mówi nam rolnik z Podlasia.
Jeśli chodzi o produkcję roślinną – w sporej mierze jest to kukurydza, słonecznik, owies, trochę jęczmienia i rzepaku.
– Ogólnie uprawiamy zboża jare, z racji naszego mikroregionu, gdzie naprawdę bardzo mało pada. Ludzie nie dowierzają, gdy mówimy, że u nas jest sucho, podczas gdy w pobliskiej Hajnówce właśnie pada. Mamy spory problem z czasowymi suszami stąd musimy stawiać na coś, co przetrwa. Rośliny jare są bardziej odporne. W maju oziminy potrzebują więcej deszczu – jare sobie jeszcze jakoś poradzą – opowiada Marcin.
Jak dodaje, z powodu klimatu zdecydowali się ponadto głównie na uprawę bezorkową.
– I tak uprawa bezorkowa doprowadziła nas do agregatu bezorkowego, ten wymaga mocy, co doprowadziło z kolei nas do wynajmu ciągnika gąsienicowego CLAAS, w którym właśnie siedzimy – żartuje podczas rozmowy z nami mężczyzna.
Jak zaznacza z kolei Mateusz – pług w gospodarstwie mimo wszystko pozostał.
– Mamy jeszcze pług, choć kilka osób, które zajmują się uprawą uproszczoną czy strip-till namawiało mnie już do sprzedaży. Ale jeszcze niech z nami w gospodarstwie zostanie – uśmiecha się rolnik z Podlasia.
Podlaski rolnik: - Wszystkie maszyny mam polskie
Mówiąc o maszynach, warto zaznaczyć, że Mateusz jest dużym patriotą.
- Wszystkie maszyny, które mam, które mogę kupić - są polskie. Wszystkie przyczepy, pługi, maszyny do uprawy, talerzówki – są polskie. Gdybym mógł kupić polski ciągnik też bym to zrobił, ale niestety nie ma takiej możliwości – opowiada.
Podkreśla przy tym, że to właśnie w sporej mierze od samych rolników zależy, czy polskie firmy na rynku mogą rozwinąć skrzydła.
- Jeżeli będziemy kupowali polskie maszyny, wówczas polskie fabryki będą miały pieniądze by się rozwijać i robić jeszcze lepsze produkty. I nie będziemy ustępować niczym zachodnim firmom. Po prostu kupujmy to co nasze. Bo nie uważam, żeby przyczepa marki Pronar woziła gorzej niż jakaś tam niemiecka czy francuska – komentuje Mateusz Nowicki.
Podlasie. Wielokulturowy tygiel
Jak z kolei wygląda rolnictwo na Podlasiu generalnie – oczami naszych rozmówców?
– Rolnictwo, tak jak i całe życie na Podlasiu jest… bajkowe. Żyjemy beztrosko, w zgodzie z naturą. A rolnictwo samo w sobie nie różni się od tego w innych częściach Polski – mówi z uśmiechem Mateusz.
Co z kolei z sytuacją na granicy z Białorusią? – Jeśli chodzi o szerzej rozumianą geopolitykę i generalnie większe natężenie służb, wojska – nie wpływa to na rolnictwo – mówi nam Marcin.
Podlaskie rolnictwo. Żubry niszczą plony
Niestety jednak – sporym problemem są żubry.
– To region Puszczy Białowieskiej i żubry to niestety spory kłopot, z którym się borykamy. Mnożą się one w dosyć szybkim tempie i niszczą uprawy. W tym roku brat stracił dosłownie 4 hektary rzepaku, ja także miałem straty, ponadto w sąsiedniej miejscowości, oddalonej o ok. 10 km, były one jeszcze większe. Dlatego „ratujemy się” trochę słonecznikiem – bo zauważyliśmy, że żubry go nie lubią – mówi Marcin Nowicki.
Na koniec pytamy: czego dziś życzyć podlaskiemu rolnikowi?
– Jednym słowem: deszczu – opowiada Marcin.
– Nie przeszkadzajmy sobie, a na pewno damy radę – dodaje ponadto z uśmiechem jego brat.
CZYTAJ TAKŻE: Rolnicy z Podlasia mówią jak wyhodować championa. Tak było w Szepietowie [WIDEO]
CZYTAJ TAKŻE: Odbudował gospodarstwo po nawałnicy. Dziś ma oborę z robotami [WIDEO]