Kołodziejczak: Za dwa miesiące w Wielkopolsce może być 10 razy mniej świń VIDEO
- Sytuacja jest tragiczna, jeżeli się nie zmieni, to za dwa miesiące w Wielkopolsce, w której jest obecnie 40% krajowej produkcji trzody chlewnej, świń może być dziesięć razy mniej - powiedział Michał Kołodziejczak podczas protestu w Nowym Mieście nad Wartą.
Lider AGROunii zwrócił uwagę, że ASF to nie wszystko. Protesty, które odbyły się w kilkunastu miejscach na terenie całego kraju, miały pokazać także problem niekontrolowanego przywozu towarów różnego rodzaju (m.in zbóż) z Ukrainy na teren Unii Europejskiej, ale przede wszystkim do Polski. Wśród postulatów protestujących znalazła się także konieczność reformy związku łowieckiego.
- Dziczyzna jest dla nas bardzo dużym problemem. Zwierzęta biegają po polach i wyrządzają szkody. Jak tak dalej będzie, to dojdzie do tego, że będziemy mieli samą dziczyznę na polach, a puste chlewnie
- stwierdził Kołodziejczak, dodając że powinna być podjęta szybka decyzja o odstrzale dzików w Wielkopolsce, tak aby opanować sytuację i zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa ASF.
- To są normalne działania podejmowane również w innych krajach. W Niemczech, w Belgii wojsko i policja wybijają dziki w lasach, a u nas jest z tym problem. Związek łowiecki to jakaś nadzwyczajna kasta hobbystów m.in. prawników i lekarzy, którzy zabijają dzikie zwierzęta dla zabawy. Nie może tak być, że od hobbystów będzie zależało polskie rolnictwo
- powiedział Kołodziejczak przyznając, że wśród myśliwych są także rolnicy, ale ich liczba jest zdecydowanie zbyt mała. Przywódca AGROunii pochwalił za to działania w województwie lubuskim tuż po wykryciu wirusa. Dobrym rozwiązaniem jest według niego budowa płotu.
- Uważam, że ogrodzenia, nawet niedoskonałe, będą bardzo mocno ograniczały migrację dzików, a z tego, co wiem, to nawet inspektorzy UE są zaskoczeni tak szybką reakcją na nowe przypadki choroby. Zaczyna się więc dziać coś pozytywnego, ale wiemy, że będzie potrzebna presja na rządzących, aby były podejmowane szybkie działania - wyjaśnił Michał Kołodziejczak.
Przyznał on także, że jako przywódca ruchu często spotyka się u rolników ze strachem.
- Ludzie boją się wychodzić na ulicę, bo później może przyjść do nich weterynaria i powie, że coś jest źle, że nie są spełniane przepisy, które nakłada na nich bioasekuracja... Musimy być odważni. Nie wszystko przecież zależy od nas, ASF może przedostać się do gospodarstwa właśnie przez dziki i bioasekuracja nie daje 100% pewności, że wirus nie dostanie się do hodowli
- powiedział przywódca AGROunii, zwracając uwagę na to, że ten protest jest tylko ostrzeżeniem.
- Jeżeli ministerstwo rolnictwa i myśliwi nadal będą uważać, że nie muszą nic robić, że nie ma takiej konieczności, to będziemy podejmować kolejne działania. Mamy dużo pomysłów
- podkreślił przyznając, że oczekuje również zdecydowanej reakcji premiera. Według Kołodziejczaka to, że Mateusz Morawiecki w trakcie swojego exposé poświęcił rolnictwu tylko 30 sekund, wskazuje na to, że temat ten został odsunięty na bok.
- Ponadto, w trakcie owych 30 sekund, premier mówił tylko o wyrównaniu dopłat, które nie są jednak głównym problemem polskich rolników. Trzeba zaznaczyć, że w trakcie przemówienia premiera były odnajdowane martwe dziki w województwie lubuskim - powiedział lider ogólnopolskiego ruchu rolników.