Państwo dopłaca do zatrudniania sezonowego pracownika
John Sogned swoje mleko sprzedaje do największej w Norwegii mleczarni - Tine. Cysterna przyjeżdża w określone dni po mleko. Zazwyczaj 8 razy w miesiącu. Niecodzienną rzeczą jest fakt, iż mleczarnia Tine należy do hodowców bydła. Oni są właścicielami i decydują o wszystkim, co dzieje się w firmie. Farmerzy wybierają zarząd i wszystkie osoby, które sprawują władze w mleczarni.
- Zasady współdziałania w mleczarni są bardzo proste i według nich działamy już od kilkunastu lat. U nas obowiązują kwoty mleczne jak w innych krajach. U mnie wynosi ona 106 tys. litrów mleka rocznie. Gdy ten limit zostanie przekroczony, nie będe dostawał od mleczarni pieniędzy za mleko. Dlatego powszechne jest oddawanie krów w leasing hodowcom, którzy mają słabsze wyniki produkcyjne. Czasami jeśli limit pod koniec roku zostanie przekroczony, mleko jest podawane młodym byczkom opasowym i dzięki temu szybciej nabierają masy - tłumaczy John Sogned.
Pomimo prostszej i lżejszej hodowli niż w innych krajach producenci otrzymują dodatkowo dopłaty od państwa, które są najwyższe na świecie. W 2013 roku wynosiły 60% dochodu rocznego. Państwo również dopłaca farmerom do zatrudnienia sezonowego pracownika, który będzie doił krowy oraz pomagał w gospodarstwie na czas sianokosów.