Stadnina koni z kucykiem, który ogląda telewizję [ZDJĘCIA]
Rzuciła pracę i została instruktorem
Konia przeniosła wtedy bliżej, do Kowalewa. To tam rozpoczęły się pierwsze wycieczki po terenie. Tam też po raz pierwszy Natalia zaprzęgła konika do bryczki. Zapadła też decyzja o zakupie drugiego konia. Do rodziny dołączyła Lena - koń wielkopolski. Obie klaczki trafiły do stajni w Zawidowicach, a Natalia wystartowała po raz pierwszy w zawodach, oczywiście na Gai. Zdobyła III miejsce w ujeżdżaniu i skokach. Postanowiła zrobić uprawnienia instruktorskie. Uzyskała je na kursie pod Rzeszowem i zaczęła uczyć jazdy konnej. Zwolniła się z pracy i poświęciła się koniom. - Bo kontakt ze zwierzęciem jest najważniejszy - podkreśla Natalia Kosińska.
Czytaj także: Najlepszy europejski koń pochodzi z Polski
Klaczki miewają fochy!
Odkąd zamieszkała z rodziną w Bogusławiu, wszystko przy sześciu koniach robi sama z chłopcami. O 7.00 rano pobudka i karmienie koników w boksach owsem lub wysłodkami. Potem panienki, czyli klaczki, idą na wybieg.
- Zdarza się, że mają zły dzień i focha. Wtedy potrafią się nawet o słomkę pokłócić - mówi Natalia.
Po nakarmieniu koni, robi śniadanie sobie i chłopcom. Synowie jadą do szkoły, a ona wraca do koni, bo pojawiają się osoby, które uczą się jeździć. Niektórzy sami oporządzają zwierzaki, inni tego nie robią. A codziennie każdy koń powinien być wyczesany. Powinien też być w ruchu. I o to trzeba zadbać. Około godz. 13.00-14.00, kiedy konie jedzą swój obiad, ich pani przygotowuje obiad dla rodziny. Po południu znów praca w stajni albo nauka jeżdżenia. W maju do rodziny dołączyła nowa klacz - Fiona. Są także dwa koty.