Trzoda chlewna wchodzi w głęboki kryzys
Wchodzimy w fazę głębokiego kryzysu, który powstał w związku z potwierdzeniem afrykańskiego pomoru świń u dzików na terenie Niemiec, 7 kilometrów od granicy z Polską - mówi w rozmowie dla "Wieści Rolniczych" Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców - Producentów Trzody Chlewnej.
Zdaniem prezesa KZP-PTCH reakcja krajów azjatyckich była do przewidzenia - tak jak w stosunku do Belgii, 2 lata temu,
- 13 krajów spoza Unii Europejskiej zamknęło swoje granice dla wieprzowiny belgijskiej - tak teraz również mamy podobną reakcję: import z Niemiec wstrzymały Chiny, wstrzymała Japonia, wstrzymała Korea Południowa. Myślę, że to nie jest jeszcze koniec. Ta lista będzie się powiększać - ocenia Aleksander Dargiewicz.
Jakie to przyniesie, przyniosło już skutki?
Jeżeli z dnia na dzień nastąpiło takie wstrzymanie dosyć dużych partii, które były eksportowane z Niemiec, one zostają na rynku unijnym. Niemcy, w ciągu pierwszych 7 miesięcy 2020 roku, wyeksportowały 425 tys. ton wieprzowiny i podrobów wieprzowych do Chin - to jest bardzo dużo i to był wzrost o 47 % rok do roku. Co prawda więcej eksportuje Hiszpania - 637 tys. ton i tam był wzrost 119% rok do roku, ale Niemcy z wynikiem ponad 400 tys. ton są bardzo dużym, poważnym dostawcą. Jeśli teraz mamy taką sytuację, że ta wieprzowina zostaje na rynku unijnym, robi się dość duża nadpodaż. Jak podzielimy na tych 7 miesięcy, wychodzi, że co miesiąc ponad 60 tys. ton zostaje na rynku unijnym. Jeżeli ta nadwyżka będzie cały czas rosła, nie można mieć złudzeń - cena skupu wieprzowiny w Unii Europejskiej będzie spadać.
Jakie to wywołało reakcje?
Jak zwykle reakcja na początku była bardzo nerwowa. Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji Chin w sprawie wstrzymania importu, cena niemiecka spadła o 20 centów w stosunku do wcześniejszej - z 1,47 euro za kilogram do 1,27. Niemcy, oprócz tego że są bardzo dużym eksporterem, również przetwarzają najwięcej wieprzowiny w Europie. Jeżeli kryzys wkracza do Niemiec, oddziałuje na kraje unijne. Największy problem, który od razu powstał, to był problem prosiąt. Producenci, którzy tuczą prosięta sprowadzane z Danii, właściwie z dnia na dzień przestali być zainteresowani ich zakupem. To są reakcje emocjonalne, które odzwierciedlają niepewność na rynku. W związku z tym problem od razu przeniósł się do Danii. Duńczycy mają problem z prosiętami - co z nimi zrobić. Cena prosiąt dramatycznie spadła - jeszcze niedawno były po 345 koron - o ok. 90 koron. To samo dotyczy Holandii, która również wysyłała prosięta do uboju do Niemiec. W związku z tym, że Niemcy mają u siebie dosyć dużą nadwyżkę żywca, prawdopodobnie też nie będą zainteresowani, żeby w takiej ilości, jak dotychczas, przyjmować holenderskie tuczniki do uboju. Widzimy więc, ze ten kryzys zaczyna się napędzać.
Czego dziś obawiają się producenci trzody chlewnej w Polsce?
Będziemy mieli dwa problemy, a właściwie już mamy. Po pierwsze - Niemcy są naszym największym odbiorcą, jeżeli chodzi o produkty wieprzowe. Tam najwięcej eksportujemy - w pierwszym półroczu to było ponad 24 tys. ton. Teraz dużo wieprzowiny zostaje na rynku niemieckim, więc część tych rynków, z którymi współpracowaliśmy, zostanie utracona. Musimy się z tym liczyć. To jednak nie jest jedyny problem. Równie dużym będzie to, że do Polski będzie napływał tani żywiec z Niemiec, a także tanie produkty wieprzowe np. tusze, które będą chętnie kupowane przez polskie zakłady mięsne. W rezultacie odbije się to na skupie świń produkowanych przez polskich rolników. To już widać - ceny zaczęły spadać (rozmowa przeprowadzona została 15 września - przyp. red.). W przeciągu kilku dni cena spadła o ok. 40 groszy na kilogramie. Wydaje się, że to nie jest koniec tych spadków.
Kto skorzysta na tym unijno-światowym zawirowaniu?
Na pewno - Hiszpania. Ona jest w tej chwili największym unijnym eksporterem do Chin. W związku z tym, że Niemcy zrobiły miejsce na rynku chińskim, Hiszpanie będą próbowali eksportować większe ilości wieprzowiny na tamten rynek. W Chinach jest bowiem dużo większa marża - cena żywca wieprzowego jest blisko czterokrotnie wyższa niż w Unii Europejskiej. Dlatego też wszyscy biją się o rynek chiński.
Może skorzystać na tym również Holandia, Dania, Francja oraz Belgia, która lada dzień zostanie oficjalnie uwolniona od ASF-u i będzie chciała wejść w miejsce Niemiec. Ta układanka unijna nie wygląda więc zbyt dobrze. Myślę, że czeka nas dosyć długi, głęboki kryzys na rynku wieprzowiny. Co prawda prowadzone są działania dyplomatyczne, żeby przekonać Chińczyków do uznania regionalizacji, jeżeli chodzi o ASF, ale to może potrwać miesiącami, a nawet latami. Nie wiadomo, jaka będzie skuteczność tych działań.
Więcej - w papierowym wydaniu "Wieści Rolniczych"