Rolnicy z Wielkopolski czekają na zniesienie strefy czerwonej ASF
Wielu z nich ma nowoczesne chlewnie o podwyższonym poziomie bioasekuracji. Mimo to od 9 miesięcy nie mogą liczyć na uzyskiwanie zapłat w takiej wysokości, jak ich sąsiedzi z terenu obok.
Rolnicy prowadzący biznesy w wielkopolskim zagłębiu trzodziarskim pytają: kiedy w końcu uwolnicie nas ze strefy czerwonej ASF?!
- Zgłaszaliśmy wielokrotnie potrzebę zniesienia strefy czerwonej ASF i niestety nasz głos nie spotyka się z przychylnością władz. Dlaczego na innych terenach czas trwania strefy był skrócony, a u nas nie? - z takim zapytaniem zadzwoniła do mnie jedna z rolniczek z powiatu rawickiego w Wielkopolsce.
Teren, na którym posiada gospodarstwo, istnieje wiele podmiotów produkujących trzodę chlewną. Chodzi o powiaty: gostyński, leszczyński, rawicki w południowej części Wielkopolski i trzebnicki w woj. dolnośląskim. Strefa czerwona ASF została tam wyznaczona na początku sierpnia ubiegłego roku. W związku z tym na trzodziarzy spadło wiele restrykcji.
- Ognisko ASF u świń wykryto w lipcu, później jeszcze zakażone było stado świń we wrześniu w Golejewku. I od tego czasu jest spokój. W gospodarstwach nie ma ASF, a chore dziki znajduje się raz po raz w lesie - mówi rolniczka.
Producenci świń z tego obszaru przede wszystkim ubolewają na tym, że od 9 miesięcy otrzymują stawki za żywiec niższe niż cena rynkowa. Uważają, że jest to niesprawiedliwe.
- Obecnie otrzymuję 80 groszy mniej na sztuce w związku z tym, że jesteśmy w strefie ASF. Sprzedaję do Gobarto. Jeszcze jakiś czas temu ta różnica była mniejsza, ale obniżono ją w ostatnim czasie jeszcze bardziej, bo przedstawiciele firmy powiedzieli, że im się nie opłaca skupować ze stref czerwonych. - komentuje mieszkanka powiatu rawickiego.
Rolniczka przyznała, że szukała innych odbiorców, ale proponowane przez nich stawki są w podobnej wysokości. Dodatkowo doświadczenia z przeszłości uświadamiają ją w tym, by była ostrożna w zawieraniu współpracy z nieznanymi podmiotami.
- Gdy dzwonię do różnych zakładów to są podobne ceny, wynoszące około 7,60 zł/kg WBC. Dla mnie najważniejsze jest by firma, która skupuje, była wypłacalna, bo już mam jedną sprawę w sądzie o to, że jeden z pobliskich zakładów nie wypłacił mi 17 tys. zł - opowiada rolniczka.
Nawet 1,20 zł na kg żywca mniej w strefie czerwonej
Gospodarstwo w czerwonej strefie ASF posiada także Bogumił Prałat z Nowej Wsi w gminie Rydzyna (powiat leszczyński).
- Posiadam stado zarodowe i odkąd jestem na tym obszarze nie mogę wywieźć zwierząt poza strefę. To oznaczało dla mnie ograniczoną liczbę potencjalnych klientów. Cena za żywiec jest niska, dlatego rolnicy ograniczają produkcję i nie chcą kupować warchlaka. Obecnie nie sprzedaję prosiaka, delikatnie ograniczyłem produkcję, bo liczyłem na to, że ta strefa szybciej zostanie zdjęta, jeśli nie będzie ognisk u świń na naszym terenie. Jednak tak się nie stało. Można powiedzieć, że zrobiłem troszkę błąd. Sprzedaję tylko tuczniki. W tym momencie jakichś wielkich problemów nie ma ze zbytem, ale cena jest oczywiście niższa - mówi Bogumił Prałat.
Rolnik przyznaje, że finansowo nie radzi sobie dobrze. - W poprzednim roku było wyrównanie, ale do dziś nie otrzymałem pieniędzy za ostatni - czwarty kwartał. Gdyby one wpłynęły, moglibyśmy na pewno spokojniej funkcjonować. Mamy maj, a ja jeszcze ich nie otrzymałem. W mojej okolicy tak naprawdę gospodarstwa prowadzą tylko ci, co muszą. Poczynili jakieś większe inwestycje, wzięli kredyty lub mają zobowiązania wobec Agencji. A reszta, będąc w strefie czerwonej, likwiduje produkcję - stwierdza Bogumił Prałat i przekonuje, że jego koledzy po fachu z okolicy sukcesywnie wygaszają produkcję świń.
- Likwidują i będą likwidować, tylko po prostu jest to pewien proces, zwłaszcza w cyklu zamkniętym. Mam brata weterynarza, który mówi, że większość jego klientów zamyka produkcje świń. Jestem prezesem związku producentów trzody chlewnej. W ramach swojej działalności zbieramy statystyki i widzimy, że w całej Polsce gospodarstwa się likwidują, a strefach czerwonych ta tendencja jest spotęgowana – komentuje Bogumił Prałat.
W jego opinii od 2 tygodni różnica w cenie skupu świń między strefą czerwoną, a białą to 20 groszy.
- Taka rozbieżność jest do przeżycia. Ale wcześniej wynosiły one od 40 groszy do 1,20 zł. Cały styczeń i cały luty sprzedawaliśmy w dramatycznie niskich cenach. Inni rolnicy wtedy sprzedawali po 5 zł, a my po 3,80 zł/kg - mówi rolnik z Nowej Wsi.
Dlaczego strefy ASF tak długo obowiązują?
Producenci świń przekonują, że strefa czerwona to dla nich ogromne utrudnienia. Dlatego z niecierpliwością od dłuższego czasu czekają na moment, gdy zostanie zniesiona. Czy jest na to w tej chwili jakakolwiek szansa?
- Lekarze powiatowi tłumaczą, że nie mają wpływu na zniesienie stref ASF. Mówią, że minister Kowalczyk musi podejmować działania, by UE zniosła strefę. A jeżeli oni nie będą nic robić, to powiatowi nic nie zdziałają. W Niemczech potrafią po 3 miesiącach znieść strefę, a u nas? Dlaczego tak długo to trwa? Interweniowałam w tej sprawie nawet u starosty, który podał mi, że Unia Europejska dała odmowę. Kto to wymyślił, by strefy tak długo były? Po to jest kontrola, mam cały czas monitorowane świnie, by było wiadomo, że są zdrowe. Nie mówię, by karencja po pojawieniu się ASF trwała 2 miesiące. Ale rok? - mówi z żalem rolniczka.
Powodem problemów są zakażone dziki?
Zapytaliśmy wielkopolską weterynarię, dlaczego obszar obejmujący powiaty gostyński, leszczyński, rawicki i trzebnicki nie został uwolniony ze strefy ASF.
- W tym roku zostały tam znalezione padłe dziki, u których w badaniach laboratoryjnych stwierdzono ASF - wyjaśnia Jacek Voelkel z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Poznaniu.
I to jego zdaniem jest powodem odmowy uwolnienia tego terenu.
Czytaj także: Masz powyżej 150 sztuk dużych zwierząt? Unia chce nałożyć kolejne wymogi