Poród u maciory – część I [WYWIAD]
Z doktorem Zbigniewem Kuberką, lekarzem weterynarii z Dobrzycy koło Jarocina, specjalistą od trzody chlewnej rozmawialiśmy już o wyborze kandydatki na maciorę, o jej inseminacji i byciu w ciąży. Dzisiaj nadszedł czas na poród.
Po raz pierwszy mogę zwrócić się do pana „doktorze” w sensie tytułu naukowego. Gratuluję obrony pracy z wyróżnieniem oraz samego tytułu. Jakie znaczenie ma dla pana ten fakt?
Dziękuje bardzo, rzeczywiście obroniłem niedawno moją pracę doktorską, wieńcząc tym samym trzyletnią drogę o posmaku naukowym. Myślę, że wyraziłem w ten sposób chęć ciągłego zdobywania nowej wiedzy i nowych doświadczeń, co jest solą mojego zawodu. Już starożytni mówili, że brak postępu jest cofaniem się i nie chodzi tu o wyścig szczurów, ale o wzbogacanie procesu twórczego o nowe możliwości, które potem możemy przekazać naszym hodowcom tak, aby skorzystały na tym zwierzęta. Dlatego też proces łączenia świata nauki z realnym hodowlanym życiem, jakiego doświadczam w mojej codziennej pracy, uznaję za absolutnie słuszny i potrzebny.
Panie doktorze, dzisiaj chcemy porozmawiać o porodzie u maciory. Jak pan postrzega ten etap?
Etap ten jest o tyle fajnym wydarzeniem, że po wcześniejszej inseminacji i ciąży następuje wreszcie element policzalny. Nareszcie możemy policzyć efekty naszej poprzedniej pracy w postaci ilości prosiąt, które się urodzą. Kilka żelaznych zasad dotyczących porodu to między innymi fakt, że czym trwa on krócej, tym lepiej. Wiąże się to z wieloma innymi następstwami. Mówi się, że poród fizjologiczny u maciory trwa ok. 3-4 godzin. Im dłużej on przebiega od podanego wcześniej przedziału czasowego, tym bardziej będziemy mieć do czynienia z kaskadą niekorzystnych następstw. Wiąże się to między innymi z faktem, że wartość biologiczna i immunologiczna siary u matki po sześciu godzinach od rozpoczęcia porodu spada do 50%. Czyli poród powinniśmy utożsamiać z walką w czasie o jak najszybsze wydostanie się z dróg rodnych wszystkich prosiąt i jak najszybsze dosadzenie ich do sutków w celu wypicia najlepszej formy lekarstwa, jakie dała matka natura, a więc siary. Zdrowie zwierząt w tych dniach i tygodniach życia będzie ściśle skorelowane z ilością siary pobranej od matki, ale w pierwszych godzinach po porodzie. Tak, jak mówiłem, bardzo ważną rolę odgrywa tutaj czas. W kolejnym aspekcie należy zwrócić uwagę na fakt, że maciory są tym gatunkiem zwierząt, u których dochodzi do rodzenia znacznej ilości potomstwa, a więc tym bardziej poród powinien być nadzorowany. Mówi się, że jeżeli przerwa między kolejnymi prosiakami jest dłuższa niż 15 -20 minut, to już należy zastanawiać się, czy coś nie jest w porządku, co stoi na przeszkodzie, że nie pojawia nam się kolejne prosię. Wyjątek stanowi tutaj czas pomiędzy pierwszym a drugim prosiakiem, który z reguły jest dłuższy i może wynosić ok. 20-30 minut. Jeżeli porody są nadzorowane przez obsługę, to ilość żywo-urodzonych prosiąt wzrasta nam o 10%.To jest najlepsza odpowiedź na to, że powinniśmy przy tych porodach osobiście uczestniczyć, nadzorować, pomagać prosiętom, które w pierwszej chwili wychodzą z dróg rodnych i wydają się nam słabe, ale w efekcie dobrze wróżą.
Jest coś takiego, jak ocena stanu zdrowia w skali apgara, którą znamy u ludzkich noworodków?
Nie ma czegoś takiego, ale doświadczony hodowca czy personel zajmujący się porodami, doskonale potrafią ocenić, którym prosiętom należy się taki „oiom noworodkowy” w tych pierwszych minutach czy godzinach po urodzeniu. Co ciekawe wielu moich hodowców używa podczas porodu dwóch lamp. Czyli nie tylko jednej - dla gniazda, dla prosiąt, gdzie ta temperatura powinna wynosić ok. 35 stopni, ale również w celu zwiększenia komfortu pobierania siary przez noworodki nad wymieniem maciory. Chodzi o to aby pijące prosięta miały to ciepło również nad sutkiem, podczas picia siary. Prosię rodzi się mokre, ma bardzo niekorzystny stosunek swojej małej masy w stosunku do dużej powierzchni ciała. Dlatego też pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zrobić to jest jego wysuszenie. Do tego celu używamy np. ręczników papierowych. Niektórzy hodowcy używają drobnych trocin, inni z kolei specjalistycznych preparatów do panierowania tych małych prosiąt.
Można powiedzieć, że są panierowane dwukrotnie, pierwszy raz jeszcze za życia...
Tak, choć ta pierwsza panierka jest preparatem silnie higroskopijnym w formie proszku, w którym obtaczamy tego noworodka. Preparat taki wysusza prosięta, a jednocześnie dezynfekuje je. W tym czasie dokonujemy wstępnej oceny noworodków: ich wigoru, czy nie ma rozkroczności, jak grube są pępowiny, czy nie ma martwicy ogonka. U płci piękniejszej tego gatunku sprawdzamy, czy nie ma obrzęku sromu. Dodatkowo w ramach monitoringu kontrolujemy wewnętrzną temperaturę ciała u matki. Powinniśmy to robić przez pierwsze 3 dni po dwa razy dziennie, gdyż zanim nam się pojawią ewentualne komplikacje poporodowe w postaci chorób okołoporodowych u maciory takich jak np. obrzęk i zapalenie wymienia czy też wyciek zapalny z dróg rodnych, to pierwszym parametrem, który możemy uchwycić zanim te objawy będą widoczne, będzie właśnie temperatura ciała. Mówimy, że jeżeli ta temperatura przekracza 39,5 stopnia, a jeszcze nie są widoczne objawy kliniczne, to jest to już wyraźny znak, że powinniśmy podjąć czynności lekarsko- weterynaryjne u tej maciory.
Wspominał pan ostatnio, że maciory trafiają na porodówkę kilka dni przed samym porodem...
Tak, na porodówkę maciory trafiają około 7-10 dni, a nieraz 2 tygodnie przed porodem. Jest to ważny czas, aby z jednej strony zapoznać się z pomieszczeniem, w którym będą rodzić, a z drugiej strony wiemy, że każde pomieszczenie ma swoją indywidualną kompozycję mikrobiologiczną. W związku z tym wskazane jest, aby przyszłe matki trafiały do nich odpowiednio wcześniej. Nawet jeżeli mocno przestrzegana jest higiena i pomieszczenia poddawane są dokładnej dezynfekcji oraz myciu, to czas ten ma również znaczenie w tak zwanej adaptacji macior do pomieszczenia i zmniejsza u nich stres porodowy. To, co mówiłem wcześniej: porodówka jest tym specyficznym miejscem, w którym należy zachowywać się, tak jak np. w operze, w sposób właściwy. Chodzi tu o spokojne zachowanie, pracę bardziej oczami niż mową, a wszystko po to, aby nie stresować macior.
Ciekawe, kto robi to lepiej? Mężczyźni czy kobiety?
Badania amerykańskie dowiodły, że jeżeli chodzi o płeć opiekującą się porodówką, to zdecydowanie prym wiodą kobiety. Okazuje się, że końcowe wyniki ilości odsadzonych prosiąt są faktycznie wyższe w przypadku opieki żeńskiej. Ważne jest również, aby porodówka czekała na maciory a nie odwrotnie. Maciory nie mogą być wprowadzane na nią awaryjnie. Porodówka ma zostać wcześniej umyta, wysuszona, zdezynfekowana, ze sprawdzonymi i sprawnymi lampami grzejnymi. Obecnie mamy duży problem z tzw. hyperproliferacją – jest to sytuacja, w której rodzi się powyżej 14, 15, niektórzy mówią, że powyżej 16 sztuk prosiąt w jednym miocie, co stanowi duże wyzwanie w odchowaniu tych zwierząt. W pierwszej fazie radzimy sobie w ten sposób, że mamy przygotowane do pomocy skrzynki plastikowe. Są one po to aby po opiciu się siarą przez prosięta od pierwszego do siódmego, dać również szansę na odpowiednią ilość siary tym prosiętom, które urodziły się jako ósme i kolejne. We wspomnianych skrzynkach zamykamy pierwszą część miotu, aby uniknąć konkurencji i zapewnić drugiej części potomstwa również odpowiednią ilość tego cennego lekarstwa, jakim jest siara. Zarówno pierwsza, jak i druga grupa przebywa przy sutkach ok. dwóch godzin. Metoda ta pozwala nam między innymi na zmniejszenie tzw. przedodsadzeniowej śmiertelności.
Przez jaki czas siara ma najwyższą wartość?
Przez pierwszych 6 godzin. Siara jest rzeczywiście złotym gralem, złotym runem i najwyższym dobrem w tych pierwszych godzinach życia noworodków. Co ciekawe – możemy to sobie skontrolować po 24 godzinach od urodzenia poprzez zważenie tych prosiąt. Okazuje się, że jeżeli maluch w ciągu 24 godzin przybrał na wadze ok. 50 gramów, to znaczy, że wypił on plus minus 200 ml siary a więc ilość wystarczającą dla niego w sensie immunologicznym. Jest to prosię dobrze „dozbrojone” na pierwsze tygodnie życia i odporne na patologiczny napór środowiska zewnętrznego. U prosiąt, które w ciągu pierwszej doby nie przybiorą na wadze tych 50 gramów, powinniśmy się liczyć z większymi turbulencjami zdrowotnymi.
Czytaj także: