Rzekomy pomór drobiu. Będą obowiązkowe szczepienia?
Grypa ptaków to problem, z którym branża drobiarska w Polsce boryka się od kilku lat. W tym roku odnotowano 45 ognisk HPAI. Czy producenci drobiu zdążyli się do niej już przyzwyczaić?
Mamy wrażenie, że wirus grypy ptaków to zjawisko endemiczne, czyli występujące niemal przez cały rok. Niestety pojawia się on w największym nasileniu w okresie jesienno-zimowym, ale też notujemy przypadki w okresach wiosennych i letnich.
Ptasia grypa - jaki ma wpływ na rynek w Polsce?
W jakich sektorach w tym roku choroba ta wywołała największe spustoszenie?
W większym stopniu zdecydowanie dotknęła ona sektor jaj konsumpcyjnych. Natomiast w poprzednich latach, w większym stopniu problem dotyczył stad reprodukcyjnych i kurcząt brojlerów czy indyków oraz kaczek. Pierwsze ogniska pojawiły się dość wcześnie, ponieważ już w październiku i dotknęły one największych ferm w województwie wielkopolskim.
Co to oznacza dla branży?
Wielkopolska jest obecnie największym producentem jaj konsumpcyjnych w Polsce. I te straty na dziś, jeśli chodzi o o straty w pogłowiu kur niosek to około 1,7 miliona sztuk. Na chwilę obecną sytuacja wydaje się być opanowana, po wdrożeniu wszelkich nakazów i zakazów powiatowego lekarza weterynarii, które pozwalają ograniczyć rozprzestrzenianie się grypy ptaków. W Polsce podjęto też w tym roku decyzję o utworzeniu dodatkowej strefy buforowej w województwie wielkopolskim. Powstała ona wokół ferm, w których stwierdzono ogniska. Pojawiło się też kilka ognisk w stadach kurcząt brojlerów, indyków oraz kaczek.
Czy możemy spodziewać się kolejnych ognisk grypy ptaków?
Sytuacja jest bardzo niepokojąca, ponieważ tak naprawdę jesteśmy jeszcze przed miesiącami, w których ryzyko grypy ptaków jest bardzo wysokie. Jest to okres styczeń – luty - marzec. Trzymamy kciuki, żeby wirus dalej się nie rozprzestrzeniał. Natomiast może się okazać, że będą dalsze ogniska. Tym bardziej, że mnóstwo przypadków jest stwierdzanych podczas monitoringu ptaków dzikich w wielu województwach, nie tylko w Wielkopolsce. Niepokoi nas również to, że wirus „wychodzi” poza pewne schematy, czyli występuje skokowo w różnych regionach kraju, wbrew jakimś statystykom czy ocenie weterynarii, jeśli chodzi o możliwości rozprzestrzeniania się.
Jak grypa ptaków wpływa na kondycję ferm w Polsce?
Czy grypa ptaków wpłynęła na rynek drobiarski i ceny jaj?
Przede wszystkim przyczyniła się do strat w pogłowiu kur niosek, tym samym zmniejszając podaż jaj na rynku. Oczywiście jest to dramatyczna sytuacja zawsze i za każdym razem dla gospodarstw, w których występuje ognisko. Ktoś mógłby założyć oczywiście, że takie fermy dostają odszkodowania za zutylizowane produkty. Natomiast problemem jest to, że one są na jakiś czas wyłączone z produkcji. Po drugie zawsze cierpią również podmioty, które znajdują się w strefach zapowietrzonych i zagrożonych, w tym roku także w strefie buforowej. A w takich strefach obowiązują wszelkie nakazy i zakazy dotyczące przemieszczania ptaków.
Czego dotyczą te zakazy i nakazy?
Nie można przede wszystkim wstawiać nowych ptaków na fermy. Zakłady, które sprzedają drób, poza na przykład strefy, w tym wylęgarnie czy odchowalnie drobiu także nie mogą ich wysyłać. Natomiast przepisy unijne pozwalają na tzw. odstępstwa, czyli za zgodą Powiatowego Lekarza Weterynarii może dojść do przemieszczania produktów czy piskląt ze strefy poza strefę. Natomiast wszystko to zależy od oceny ryzyka przez Powiatowego Lekarza Weterynarii. Teoretycznie istnieje szansa na to, żeby na przykład zakład wylęgu drobiu może sprzedać pisklęta poza strefę. Takie dopuszczenie jest, ale to nie jest zero jedynkowa sytuacja i zależy od kilku czynników. Są dodatkowo obostrzenia dotyczące tego, że nie można eksportować jaj czy drobiu. W przypadku Wielkopolski bardzo mocno ucierpieliśmy z powodu zakazu eksportu jaj konsumpcyjnych, ponieważ z tego regionu bardzo dużo jaj trafiało na eksport do zakładów przetwórstwa w zachodniej Europie. A więc, długofalowo, są to zawsze bardzo duże straty dla producentów, ponieważ mają ograniczony handel na jakiś czas.
A co w przypadku, gdy zakład wylęgu drobiu znajduje się poza strefą grypy ptaków i chciałaby sprzedać pisklęta do fermy znajdującej się w strefie? Jest zablokowany?
Niestety tak. I to jest bardzo duży problem, ponieważ często te pisklęta są już zakontraktowane w ramach umowy, jaja wylęgowe są nałożone do wylęgu. I na przykład Powiatowy Lekarz Weterynarii nie zezwala na wstawienie towaru do kurnika w strefie. Skoro nie może go tam sprzedać, zakładowi trudno jest zagospodarować ten towar. Czasami być może udaje się, że producent sprzeda go gdzieś indziej na wolnym rynku. Natomiast są to problematyczne kwestie, jeżeli to są duże ilości piskląt, to raczej prawie jest to niemożliwe. A taki podmiot nie może liczyć na żadne rekompensaty w związku z tym, że na przykład nie może zrealizować swoich umów.
Jak grypa ptaków wpływa na eksport polskiego drobiu i jaj?
Jeżeli w Polsce wystąpi grypa ptaków, niezależnie od regionu, to wiele krajów trzecich wprowadza zakaz importu z Polski. Na szczęście od kilku lat udaje się wynegocjować z kluczowymi odbiorcami mięsa drobiowego czy jaj, że nie stosują oni zakazu dla całego kraju, a wprowadzają regionalizację, czyli na przykład ograniczają import tylko z województwa albo z powiatu. I w tym kierunku od kilku lat trwają rozmowy dyplomatyczne weterynarii i ministerstwa rolnictwa, aby w jak największym stopniu nasi odbiorcy uznawali regionalizację w przypadku grypy ptaków, a nie wprowadzali zakazów dla całych krajów. W przypadku Unii Europejskiej oczywiście ta sytuacja wygląda nieco inaczej, ponieważ jesteśmy na wspólnym rynku. Unijne przepisy mówią o tym, że ograniczamy handel zagraniczny w odniesieniu tylko do stref, więc to jest nasze szczęście po części, ponieważ możemy w miarę dobrze funkcjonować, bo jesteśmy największym dostawcą mięsa drobiowego czy jaj na rynek unijny.
Czy człowiek może zarazić się ptasią grypą? Rozwiewamy wątpliwości
Rzekomy pomór drobiu - jaka przyczyna pojawienia się choroby w Polsce?
Nie tylko grypa ptaków panuje w Polsce. Producenci borykają się także z rzekomym pomorem drobiu (Newcastle Disease). Pojawiają się informacje o kolejnych ogniskach.
Grypa ptaków jest zjawiskiem, które jest też wielką niepewną dla nas i wielkim wyzwaniem, bo nigdy nie wiadomo gdzie się pojawi i na jaką skalę. Natomiast byliśmy już jakoś "przyzwyczajeni" do tego zjawiska. Natomiast pomór drobiu był nieobecny w Polsce, a na świecie panuje już blisko 50 lat. W zasadzie ta choroba nie funkcjonowała u nas, dlatego że stosowana była dobrowolna profilaktyka szczepień. Branża drobiarska podchodziła do tego bardzo odpowiedzialnie i stada były szczepione zarówno już na etapie wylęgarni i stad reprodukcyjnych, jak i później, bo szczepienia były powtarzane na fermach towarowych. Niestety w ubiegłym roku pojawiły się pierwsze przypadki rzekomego pomoru drobiu na Podlasiu. Było to dla nas duże zaskoczenie. Zakładaliśmy, że są to incydentalne zjawiska i mieliśmy nadzieję, że to już się nie powtórzy. Natomiast w tym roku mamy powtórkę w tym samym rejonie, więc to już nas bardzo zaniepokoiło. Zakładamy, że nie dopełniono być może szczepień w tych stadach, w których pomór się pojawił.
Czy jakieś działania, w związku z tym, podejmuje branża drobiarska?
Zawnioskowaliśmy do Głównego Inspektoratu Weterynarii, w porozumieniu również z innymi organizacjami, aby w Polsce wprowadzono prawnie obowiązkowe szczepienia przeciwko chorobie Newcastle Disease. Jest to jedno z działań, które podjęliśmy, aby tę sytuację spróbować naprawić, ponieważ obawiamy się, że jeżeli będą stosowane jakieś nieodpowiedzialne praktyki na Podlasiu, to może dojść do sytuacji, że ta choroba rozprzestrzeni się na inne regiony, a będzie to bardzo szkodliwe dla naszego wizerunku na arenie międzynarodowej z punktu widzenia eksportu.
Co może się wówczas wydarzyć?
Może dojść do sytuacji, w której będziemy mieli nie tylko ograniczenia związane z grypą ptaków, ale także związane z chorobą Newcastle Disease. Staramy się do tego podchodzić bardzo odpowiedzialnie i tę odpowiedzialność promować w branży, aby problem zdusić już w zarodku.
Jakie działania podejmuje się, gdy wybucha choroba Newcastle?
Generalnie są podejmowane analogiczne działania, jak w przypadku grypy ptaków. Ptaki są utylizowane, niszczone są wszelkie produkty, tworzone są strefy, więc jeżeli te ogniska pojawiły się na danych fermach, cierpią z tego powodu również producenci, którzy w obszarze z ograniczeniami, również się znajdują. I ta sytuacja jest bardzo analogiczna. To jest wysoce zakaźna i śmiertelna choroba dla ptaków.
Brazylia już teraz odpowiada za 30% unijnego importu
Choroby o których pani wspomina, to nie jedyne źródła niepokoju wśród producentów drobiu. Kolejne zagrożenie to umowa z krajami Mercosur
Wielka niewiadoma. W zasadzie umowa Mercosur przez wiele lat była negocjowana i wydawało się że nie dojdzie do jej podpisania. Nagle stało się wielkie ożywienie i Komisja Europejska, można powiedzieć, że już wstępnie podpisała umowę. Oczywiście musi być zatwierdzona przez kraje członkowskie. Obawiamy się tego bardzo mocno, ponieważ wśród krajów Mercosur jest Brazylia, czyli nasza największa konkurencja - największy producent i eksporter mięsa drobiowego na świecie.
Jak dotychczas wyglądały relacje handlowe między Unią Europejską a Brazylią zakresie sprzedaży drobiu?
Brazylia nie jest nowością, jeśli chodzi o handel z Unią Europejską, bo Brazylijczycy są od lat największym dostawcą mięsa drobiowego do Unii Europejskiej. Import z Brazylii to ponad 30% całego importu do Unii mięsa drobiowego, głównie kurczaków. Oczywiście jest to kraj, z którym konkurencyjnie nie możemy wygrać w żaden sposób, ponieważ koszty produkcji w Brazylii i wszelkie inne wymagania związane z dobrostanem, są na dużo niższym poziomie niż w Unii Europejskiej. Jest to dla nas bardzo niepokojące, ponieważ Brazylia i tak wysyła około 300 tys. ton mięsa drobiowego do Unii Europejskiej rocznie. W tej chwili wprowadza się możliwość, aby bezcłowo, czyli bez opłat celnych Brazylia w przeciągu kilku lat miała możliwość sprzedaży kolejnych 180 tys. ton. I to już się robi około pół miliona ton mięsa drobiowego.
Czy mięso to może trafić również do Polski?
Polska jest największym producentem w Unii Europejskiej i też naszym największym odbiorcą są kraje unijne. Aktualnie statystyki pokazują, że nie importujemy z Brazylii. Jeżeli jednak nawet import z Brazylii nie będzie widoczny bezpośrednio na naszym rynku, to jednak będzie ogromnym konkurentem w państwach unijnych, do których wysyłamy bardzo duże ilości mięsa. Po drugie, Brazylijczycy sprzedają bardzo dużo mięsa do sektora HoReCa. I to też jest nasz największy odbiorca na rynku unijnym, więc obawiamy się, że będziemy musieli zmierzyć się z bardzo wysoką konkurencją, z którą nie mamy szans wygrać cenowo.
Komisja Europejska zatem nie chroni swojego wewnętrznego rynku?
Niepokoi też podejście Komisji Europejskiej. Z jednej strony dajemy przyzwolenie krajom, które nie spełniając restrykcyjnych norm unijnych, możliwość handlu z Unią po preferencyjnych warunkach. Natomiast z drugiej strony narzuca nam się bardzo rygorystyczne normy ochrony środowiska, dobrostanu, jakości handlowej, które podwyższają koszty produkcji. Nie chronimy tego rynku z punktu widzenia handlowego jako produkt wrażliwy, a z drugiej strony nakładamy jeszcze dodatkowe obostrzenia, które podnoszą koszty produkcji. Uważamy to za absurdalne podejście władz unijnych do sektora rolnego czy w ogóle podejścia w kontekście bezpieczeństwa żywnościowego. Konsumenci będą bardzo poszkodowani w takiej sytuacji, bo otrzymają towar, który nie spełnia wymaganych norm. Mamy wrażenie, że Komisja Europejska jakby zapomniała o zasadzie ochrony produktów wrażliwych, a takim właśnie produktem na przykład jest mięso drobiowe i jaja. I też obawiamy się, że to nie będzie koniec, bo ktoś może powiedzieć, że to nie są wcale duże wolumeny w kontekście tego ile Unia produkuje, ile sami eksportujemy. Natomiast obawiamy się, że to są pierwsze kroki Unii, a w najbliższych latach pojawią się kolejne pomysły, które będą w coraz większym stopniu dopuszczać import produktów z krajów Mercosur.
Unia Europejska, w państwa ocenie, może zdecydować się na zwiększenie wolumenu na przykład z Brazylii?
Możliwe, że będzie chciała zwiększać wolumeny i też otwierać się na kolejne kraje trzecie.
Ukraina rozwija swoje spólki handlowe w UE
Jest jeszcze olejny duży konkurent - Ukraina.
Tutaj oczywiście jest pewna wrażliwość związana z konfliktem zbrojnym. Trzeba pamiętać o tym, że Ukraina, pomijając już konflikt zbrojny, dąży do akcesji do Unii Europejskiej. Ukraina, o czym w ostatnim czasie bardzo dużo też się mówi, rozwija cały czas swoje spółki handlowe w Unii Europejskiej. Chociażby teraz pojawiły się kolejne inwestycje na Słowacji ukraińskiego holdingu MHP. Jest w krajach bałtyckich, w Holandii czy w Wielkiej Brytanii. Oczywiście Ukraina nie jest w Unii, ale jednak z tym krajem bardzo dużo handlujemy. Myślę więc, że to jest też bardzo duże zagrożenie. Prośrodowiskowa i dobrostanowa polityka Unii powoduje już duże zmiany w innych krajach. Nasz kraj dużo korzysta w ostatnim czasie na możliwości eksportu do Europy, ponieważ w innych krajach ta produkcja jest dość mocno redukowana.
Produkcja rolna ograniczana w Holandii
W jakich krajach?
Na przykład w Holandii. Tam bardzo dużo się mówi o tym, że produkcja drobiarska i w ogóle rolnicza jest ograniczana. U nich jest to już widoczne. My chcielibyśmy się tutaj w Polsce jak najbardziej przed tym uchronić. To pokazuje zabijanie bezpieczeństwa żywnościowego Europy. Jeżeli nawet ktoś będzie podnosił argument, że nie są to duże wolumeny, to trzeba pamiętać, że na przykład Brazylia bardzo mocno rozwija też współpracę z Wielką Brytanią, która rządzi się już swoimi prawami. A kraj ten jest jednym z największych odbiorców mięsa drobiowego, więc jeżeli Brazylia z jednej strony będzie działać w Unii, z drugiej strony również w Wielkiej Brytanii, to stracimy bardzo dużo kontraktów. Brazylijczycy też bardzo dużo mówią o tym, że cały czas zwiększają produkcję i eksport światowy. Konkurencyjnie z tym krajem przegrywamy w innych krajach świata, chociażby na Bliskim Wschodzie czy w Afryce.