Omacnica ruszyła w Polskę
Ten rok może być rokiem większej szkodliwości omacnicy prosowianki na kukurydzy pastewnej oraz cukrowej. Dlaczego?
W 2016 roku bowiem z powodu intensywnych opadów deszczu i problemów, jakie mieli rolnicy z zebraniem plonu ziarna w okresie jesiennym, wielu z nich nie było w stanie po zbiorze wjechać na pole i rozdrobnić dokładnie resztek pożniwnych kukurydzy, ewentualnie wykonać orki zimowej. W związku z tym przez całą zimę aż do wiosny niemało pól pozostało całkowicie niezaoranych. Na wielu, w całym kraju, pozostały nierozdrobnione resztki pożniwne, w których właśnie zimuje omacnica prosowianka. - Z tego też powodu nasilenie pojawu szkodnika może być duże w tym roku. Jego liczebność będzie prawdopodobnie większa aniżeli w latach ubiegłych, ale prognozę tą zweryfikuje w późniejszym czasie pogoda, która silnie oddziałuje na szkodnika - twierdzi dr hab. Paweł Bereś, profesor nadzwyczajny Instytutu Ochrony Roślin - Państwowego Instytutu Badawczego, Terenowej Stacji Doświadczalnej w Rzeszowie.
Co po zimie i co będzie wiosną?
Dużą rolę odgrywa też ostatnia zima. Na większym obszarze Polski była dość śnieżna. Dzięki temu gąsienice były okryte warstwą izolacyjną, która chroniła je przed przesuszającymi wiatrami i silnymi mrozami. Przeżywalność omacnicy prosowianki jest obecnie bardzo duża, co obserwuje się w izolatorach entomologicznych Instytutu. Jak na razie niewiele zginęło wskutek oddziaływania wrogów naturalnych bądź pogody. Za miesiąc (od czerwca) omacnica zacznie wylatywać z resztek pożniwnych.
Omacnica ruszyła w Polskę
Rejonem Polski najbardziej opanowanym przez omacnicę prosowiankę jest nadal południe kraju. Jest jej tu najwięcej z uwagi na dość wysokie temperatury - omacnica jest gatunkiem ciepłolubnym, więc tutaj najlepiej się czuje. - W ostatnich latach obserwujemy jednak, że omacnica ruszyła w całą Polskę. Jest we wszystkich 16 województwach - przyznaje dr hab. Paweł Bereś. W rejonie Polski środkowej, w okolicach Bydgoszczy, Torunia, Gorzowa Wielkopolskiego, Warszawy są już takie plantacje, gdzie omacnica uszkadza do 60 %, a lokalnie nawet do 80 % roślin. To jest poziom porównywalny z południem kraju. Problem zaczyna też narastać w województwach północnych. - Np. w okolicach Białegostoku, Malborka obserwowałem w ostatnich dwóch latach już plantacje, gdzie omacnica prosowianka uszkodziła od 15 do 20 % roślin. Lokalnie owad ten może więc stanowić problem. Jest ustalony próg ekonomicznej szkodliwości, który mówi, że jeżeli omacnica uszkodziła 15 % roślin w roku poprzednim, w uprawie na ziarno, to jej zwalczanie interwencyjne - chemiczne bądź biologiczne - jest ekonomicznie uzasadnione - tłumaczy specjalista.
Jakby przeszły dziki
Plantacja silnie zaatakowana przez omacnicę prosowiankę wygląda jak stratowana przez dziki. Gąsienice żerują wewnątrz łodyg, wyżerając ich zawartość. Takie łodygi, nieraz pustawe w środku, nie są w stanie utrzymać pozycji pionowej i ulegają złamaniu w miejscach silniejszego uszkodzenia. Czy to pod wpływem wiatru, czy intensywnego deszczu ulegają przewróceniu na glebę (łącznie z kolbami). W tych rejonach, w których problemem jest zwierzyna leśna, zwłaszcza dziki, zdarza się tak, że zwierzęta, wchodząc tylko w łan, przechodząc obok uszkodzonych przez omacnicę prosowiankę roślin, nawet lekkim ich pchnięciem, poruszeniem powodują, że ulegają one złamaniu. - Przypuszcza się, że dziki wkraczają na pola niechronione przed omacnicą prosowianką, ponieważ poszukują na nich nie tylko pokarmu roślinnego, ale i białka owadziego. Tak jak w lasach szukają np. pędraków, wyczuwając ich obecność w glebie na głębokość do 50 cm, jest wysoce prawdopodobne, że wyczuwają również gąsienice omacnicy ukryte w tkankach, stąd tez próbują się do nich dostać. Wchodząc na pola kukurydzy, wyłamują wówczas rośliny. Ponadto ważnym zagadnieniem przy szacowaniu szkód powodowanych przez dziki jest odróżnianie uszkodzeń przez nie powodowanych od tych powstałych wskutek żerowania omacnicy. - mówi dr hab. Paweł Bereś.
Zaczęła od prosa
Omacnica prosowianka to gatunek, który początkowo żerował na prosie. Kiedy zaczęto w Europie uprawiać kukurydzę, bardzo szybko zaadoptował się do żerowania również na niej i obecnie masowo się na niej namnaża. To gatunek wielożerny. Jego gąsienice możemy spotkać na kukurydzy - pastewnej, cukrowej, ozdobnej, pop corn, ale także na prosie, chmielu (staje się dla plantatorów coraz większym problemem) czy na sorgo. Kilka lat temu stwierdzono jego obecność również na malinach (żeruje w pędach, prowadząc do ich zamierania). Może żerować na jabłoniach, papryce, winoroślach, rabarbarze, buraku. W USA liczba roślin żywicielskich dochodzi już do 250. W Polsce trwają badania zmierzające do poznania pełnego składu gatunkowego roślin żywicielskich dla omacnicy.
Nie wiedzą, co będzie dalej
Omacnica prosowianka rozwija obecnie jedno pokolenie w ciągu roku. Tylko w niektórych latach i tylko w południowo-wschodniej i w południowo-zachodniej Polsce, w okresie września-października, zdarza się, że pojawia się nieliczne drugie pokolenie tego gatunku. Na chwilę obecną nie powoduje ono żadnych strat gospodarczych. W przyrodzie nic jednak nie jest stałe. Szkodnik dostosowuje się do zmieniających się warunków środowiska. Sama informacja o drugim pokoleniu jest już niepokojąca. Nie wiadomo, co będzie w kolejnych latach, jeżeli warunki klimatyczne będą się jeszcze zmieniać.
Coraz częściej polscy rolnicy praktykują wcześniejsze siewy (pod koniec marca, z reguły jest to pierwsza połowa kwietnia). Jeżeli układ temperatur będzie na to pozwalał, to omacnica prosowianka także ma szansę zacząć pojawiać się coraz wcześniej na polach kukurydzy. Już pojawia się w pierwszych dniach czerwca, co jeszcze 10 lat temu było niespotykane, a wręcz trudne do uwierzenia - Może się zdarzyć, że jeśli będzie ciepłe lato, upalne, to gatunek szybciej przejdzie cykl rozwojowy i będzie mógł wydać drugie pokolenie - przewiduje dr hab. Paweł Bereś. Częściej będzie się pojawiała rasa dwupokoleniowa - zaczyna ona już dominować w południowych Niemczech, więc kwestią czasu jest kiedy wskutek wzrostu temperatur może ona i zawędrować do Polski i tu się zaadoptować.
Omacnica... na talerzu
Omacnica jest szczególnie groźna dla kukurydzy cukrowej. Każda uszkodzona przez nią kolba jest dyskwalifikowana z przetwórstwa. Gdyby tak nie było, konsumenci mogliby się zrazić do tego warzywa. Zdarza się jednak (na szczęście są to incydentalne przypadki), że kupujący świeże kolby kukurydzy czy kukurydzę w puszce lub mrożoną, znajdowali w niej omacnicę prosowiankę (na taśmie w hali produkcyjnej trudno ją wykryć, nawet duża, 2,5-centymetrowa gąsienica jest w stanie tak się zwinąć w spiralę, że cała zmieści się w jednym ziarniaku, a tylko niewielki otworek wskazuje, że jest w jej wnętrzu, ten gatunek jest doskonale przystosowany do żerowania na kukurydzy). - Takie zdarzenia mają duży oddźwięk medialny, w tym narażają przetwórców kukurydzy, a także samych rolników na duże straty wizerunkowe, w tym finansowe - dodaje dr hab. Paweł Bereś. - To tylko potwierdza, że omacnica prosowianka jest wyzwaniem dla producentów kukurydzy, a także specjalistów z zakresu ochrony roślin i nie powinna być marginalizowana.
Jak walczyć ze szkodnikiem?
Obok metod profilaktycznych plantatorzy kukurydzy mogą stosować metody interwencyjnego zwalczania: mechaniczną, biologiczną i chemiczną. Walka mechaniczna polega na rozdrabnianiu słomy kukurydzianej po zbiorach, co pozwala mechanicznie zniszczyć gąsienice zimujące na polu uprawnym. Wskazane jest tu stosowanie wysokowydajnych mulczerów, dokładnie rozdrabniających resztki pożniwne na sieczkę. Metoda biologiczna, która jest w 100% ekologiczna, polega na tym, że na plantację kukurydzy wykłada się biopreparaty. Mają różne postaci - np. zawieszek na liście, kulek rzucanych na glebę lub wersję sypką (do rozrzucania za pomocą wiatrakowców lub samolotów). We wnętrzu tych preparatów znajduje się kruszynek w postaci larw i poczwarek. To niewielka błonkówka, która jest pasożytem jaj wielu gatunków motyli, w tym omacnicy prosowianki. Dostępne na rynku preparaty są skierowane do zwalczania jaj omacnicy. - Kiedy zastosujemy takiego kruszynka, z biopreparatów wylatują jego błonkówki, szukają w łanie jaj omacnicy, a gdy je znajdą, składają do ich wnętrza od jednego do kilkunastu swoich jaj. Wylęgłe z nich larwy wyjadają jaja omacnicy prosowianki od wewnątrz, a tym samym nie następuje rozwój gąsienic. Zmniejsza się liczba wylęgów omacnicy, a tym samym szkodliwość gatunku - tłumaczy specjalista.
W metodzie chemicznej stosuje się insektycydy chemiczne, które są skierowane do zwalczania masowo wylęgających się gąsienic omacnicy prosowianki będących w pierwszym stadium rozwojowym. Kiedy te opuszczają złoża jaj po wylęgu, ale zanim zdążą się wgryźć do wnętrza roślin. Metoda chemiczna nie jest skierowana przeciwko motylom jak się niekiedy błędnie uważa, choć prawda jest, że pozwala na zwalczenie części ich populacji jaka może znajdować się w łanie (większość motyli na kukurydzę nalatuje nocą, a w ciągu dnia zasiedlają zarośla i trawy śródpolne).
Żeby zastosować metodę chemiczną, gospodarstwo musi mieć dostęp do opryskiwaczy szczudłowych. Można także w łanie na etapie siewów pozostawić drogi przejazdowe dla opryskiwacza o belkach podnoszonych ponad wierzchołkami roślin lub opryskiwacza turbinowego. Kukurydza w okresie zwalczania gąsienic omacnicy prosowianki ma zwykle ponad 2 m wysokości. Jeżeli gospodarstwo takiego sprzętu nie ma, pozostaje tylko metoda biologiczna. Biopreparaty wykłada się ręcznie albo za pomocą specjalnych rozrzutników kulek na glebę, ewentualnie - agrolotniczo, z powietrza. Wszystko zależy też od tego, jak duże jest gospodarstwo i jaka metoda wykładania kruszynka zostanie wybrana.
Określone terminy
Termin stosowania metody biologicznej nie pokrywa się z terminem ochrony chemicznej, który przypada nawet kilka tygodni później. Walkę biologiczną prowadzi się z reguły pod koniec czerwca lub w pierwszych dniach lipca. Wtedy wykłada się po raz pierwszy biopreparaty. Drugie wyłożenie, jeżeli jest potrzebne, przeprowadza się po kolejnych 7-10 dniach.
Podstawową walkę chemiczną przeprowadza się pod koniec pierwszej albo na początku drugiej dekady lipca (pierwszy zabieg), w czasie, gdy zaczynają się liczne wylęgi gąsienic. Drugi termin (najważniejszy) przypada pod koniec drugiej albo na początku trzeciej dekady lipca, w czasie, gdy trwają masowe wylęgi szkodnika.
Ważna jest pogoda
Skuteczność metody biologicznej jest w dużej mierze uzależniona od terminu aplikacji kruszynka, a zwłaszcza - od warunków pogodowych, na które rolnik nie ma wpływu. W warunkach sprzyjających rozwojowi kruszynka skuteczność metody biologicznej dochodzi nawet do 80 % (w przypadku poważnego załamania pogody - zdarza się, że ta metoda skuteczna nie jest). Średnia skuteczność walki biologicznej w badaniach IOR Rzeszów wynosi 60-70 %.
Na warunki pogodowe należy zwracać uwagę także, wybierając metodę chemiczną. Jeżeli rolnik użyje niewłaściwego preparatu (zawierającego pyretroidy) nie dostosowanego do panującej aury, skuteczność zabiegu będzie niska. Dlatego trzeba dobierać insektycydy pod aktualną temperaturę. Trzeba więc śledzić prognozy pogody. Warto zaznaczyć, że na rynku są też insektycydy niezależne od temperatur.
Nie można ich łączyć
Jeżeli rolnik decyduje się na metodę biologiczną, musi pamiętać, że na tym polu nie może stosować żadnych insektycydów co najmniej do sierpnia (do tego czasu omacnica prosowianka może jeszcze latać i składać jaja i wtedy też kruszynek jeszcze lata na plantacji - cyk rozwojowy jednego pokolenia kruszynka to około 15 dni). Warto też zwracać uwagę czy przy zabiegach chemicznych przeciwko omacnicy wykonywanych na sąsiednich polach nie dochodzi do znoszenia cieczy użytkowej na te chronione biologicznie.
Szkodnik jest świetnym lotnikiem
Ciągle poważnym problemem są zaniedbania agrotechniczne - wieloletnie uprawy kukurydzy w monokulturze i brak ochrony interwencyjnej przed szkodnikiem na takich polach. Omacnica prosowianka namnaża się na takich stanowiskach i migruje na inne plantacje, nawet takie, gdzie rolnik stara się rozdrabniać resztki pożniwne, przyoruje je, stosuje walkę biologiczną lub chemiczną. Żeby walka z omacnicą prosowianką była skuteczna, musi być prowadzona na jak największym obszarze. Jeżeli będzie ograniczona do jednej małej plantacji, niestety, na niewiele się zda. Omacnica prosowianka jest bowiem bardzo dobrym lotnikiem i może z kilku kilometrów przylecieć na dane pole, złożyć jaja i problem jej szkodliwości będzie się powtarzać. W Badenii- Wirtembergii w południowych Niemczech, gdzie omacnica prosowianka przez niektóre lata uszkadzała do 100 % roślin, urzędowo wprowadzono nakaz rozdrabniania resztek pożniwnych kukurydzy we wszystkich gospodarstwach. - Uznano bowiem, że to jest najprostsza metoda eliminacji zimujących gąsienic omacnicy prosowianki. Dzięki temu w kolejnych latach udało się obniżyć jej liczebność. Dodatkowo są np. dopłaty do stosowania walki biologicznej. Takie rozwiązanie przydałoby się w naszym kraju - stwierdza dr hab. Paweł Bereś.
Dlaczego trzeba ją zwalczać?
Omacnica prosowianka tak naprawdę wygra walkę z człowiekiem, jeśli chodzi o wysokość i jakość plonów jeżeli ten nie podejmie działań ograniczających jej populację na danym polu uprawnym. Jest to jeden z nielicznych szkodników kukurydzy, który tak długo występuje na kukurydzy. Zaczyna nalatywać na pola w czerwcu, tam żeruje do końca okresu wegetacji, czyli do października lub listopada. Ponadto jest to jedyny szkodnik, który uszkadza wszystkie nadziemne części kukurydzy. - Nie udało mi się jedynie spotkać gąsienic żerujących w korzeniach podporowych (nad powierzchnią gleby). Poza tym wszędzie jest. Żeruje, uszkadzając roślinę i powodując ogólne zakłócenie jej rozwoju. To gatunek doskonale dostosowany do żerowania na kukurydzy, więc bez podejmowania metod ograniczania jego populacji wraz z upływem czasu zacznie „pożerać” coraz większą część plonu czy to zielonej masy czy też ziarna, dodatkowo zwiększając zagrożenie ze strony mikotoksyn. - podkreśla dr hab. Paweł Bereś.