Trudna sytuacja plantatorów ziemniaków na północy kraju
Wykopki są w tym sezonie opóźnione, zwłaszcza na północy kraju. Na wiele pól nie można wjechać, ponieważ w redlinach zalega woda. Wszystko wskazuje na to, że część ziemniaków nie zostanie w ogóle zebrana.
Tak wynika z najnowszego raportu o stanie upraw ziemniaków na północy Polski, który przygotował dr hab. Sławomir Wróbel z Europlantu.
- Mijający sezon 2017 jest już drugim z rzędu na północy Polski o bardzo dużej liczbie opadów. Od 1. kwietnia do 26. września spadło w okolicach Koszalina ponad 830 mm deszczu. Jest to 230 mm więcej niż w roku poprzednim (który też był mokry) i 444 mm więcej niż średnia dla wielolecia 1977-2015. Dodatkowo niskie temperatury powietrza w okresie letnim nie sprzyjały wegetacji ziemniaka - zauważa ekspert.
Zwraca uwagę na to, że od początku sezonu na wielu plantacjach na północy Polski notowano bardzo silną, niespotykaną w latach poprzednich, presję czarnej nóżki oraz zarazy ziemniaka, w tym również formy łodygowej. Zaznacza jednocześnie, że ochrona przed bakteriami wywołującymi czarną nóżkę w trakcie wegetacji jest już niemożliwa. Podkreśla, że jedynie selekcja negatywna na plantacjach nasiennych przynosi pewne korzyści, pod warunkiem, że liczba roślin na plantacji jest realnie do usunięcia.
Specjalista przypomina o tym, że z uwagi na bardzo częste i chwilami bardzo obfite opady wykonywanie oprysków chemicznych przeciwko zarazie ziemniaka było bardzo utrudnione, a w niektórych miejscach nawet niemożliwe, ze względu na zalegającą w redlinach wodę.
- Producenci posiadający ścieżki przejazdowe w ziemniakach byli w bardziej komfortowej sytuacji, gdyż nawet po obfitych opadach można było przeprowadzać zabiegi, nie rozjeżdżając sąsiadujących redlin. W trakcie wielu inspekcji polowych obserwowałem bardzo zróżnicowane działanie środków stosowanych przeciwko zarazie ziemniaka. W wielu przypadkach ich skuteczność była przynajmniej niezadawalająca. Dotyczy to głównie stanowisk silnie wysyconych wodą, gdzie presja choroby była bardzo duża - informuje dr hab. Sławomir Wróbel.
Według eksperta, na tych plantacjach należy się spodziewać słabej jakości ziemniaków z uwagi na potencjalne infekcji bulw zarodnikami spływającymi z części nadziemnej.
Zdaniem Sławomira Wróbla, te i inne problemy, jak np. kopanie bulw z silnie otwartymi przetchlinkami (białe kropki na bulwach - efekt bardzo mokrej gleby), które są „drzwiami” dla zarodników infekujących bulwy, wpłyną na trudności z przechowywaniem surowca. - Dlatego bardzo ważne, a przy tym nie zawsze przestrzegane jest, aby nie kopać takich bulw zbyt wcześnie, a po zbiorze bardzo dobrze osuszyć zebrane bulwy zanim zostaną zmagazynowane. Obniżanie temperatury nie jest w tym momencie istotne - radzi specjalista. - Pakowanie prosto z pola bulw do big-bagów celem ich dalszego magazynowania jest niewłaściwe i nie polecane, z uwagi na bardzo trudne ich przewietrzenie. Wysoka wilgotność zebranych ziemniaków sprzyja rozwojowi zgnilizn, co w tym roku będzie wyjątkowo częste. Już w trakcie zbioru na wielu polach obserwowałem wiele gnijących bulw potomnych. Zatem nieodrzucenie ich w trakcie kopania i niedostateczne dosuszenie zebranych bulw będzie sprzyjać procesom gnilnym - dodaje.
Plon
Zdaniem eksperta, najkorzystniejsze w tym roku były stanowiska na glebach lekkich, przepuszczalnych, gdzie gleba po obfitych opadach deszczu dość szybko obsychała. - Z tych stanowisk ziemniaki, w szczególności sadzeniaki powinny być najlepszej jakości - twierdzi specjalista.
Plony ziemniaków zapowiadają się spore, nie należy jednak ulegać optymizmowi, z uwagi na znacznie mniejszą liczbę zawiązanych bulw pod krzakiem dla wielu odmian, będących efektem niskich temperatur w czerwcu i lipcu.
W plonach dominują bulwy duże do bardzo dużych, co z punktu widzenia konsumenta nie zawsze jest atrakcyjne. - W przypadku nasiennictwa często zbyt późno lub nieskutecznie wykonana desykacja wpłynęła na wzrost udziału bulw powyżej 60 mm. Co w konsekwencji obniży rentowność takich plantacji z uwagi na spadek wydajności odpowiedniego kalibrażu (35-55 mm). Należy zatem oczekiwać, że wielu producentów nasiennych będzie oferować raczej sadzeniak „grubszy”, którego należało będzie wysadzić nieco więcej. Istnieje pewne ryzyko, że jeżeli pogoda nadal będzie tak niesprzyjająca, może dojść do sytuacji, że nie wszystko zostanie wykopane - sądzi dr hab. Sławomir Wróbel.
Cena
Sytuacja cenowa jest bardzo podobna do tej z poprzedniego sezonu. Ziemniaki jadalne na rynkach hurtowych kosztują aktualnie: 0,3-0,8 zł/kg. Cena sadzeniaka - klasa A - prognozowana jest w zakresie - 1,0-1,6 zł/kg, droższe, według eksperta, będą tylko odmiany bardzo wczesne. - Na rynku może pojawić się wiele tzw. okazji cenowych na sadzeniaki. Przestrzegam przed tym, gdyż z mojego doświadczenia wiem, że w parze z niską ceną idzie najczęściej słaba jakość sadzeniaków. Producenci dobrych jakościowo sadzonek nie obniżają tak szybko cen z uwagi na wysokie koszty, jakie ponieśli na ich wyprodukowanie. U nich najczęściej koszt zakupu sadzeniaków jest podobny jak w latach poprzednich - uważa dr hab. Sławomir Wróbel. - Dlatego w czasie zakupu należy kierować się sprawdzonymi dostawcami, o których wiemy, że właściwie dbają o swoją produkcję, oferując materiał najwyższej jakości - dodaje.
Przeczytaj także: Nadmierne opady utrudniają wjazd na pola i niszczą uprawy