Stado ogierów i ok. 200 ha rzepaku. Uprawa orkowa [VIDEO]
Uprawiają 800 ha, 1/4 tego areału stanowią rzepaki. Hodują konie najwyższej klasy.
Mowa o Stadzie Ogierów w Łącku (woj. mazowieckie), którym od kilku lat dowodzi Wojciech Muczyński. - Naszą misją i naszym celem głównym jest zaoptarzenie naszego polskiego rynku w materiał ojcowski. Tym się zajmujemy. Natomiast, żeby to utrzymać mamy też trochę areału - mianowicie 800 ha, na których uprawiamy rośliny rolnicze - zaznacza. Jak przedstawia się struktura zasiewów? - Planujemy ją w ten sposób, żeby rozłożyć, w jak najdłuższym czasie jak większość dużych gospodarstw, zbiór, żeby nie było takich sytuacji, że nie dajemy rady zebrać tego, co mamy. Dlatego ok. 1/4 - 1/5 areału staramy się mieć rzepaku. (...) Reszta to właściwie rośliny zbożowe (w tym kukurydza - przyp.red.). Jest też trochę roślin strączkowych, trochę słonecznika, ale generalnie ten trzon to.: rzepak, pszenica i kukurydza - tłumaczy Wojciech Muczyński.
W gospodarstwie Stado Ogierów w Łącku przeważają słabej klasy ziemie. - Średnia klasa bonitacyjna to 0,8. Także nie mamy tego szczęścia, żeby gospodarować na gruntach II klasy, a klasy III a mamy niewiele - zwraca uwagę nasz rozmówca. Wojciech Muczyński porusza też kwestię utrzymywania gleb w dobrej kulturze. - Ważne jest przede wszystkim wapnowanie oraz prawidłowy płodozmian - tj. kluczowe do tego, żeby radzić sobie z chorobami (...). Chyba na żadnym polu nie ma monokultury - zaznacza prezes Stada Ogierów w Łącku.
Gospodarstwo zawsze stawia na dobrej jakości nasiona. - Wszystkie zasiewy mamy materiałem kwalifikowanym, przede wszystkim dlatego że się to opłaca. Różnica jest ogromna w materiale kwalifikowanym, a sobie robionym - to po pierwsze, a po drugie - nie mamy czasu na, żeby "bawić się" z własnym materiałem - podkreśla Wojciech Muczyński.
Ważna odmiana
Prezes Stada Ogierów w Łącku wskazuje też na kryteria doboru odmian - zarówno zbóż, jak i rzepaków. - Tutaj kierujemy się troszkę notowaniami COBORU, jednak tak długo się tym rolnictwem zajmujemy, że wiemy, iż każdy krok jest inny, a każda roślina ma takie cechy odmianowe, że jeśli nawet jest rekordzistką w jednym roku, to niekoniecznie powtarza to w drugim roku. Z reguły stosujemy więc trzy/cztery odmiany, czy to rzepaku, czy to pszenicy, czy innych roślin ze względu na położenie i ryzyko tych mroźnych zim oraz wiosen - wyjaśnia. Na tym nie kończy. - Staramy się przede wszystkim wybierać odmiany o wysokim współczynniku zimotrwałości. Tak samo staramy się dywersyfikować te odmiany - mieszańcowe i populacyjne, dlatego że te odmiany populacyjne są odporniejsze na te skrajne pogody - uważa nasz rozmówca.
Zdaniem Wojciecha Muczyńskiego, warto uprawiać odmiany populacyjne. - Dają one pewną gwarancję, że nawet - jeśli się coś nie uda - to nie będzie katastrofy, mieszańce nie wybaczają bowiem błędów, a przy odmianie populacyjnej jest łatwej, nawet w takim roku, jak ten, gdzie tych okienek pogodowych na wykonanie zabiegu jest naprawdę bardzo mało - tłumaczy prezes Stada Ogierów w Łącku.
Odmiana, która w tym sezonie, według naszego rozmówcy, prezentuje się okazale, to Bono z HR Smolice. - Ona na ten moment (18 maja - przyp.red.), wygląda bardzo dobrze, chociaż, co doskonale wiemy po zeszłym roku, rzepak jest ciężko oceniać - nawet jak wygląda ładnie, to może być różnie, ale na tę chwilę rośliny są bardzo mocne, łodygi są konkretne, widać dużo rozgałęzień, obsada jest dobra, więc - tak naprawdę - potencjał (żeby nie zapeszyć) wydaje się bardzo duży - po prostu wygląda to bardzo dobrze - zwraca uwagę nasz rozmówca.
W jakim systemie prowadzone są uprawy? O tym na str. 2.