Rzepak ozimy. Plantacje w (bardzo) dobrej kondycji
Decyzja o derogacji umożliwiającej zaprawianie rzepaku środkami zawierającymi neonikotynoidy przyniosła efekty. Rolnicy korzystają. Obszar upraw jest większy.
Juliusz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych informuje, że plantacje rzepaków w naszym kraju wyglądają bardzo dobrze.
- Ma to związek z dwoma czynnikami: Najważniejsza dla powodzenia upraw i wielkości ich obszaru była decyzja o derogacji, która dała możliwość dobrego zaprawienia nasion. Można spokojnie powiedzieć, że dzięki temu wzrosło zainteresowanie siewem. Drugim sprzyjającym czynnikiem było to, że tegoroczne żniwa zakończyły się bardzo wcześnie, co dało dużo czasu na zasianie roślin w odpowiednim terminie. Według moich informacji, spora część rolników zaczęło siać rzepak już 10-12 sierpnia i ta decyzja okazała się być ostatecznie bardzo dobra - mówi ekspert.
Wiele plantacji dzięki wczesnemu terminowi siewu wymaga wręcz działań regulujących wzrost żeby powstrzymać je przed nadmiernym rozwojem przed zimą.
ZOBACZ TAKŻE: Kukurydza na ziarno. Żniwa dobiegają końca
- Istnieje niebezpieczeństwo, że mogą one ze względu na swój wzrost być bardziej wrażliwe na wymarzanie. Gdyby zdarzył się jakiś ekstremalnie ciepły listopad, to może on pobudzać rośliny do dalszego rozwoju, ale mimo prognoz mówiących o temperaturach dochodzących do 20 stopni Celsjusza w ciągu dnia, w listopadzie decydująca jest już długość dnia - krótsze dni spowodują, że nawet jeśli pojawią się wyższe temperatury, wegetacja nie będzie już tak intensywnie funkcjonować. Najlepiej byłoby, gdyby przyszły teraz dwa, trzy przymrozki, które zahamowałyby wzrost, ale tak czy inaczej myślę, że krytyczny moment dla upraw już minął - mówi Juliusz Młodecki.
Prezes KZPRiRB podkreśla także, że rolnicy zawsze mają wybór: albo wysieją rzepaki w terminie i mają pełną obsadę roślin, ale muszą walczyć z regulacją wzrostu, albo zasieją późno i nie mają obsady - na to jednak nie ma już lekarstwa.
- Nawet w przypadku zbyt intensywnego wzrostu jest cała gama preparatów, które pozwalają go przyhamować. Jeśli natomiast nie masz odpowiedniej obsady nie pozostaje nic innego jak zaoranie plantacji - dodaje.
Mimo suszy panującej na obszarze naszego kraju zdecydowana większość rzepaków poradziła sobie z nią bez większych problemów.
- Niestety są również takie plantacje na których brak wody spowodował nierówne wschody roślin. Miało to miejsce zwłaszcza na polach gliniastych. Mam sygnały, że rolnicy przyorują takie uprawy, bo gdy nie ma odpowiedniej obsady, to nie mają widoków na dobry plon. Skali tego zjawiska nie da się jeszcze dokładnie ocenić, ponieważ jest na to za szybko, a na dzień dzisiejszy niektórzy jeszcze podejmują decyzje, co zrobić, ale nie można zdecydowanie mówić o tego typu zdarzeniach jako o klęsce. Może to być dokuczliwe jedynie regionalnie. Tak jak to było z wszystkimi opadami w tym roku. Bardzo często były one punktowe i są miejsca, które "otrzymały" odpowiednią ilość wody, a są miejsca, które cierpią na jej brak - informuje Juliusz Młodecki.
Tam gdzie rzepaki dobrze powschodziły (zdecydowana większość przypadków), to rośliny do dzisiaj wyglądają bardzo dobrze.
- Najważniejsza była decyzja o dopuszczeniu zapraw neonikotynoidowych. W tym roku okazała się ona być tym bardziej ważna, gdyż bardzo ciepły wrzesień spowodował, że pojawiły się korzystne warunki do rozwoju szkodników. Rośliny co prawda mimo zapraw trzeba było jeszcze chronić, ale wystarczył na to jeden zabieg, a nie jak byłoby to w przypadku braku ochrony neonikotynoidowej - cztery. Są to zdecydowanie dobre skutki decyzji o derogcji - kontynuuje Młodecki i dodaje - To, że trzeba było wykonać jeden dodatkowy zabieg, to po prostu urok rolnictwa, ale tak ciepłego roku i tak wysokich temperatur we wrześniu nie pamiętamy.
Informacje o szkodnikach potwierdza ekspert Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, Leszek Jaremek. Wskazuje on, że na terenie jego województwa rolnicy uprawiający rzepak największy problem mieli z gnatarzem rzepakowcem.
- Na niektórych plantacjach spowodował on naprawdę duże szkody. Wcześniej praktycznie nigdy nie występował w rzepaku jesienią, ale w tym roku pojawił się właśnie ze względu na nadzwyczajnie wysokie temperatury. Tam gdzie rolnicy nie lustrowali plantacji, powodował takie uszkodzenia, że nadawały się one tylko do przyorania, jeśli jednak zabiegi wykonywane były w odpowiednim terminie, to ich skutki były zadowalające - mówi Jaremek.
W porównaniu do zeszłego sezonu, obszar upraw będzie w tym roku znacznie większy.
- To jest już pewne. Rolnicy ze względu na korzystną dla nich decyzję ministra rolnictwa chętniej decydowali się na uprawę rzepaku, co spowodowało, że udało nam się wrócić do średniego obszaru upraw z lat poprzednich. Z pewnym znakiem zapytania mogę powiedzieć, że dokładny obszar plantacji rzepaku wyniesie około 900 tys. ha - kończy Juliusz Młodecki.
- Tagi: