Rolnicy z Podlasia testują uprawę w technologii strip-till [VIDEO]
Testom agregatu do uprawy pasowej firmy Czajkowski przyglądaliśmy się w trzech gospodarstwach na Podlasiu. Jak wygląda praca maszyny w technologii strip-till? Jak sprawdza się ona w poszczególnych warunkach? Czy przekonała rolników?
- Jesteśmy w stanie tą maszyną uprawić, spulchnić ziemię, nawozić i siać praktycznie każdą roślinę. Kwestia dopasowania odpowiedniego rozstawu. Wszystko w jednym przejeździe - mówi Szymon Błaszkiewicz - przedstawiciel firmy Czajkowski Uprawa Pasowa. Podkreśla on dużą uniwersalność maszyny. - Sprawdzi się na różnych glebach. Wiadomo, że na kompleksach V i VI klasy będzie miała lżej, a na ziemiach cięższych mocy potrzeba więcej, tak jak przy każdym sprzęcie. Tym bardziej że pracujemy na dużych głębokościach roboczych - zaznacza Błaszkiewicz. Zapotrzebowanie na moc całego zestawu mierzone jest przez producenta przede wszystkim na podstawie ilości pracujących sekcji roboczych, a nie szerokości maszyny. - Na jedną sekcję potrzebujemy 20-30 KM - informuje przedstawiciel.
Rolnicy z Podlasia testują strip-till. Z jakich podzespołów składa się maszyna?
W podlaskich gospodarstwach testowany był model ST 400. Jest to 4-metrowa maszyna, której sercem jest sekcja uprawowa. Składa się ona z kilku elementów. Pierwszym z nich są talerze rozgarniająco-rozrywające, które mają za zadanie wstępnie rozerwać i przeciąć mulcz zalegający na powierzchni pola. Następnie swoją pracę wykonuje krój falowany tnący. Nacina on glebę na głębokość około 12 cm - po to, żeby łapa, znajdująca się za nim miała łatwiej się przebić, przeciąć ziemię i nie mieszać jej. - Uprawa pasowa to przede wszystkim płytkie mieszanie oraz głębokie spulchnianie. Dodatkowo za łąpą spulchniającą dozujemy nawóz na całą głębokość - tłumaczy Szymon Błaszkiewicz. Kolejną sekcją maszyny jest wał oponowy w systemie offset - na tzw. mijankę - co ma zapobiegać zapychaniu się zestawu. - W maszynie ST wał ma średnicę 102,5 cm, a w maszynie STK - nieco mniejszej, jest to 89 cm - uzupełnia przedstawiciel. Za wałem oponowym na maszynie umiejscowiony został trzypunktowy układ zawieszenia, do którego zaczepiany jest odpowiedni do wysiewanych roślin siewnik. - Możemy doczepić naszą przystawkę siewną PS, którą siejemy zboża, rzepaki lub inne rośliny siane rzutowo, ale jest też opcja podczepienia siewnika punktowego jakiegokolwiek producenta. Zmieniamy wtedy po prostu rozstaw na maszynie i to wszystko - podkreśla Błaszkiewicz.
Rolnicy z Podlasia testują strip-till. O co pytają?
Często przewijającym się pytaniem, jest kwestia nawożenia. - Rolnicy pytają, czy dawkę redukujemy, czy zwiększamy, czy zostawiamy taką samą. Oczywiście, że redukujemy, bo stosujemy tutaj nawożenie wgłębne, zlokalizowane. Umieszczamy nawóz typowo pod rośliną, więc nie musimy wysiewać takiej dawki jak w przypadku nawożenia całopowierzchniowego - wyjaśnia specjalista. Według jego informacji kolejną często poruszaną kwestią jest wysokość ponoszonych kosztów, w porównaniu do tradycyjnej uprawy płużnej. - W tym przypadku jest to temat rzeka, bo w każdym gospodarstwie wygląda to inaczej. Akurat w naszym gospodarstwie, gospodarstwie Macieja Czajkowskiego, w którym uprawiamy areał około 800 ha, spalanie w porównaniu do uprawy płużnej spadło nam o około 30 litrów (na hektar) - mówi Błaszkiewicz.
Bardzo ważną kwestią, często nurtującą rolników jest w strip-tillu presja chwastów i szkodników. Według przedstawiciela są to jednak problemy, których nie ma się co obawiać. - Jeśli chodzi o zachwaszczenie, to stosowanie środków chemicznych jest bardzo zbliżone do uprawy konwencjonalnej. Głównym rozwiązaniem na zmniejszenie presji chwastów jest przemyślany płodozmian. Nie powinniśmy stosować monokultury zbożowej, tylko wprowadzić na pole co najmniej trzy rośliny z różnych grup, czyli np. rzepak, pszenica ozima i kukurydza. To jest już podstawa, żeby w uprawę bezorkową wejść - tłumaczy przedstawiciel. Podkreśla on również pozytywny wpływ ściółki znajdującej się na powierzchni pola. - Chroni ona glebę przed rozwojem chwastów. Dodatkowo, ze względu na to, że nawożenie jest zlokalizowane i skoncentrowane pod rośliną, chwasty w międzyrzędziach nie mają dostępu do składników pokarmowych - wyjaśnia, przechodząc do kwestii szkodników. - Panuje takie przekonanie, że w tej uprawie występowanie myszy i nornic jest większe, natomiast ja uważam, że jest to bardziej problem regionalny - mówi Błaszkiewicz. - My w swoim gospodarstwie na tym etapie nie zauważyliśmy jakiejś dużej presji szkodników i przez to spadków plonu. Stosujemy prostą metodę. Montujemy tyczki - średnio jedną na 17 ha, na których siadają sobie drapieżniki i odławiają myszy oraz nornice - dodaje.
Rolnicy z Podlasia testują strip-till. Z pługa trzeba zrezygnować. A efekty?
- Jeżeli chodzi o powierzchnię gospodarstw, które inwestują w tego typu maszyny, to tak naprawdę nie ma dolnej i górnej granicy. Jeśli chodzi o nasze maszyny, to są to gospodarstwa od 60 ha w górę - mówi przedstawiciel firmy Czajkowski dodając, że mniejsze gospodarstwa częściej bazują na usługach wykonywanych, czy to przez lokalnych usługodawców czy też sąsiadów, którzy takie agregaty posiadają.
- Wchodząc w uprawę pasową zalecane, a wręcz wymagane jest całkowite odejście od pługa. Nie po to decydujemy się na przejście z uprawy poziomej na pionową, żeby później znowu to tym pługiem odwracać i niszczyć - mówi zdecydowanie Szymon Błaszkiewicz. - Uprawa pasowa ma za zadanie dbać o naszą glebę, pobudzić nam życie biologiczne i zapewnić lepszą stabilność plonów w niestabilnych latach np. w okresach suszy - dodaje.
Jeśli chodzi o efekty i to po jakim czasie są one widoczne, to według specjalisty firmy Czajkowski Uprawa Pasowa, wszystko jest zależne od pogody. - To muszą być 3-4, a nawet 5 lat. Wtedy możemy w pełni zobaczyć efekty uprawy w tym systemie, głównie w postaci pobudzenia życia biologicznego, zwiększenia ilości dżdżownic - wyjaśnia. Zaznacza jednak od razu, że nie jest powiedziane, że pozytywy wpływ strip-tillu nie będzie widoczny już w pierwszym roku. - Jeżeli np. wysiejemy rzepak, który ma korzeń palowy, zlokalizujemy naszą maszyną nawóz pod korzeniem, a trafi się nam naprawdę suchy rok, to jesteśmy w stanie uzyskać lepszy plon w porównaniu do uprawy tradycyjnej - kończy Szymon Błaszkiewicz.
O wrażeniach rolników po testach agregatu do uprawy w technologii strip-till przeczytasz na kolejnych stronach.