- W tej cenie nie kupię nawet kilograma nawozu!
- W tej cenie nie kupię nawet kilograma nawozu! - deklaruje Andrzej Kazek, rolnik z Wielkopolski. Przeciw wzrostowi cen buntuje się nie tylko on, ale również inni rolnicy w całej Polsce.
- Moim zdaniem ta cena jest zbyt wygórowana. Chyba najwięcej tutaj działa fundusz spekulacyjny. Ja postanowiłem, że w tej cenie nie kupię nawet kilograma nawozu
- mówi Andrzej Kazek. Przytacza opinie zasłyszaną w telewizji, podczas wywiadu z ekonomistą.
- W sumie muszę się z nim zgodzić - powiedział wprost, że dawniej o cenie produktu decydowały podaż i popyt. W tej chwili decydują: podaż, popyt i fundusze inwestycyjne. To one spekulują na rynku. To jest oderwane od rzeczywistości, bo nawet gdyby gaz podrożał o 1000 %, w niczym nie rekompensuje to podniesienia ceny nawozów o 400 %. Dlatego postanowiłem, że nie kupię ani kilograma nawozu. Wolę kupić gotowe zboże. To mi taniej wyjdzie, bez nerwów
- podkreśla rolnik spod Piły.
Te zapasy nawozów, które miał, już zużył.
- Teraz uruchomiliśmy produkcję trzody, prosiąt, pewnie będziemy mieli dużo własnej gnojowicy, więc będziemy to wykorzystywali jako nawozy organiczne. Jeżeli chodzi o zboże - sama produkcja też jest nieopłacalna. Cena zbóż i wszystkich innych środków do produkcji rośnie z tygodnia na tydzień, a cena gotowego surowca spada, w najlepszym układzie - utrzymuje się na bardzo niskim poziomie. To w ogóle nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem. To są fundusze spekulacyjne, inwestycyjne, które decydują o cenach naszych produktów i środków produkcji
- dodaje właściciel gospodarstwa. Zastanawia go jeszcze jedna ważna kwestia.
- Jak to jest możliwe, że nawóz z Polski idzie na Ukrainę - do, jak się mówi, kraju biedniejszego od nas. Ich tam stać, żeby kupować taki drogi nawóz? Gdy Polaków nie stać? I oni przecież dopłat nie mają! W jakiej cenie nawóz jest tam kupowany - to jest druga sprawa. Jak są podpisane kontrakty, trzeba sprzedać po tej cenie, a odbić sobie na polskim rolniku, który ma dostawać tak dobre dopłaty do produkcji od państwa. Poczekajmy do wiosny, co się będzie działo - czy w końcu ktoś pójdzie po rozum do głowy i to ukróci. Jeśli nie, będzie katastrofa. Raczej tak właśnie będzie. Żywności będzie brakować w kraju. Nie ukrywajmy bowiem, że przez brak nawozów automatycznie spadnie wydajność z hektara. To się odbije na wszystkim
- mówi Andrzej Kazek.
- Teraz mają ważniejszy problem - z Białorusią, tam się będą skupiać, a my, rolnicy jak zwykle zostaniemy sami sobie. Zawsze najtańszy nawóz był w październiku. W tej chwili jest najdroższy. W tej chwili to już chyba nawet nie drożeje - saletra zatrzymała się na poziomie 2.800 - 3.200 zł. Dla mnie to jest astronomiczna cena. Ja muszę inwestować. Dzwonią do mnie cwaniaki i proponują 50 zł za prosiaka 30-kilogramowego! Jeszcze z zapytaniem, na co był zaszczepiony, bo jak był nieszczepiony, to w ogóle nie ma rozmowy. Sytuacja jest nieciekawa. Tu kredyt do spłacania, nikogo to nie interesuje. Żebym wyszedł na zero, musiałbym sprzedawać prosiaka za 200 zł. Żeby to pokrywało pracownika i kredyt.
Mówi się pięknie o wspieraniu gospodarstw, o odbudowie pogłowia i żeby prosiak był w kraju. Mojego prosiaka nikt nie chce, a z Danii prosiaki jadą.