Groszek potrzebuje wody i... dobrej ceny
- Na świecie brakuje groszku. Ale jeśli teraz jest tak, że dopiero po wymłóceniu dwóch, trzech ton zwracają się koszty, kto jeszcze będzie się chciał "bawić" w takie uprawy? - zastanawiają się plantatorzy spod Jarocina (Wielkopolska).
- Z groszkiem jest tak, jak ze wszystkim - opłaca się, bo się opłaca. Trzeba próbować różnych rzeczy - mówi Michał Przestacki, rolnik z Woli Książęcej. - Zaczęliśmy siać groszek, bo stwierdziliśmy, że trzeba coś zmienić, żeby tych pieniążków było trochę więcej. Choć - czy więcej? Każdy patrzy, żeby na tej roślinie zyskać dużo, ale nie zawsze się to udaje.
Uprawę groszku wprowadził, na ok. 5 ha, już jego ojciec. W latach 90-tych. Zebrany plon odstawiał jeszcze do zakładu w Kotlinie. Syn wprowadził tę roślinę zaledwie kilka lat temu. Najpierw na suchy, paszowy, teraz - na zielony.
W dobrym roku, kiedy groszek dobrze "sypie", można zarobić dobre pieniądze. Roślina znakomicie się sprawdza w płodozmianie.
- Masa zielona zostaje do przeorania, więc jest tak, jakby się obornik wywiozło na pole. Groszek sam sobie wiąże azot z powietrza - to bardzo dobre dla ziemi. Nie trzeba specjalnie nawozić, zabiegów chemicznych za dużo nie potrzeba - tłumaczy rolnik.
Roślina nie jest bardzo wymagająca, jeśli chodzi o glebę, na której się ją uprawia. - Ziemia musi być dobra, ale nie za dobra. Na pewno - przepuszczalna - dodaje gospodarz. - Jedno, czego nam ciągle brakuje, to woda. Żeby groszek ładnie wyglądał, potrzebuje jej bardzo dużo. A tu z roku na rok jest pod tym względem coraz gorzej. Z 1 hektara powinno zostać zebrane 7-8 ton, a udaje się zebrać - w zależności od panującej aury - od 2 do 5 ton.
Cena, jaką można uzyskać za groszek, jest średnia. Jak mówią plantatorzy, jeśli nie wzrośnie, zrezygnują z upraw. Co roku jest coraz trudniejsza sytuacja, jeśli chodzi o brak wody, a to przekłada się na wydajność. Równocześnie ceny nasion są bardzo wysokie. Jeśli rolnik nie ma swojego, specjalnego kombajnu przeznaczonego do zbioru groszku, wynajęcie maszyny też sporo kosztuje. Ze zbożowymi nie ma takiego problemu - przynajmniej jeden lub dwa takie kombajny w wioskach są. - Z tymi tak łatwo nie jest. Nikt nie przyjedzie 50 kilometrów, żeby wymłócić jeden hektar. A w zasadzie przyjedzie, ale kto i ile za to zapłaci? - mówi rolnik spod Jarocina. Teraz, kiedy jeszcze w okolicy jest kilku plantatorów, dogadują się na siew i na zbiory, żeby koszty się rozłożyły - za wymłócenie hektara trzeba bowiem zapłacić 1.600 zł.
W tym roku za tonę groszku rolnicy otrzymali 1.250 zł. By uprawa była opłacalna, cena powinna wynosić od 1.500 - 1.600 zł w górę. - Tona wymłóconego groszku nie pokrywa nawet materiału siewnego - mówi Michał Przestacki. Dopiero po wymłóceniu dwóch, trzech ton można mówić o zwrocie kosztów. - Kto będzie się chciał jeszcze w to bawić, skoro teraz wychodzi na zero? - zastanawia się jeden z plantatorów. - Każdy chce chociaż minimalny zysk uzyskać.
Zebrane plony odstawia do "Pudliszek" (za Gostyniem, dwie godziny jazdy) lub do "Hortexu" (w Środzie Wielkopolskiej) - tu jest bliżej, ale gorzej jest z płatnościami.
- Kiedyś, jak jeszcze nasz zakład w Kotlinie odbierał i przetwarzał groszek, to praktycznie co sąsiad go siał. I w Woli Książęcej, i w Sławoszewie, i w Racendowie, i dookoła. Teraz, jak trzeba daleko wozić, płacić za transport, rolnicy porezygnowali. Jak nie ma możliwości, by blisko sprzedać, nikt się na groszek nie łasi - mówi Michał Przestacki.
Nie bez znaczenia jest to, że groszek nie może cały dzień leżeć i czekać na transport. - Wszystko musi być dokładnie uzgodnione - na którą możemy dostarczyć groszek i wtedy odpowiednio do dostawy ustawiamy czas młócenia. Inaczej groszek by się zepsuł - jest zielony. Jeśli się zagrzeje, to po groszku - tłumaczy rolnik. Z suchym nie ma takiego problemu - leży jak zboże. - Ja uprawiam zielony, bo jednak jest inna cena. I paszowego mniej - o 2/3 - się wymłóci. Traci się podwójnie - i na tonie, i na cenie - dodaje.
Podobnie jak niewielu już okolicznych rolników Michał Przestacki ma nadzieję, że uda mu się utrzymać plantację groszku. - Każdy stara się siać coś takiego, żeby uzyskać jak najwięcej pieniążków. Coś musimy robić. Jak będziemy liczyć, że to się nie opłaci, to się też nie opłaci, to w końcu rolnictwo padnie całkiem - stwierdza.
Zobacz także:
Jak zarabiać na rolniczym handlu detalicznym? [ZDJĘCIA, VIDEO]